Na całym świecie ci sami celebryci, te same gwiazdy znane z powiększania pupy i niczego więcej. Od dawna tak mamy? Od końca II wojny światowej, choć wtedy nie powiększano jeszcze pup, ale to wtedy kultura masowa podbiła świat. Ze Zbigniewem Lewickim rozmawia Robert Mazurek

Ameryka akceptuje rolę strażnika światowej demokracji, pokoju?

Oczywiście mógłbym odpowiedzieć pytaniem: „Jaka Ameryka?”, ale bez większego ryzyka mogę powiedzieć, że Ameryka cieszyła się, że zabito Osamę i na pewno nie uważała, że cena, jaką się płaci, jest zbyt duża. A czy Ameryka chce pomóc całemu światu? W dużej mierze tak, ma poczucie tej misji.

Z czego ono wynika?

Z przekonania, że jest im tak dobrze, że mają obowiązek dzielić się tym z innymi.

Reklama

Dlaczego Amerykanie w ogóle stworzyli kulturę masową?

To jest kwestia skali tego kraju, ogromnego terytorium, na którym żyją setki milionów ludzi połączonych w zasadzie tylko wspólnym językiem. Ludzi z Nowego Jorku, Arizony czy Teksasu różni wszystko: styl życia, mentalność, zwyczaje, wyznawane wartości. Poszukiwano więc wspólnego mianownika, czegoś, co trafi do nich wszystkich. I to jest kultura popularna.

Dlaczego ona?

Bo tylko ona trafia w gusta 200–300 milionów ludzi. Nie może więc pan zrobić tym wspólnym mianownikiem wyrafinowanej sztuki czy książek, ale kulturę popularną jak najbardziej.

Decydowała skala? To dlaczego nie Imperium Brytyjskie? Jeszcze większe, bardziej zróżnicowane…

Ale tam była tylko Wielka Brytania, kilkakrotnie mniejsza od Stanów Zjednoczonych, z terytorium mniejszym od Polski, wielkości dwunastego stanu USA.

A kolonie? Istniały nawet po wojnie.

Kolonie z tubylcami – analfabetami, którzy w ogóle nie żyli w kręgu kultury angielskiej? Kto miałby być tam odbiorcą kultury masowej? Ludzie bez dostępu do dróg, elektryczności, mediów? A w samej Wielkiej Brytanii różnice między Anglikami, Irlandczykami, Szkotami i Walijczykami były żadne w porównaniu do żywiołu, który przyjeżdżał do Ameryki.

Anglia, cokolwiek mówić o skali, to wielkie tradycje kultury, literatury, sztuki.

I one są, mają się świetnie, Anglicy mają wspaniałą kulturę, muzykę klasyczną, której Amerykanie niemal nie mają. Tak, kultura angielska jest potężna, lecz francuska czy niemiecka również, tylko że te kraje nie miały problemu z tożsamością, nie było potrzeby jej tworzenia. A Ameryka miała i ten problem przekuła w sukces.

Całość wywiadu w piątkowym Magazynie DGP