Praca dla wielu kobiet w więzieniu jest ważna, bo zdobywają zawód, który będą mogły wykonywać po wyjściu na wolność; ważne jest też to, że są aktywne i nie siedzą cały czas w celi - mówi PAP Anna, która w areszcie na warszawskim Grochowie przyucza inne kobiety do zawodu szwaczki.

Na terenie Aresztu Śledczego Warszawa-Grochów, w którym obecnie osadzonych jest ok. 570 osób, głównie kobiet, w ramach programu "Praca więźniów", powstaje szwalnia. W hali o powierzchni ponad 880 m kw., która ma zostać oddana do użytku latem tego roku, pracę znajdzie 80-100 kobiet. Zanim rozpoczną pracę w szwalni, przechodzą kilkutygodniowe kursy zawodowe.

"Ja nigdy wcześniej nie szyłam. Szyjemy koszule do sprzedaży i otwierają nam szwalnię, więc będziemy miały możliwość pracy na miejscu w jednostce. To jest dobry pomysł, bo wiele dziewczyn nie ukończyło szkół i nie ma żadnego zawodu" - powiedziała PAP Katarzyna, inna pracownica szwalni.

Wśród osadzonych jest Anna, doświadczona krawcowa, która przyucza inne kobiety do zawodu szwaczki. Jak mówi, dla wielu z nich jest to bardzo ważne, ponieważ zdobywają doświadczenie i uczą się innego zawodu, który będą mogły wykonywać po opuszczeniu więzienia. "Ważne jest także to, że tutaj inaczej spędzają czas i nie siedzą cały czas w celi. Atmosfera jest miła, a dziewczyny są chętne do pracy" - powiedziała Anna.

"Jestem krawcową z dużym doświadczeniem i bardzo jest mało takich osób. W ogóle trudno jest znaleźć krawcowe. Gdzieś zaniknął ten zawód, nie ma szkół, także trudno jest na rynku o takie osoby. Uważam, że otwarcie szwalni to wspaniały pomysł i szansa na nowe życie dla tych osób" - powiedziała Anna.

Reklama

Część osadzonych kobiet świadczy także nieodpłatną prace poza zakładem karnym. Agnieszka jest już w grochowskim areszcie blisko dwa lata. Pracuje jako sprzączka w urzędzie w podwarszawskich Ząbkach.

"Jest to praca inna niż ta, którą wykonywałam na wolności, gdzie była opiekunką do dzieci. Jest to nowe doświadczenie. Mam kontakt z miejscem, w którym się znalazłam, i osobami. Jest to dla mnie nowe przeżycie, takie niekoniecznie ciekawe, zresztą jak sam pobyt tutaj, więc praca wolnościowa jest taką odskocznią od tego miejsca. Mogę sobie wyjść, poprzebywać na świeżym powietrzu bez dozoru. Wracam z naładowaną baterią na następny dzień" - powiedziała PAP.

Agnieszka przyznała, że po tym, jak trafiła do zakładu na Grochowie, bardzo długo starała się o pracę. "Nie otrzymuję wynagrodzenia za pracę. Moim wynagrodzeniem jest to, że mogę pooddychać sobie świeżym powietrzem przez kilka godzin. Mam kontakt z normalnością i to jest w tym momencie największe wynagrodzenie" - powiedziała.

"Podczas pracy na wolności czas inaczej leci. Nie chcę się wypowiadać za innych więźniów, ale uważam, że jest to bardzo potrzebne. Wcześniej byłam opiekunką do dzieci i tego mi najbardziej brakuje. Człowiek nie spodziewa się, że życie może się momentalnie odwrócić. Dziś jestem tu, jest to moje nowe doświadczenie, które pozwoli mi pokierować dalszym życiem, tak żeby było już dobrze" - mówiła.

"Tutaj są osoby, które uważają, że to jest ich dom, ale ja jednak tak nie potrafię. Chciałabym do domu, do rodziny, do dzieci" - dodała.

Dyrektor Okręgowy Służby Więziennej w Warszawie płk Zbigniew Brzostek poinformował, że w ramach realizowanego przez Ministerstwo Sprawiedliwości programu "Praca więźniów", w Warszawie i okolicach pracę świadczy ponad 2,5 tys. więźniów, przed rokiem było to ponad 1,7 tys. osób.

Podkreślił, że aktywizacja zawodowa osadzonych jest bardzo ważna nie tylko ze względów resocjalizacyjnych, lecz także ekonomicznych i społecznych. "Dając zatrudnienie, przygotowujemy te osoby do życia na wolności. Pracując, mogą wspierać swoje rodziny i spłacać zobowiązania, np. alimenty czy komornika" - powiedział płk Brzostek.

Program "Praca dla więźniów" ogłoszono w kwietniu 2016 r. Jednym z jego założeń jest plan budowy w latach 2016-2023 40 hal produkcyjnych przy zakładach karnych i aresztach śledczych, w których osadzeni będą mogli pracować.

W 2016 r. otwarto hale produkcyjne w zakładach karnych w Krzywańcu (znalazło tam pracę 150 osadzonych, w tym 50 kobiet); w Potulicach (gdzie pracuje 84 osadzonych) oraz w oddziale zewnętrznym Aresztu Śledczego w Poznaniu (praca dla 25 osób). W 2017 r. do użytku mają zostać oddane dwie kolejne hale: w Dobrowie, oddziale zewnętrznym Aresztu Śledczego w Koszalinie oraz w Zakładzie Karnym w Sierakowie Śląskim. Rozpoczęto także budowę kolejnych 12 hal; ich otwarcie jest przewidziane na rok 2018.

Drugi filar programu polega na rozszerzeniu możliwości nieodpłatnej pracy więźniów na rzecz samorządów. Dotychczas więźniowie mogli wykonywać na rzecz samorządów jedynie prace porządkowe. Wprowadzenie nowej regulacji pozwoliło na wsparcie więźniów przy wykonywaniu także innych zadań samorządów. Więźniowie mogą pracować m.in. w szpitalach, domach opieki społecznej, placówkach oświatowych.

Trzecim filarem jest wprowadzenie większych ulg dla przedsiębiorców, którzy zatrudniają więźniów. Ulga ta obecnie funkcjonuje jako ryczałt dla przedsiębiorcy i finansowana jest ze środków Funduszu Aktywizacji Zawodowej Skazanych oraz Rozwoju Przywięziennych Zakładów Pracy. Według propozycji MS (przyjętych w końcu marca br. przez Sejm), ma się zwiększyć ryczałt z tytułu zwiększonych kosztów zatrudnienia osób pozbawionych wolności do poziomu 35 proc. (dotychczas był to poziom 20 proc). "Zwiększenie kwot potrąceń z wynagrodzeń więźniów na ten fundusz sprawi, że większa liczba przedsiębiorców będzie zainteresowana współpracą z zakładami karnymi celem zatrudnienia więźniów" - zaznacza resort.

Według danych na koniec marca br., zatrudnionych jest ogółem 31,5 tys. osadzonych (to wzrost o 7,6 tys. w porównaniu ze styczniem 2016 r.). Odpłatnie pracuje 12,6 tys. (wzrost o 2,9 tys.), a nieodpłatnie - 18,9 tys. (wzrost o 4,7 tys.). Wskaźnik zatrudnienia więźniów wynosi 46,2 proc. - co oznacza wzrost o 32 proc. w porównaniu ze styczniem 2016 r.