Zaostrza się konflikt między Turcją a Niemcami, a co za tym idzie – również Unią Europejską. Relacje gospodarcze mogą posłużyć Turcji do budowy nowego modelu polityki zagranicznej zdystansowanej od UE, opartej na pragmatyzmie i transakcyjności.

Wewnątrzpolityczny cel, jaki stawia sobie prezydent Turcji Recep Erdogan, to centralizacja władzy dająca mu nieograniczone uprawnienia. Wobec niepewnego wyniku wyznaczonego na 16 kwietnia referendum sprawa wymaga politycznej agitacji w krajach europejskich, ponieważ do dokonania zmiany systemu politycznego w Turcji z parlamentarnego na prezydencki potrzebne są głosy tureckiej diaspory. W Holandii żyje 240 tys. Turków uprawnionych do głosowania w swoim kraju, a w Niemczech jest ich prawie 1,5 mln, co stanowi okręg wyborczy na miarę takich miast jak Ankara, Stambuł czy Izmir. Wojna na słowa przybrała szczególnie spektakularny obrót w związku z niedawnymi wyborami parlamentarnymi w Holandii i tak jak w przypadku Niemiec nadal nie widać znamion deeskalacji. To zresztą już kolejna kampania wyborcza w Turcji, po tej z roku 2014, która przenosi walkę polityczną i problemy tego kraju na grunt niemiecki.

Sytuację w bilateralnych stosunkach turecko-niemieckich dodatkowo komplikuje fakt, że także w Niemczech trwa kampania wyborcza przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi. To kolejny czynnik eskalujący konflikt, bo niemieccy politycy również potrzebują głosów Turków – obywateli RFN. Bitwa na wzajemnie manifestowaną polityczną stanowczość trwa. Zgodnie z logiką kampanii wyborczej ani Erdogan, ani kanclerz Angela Merkel nie mogą okazać braku determinacji w obronie swoich pozycji. Eskalacja wzajemnych pretensji w listopadzie 2016 roku doprowadziła do zamrożenia procesu akcesyjnego Turcji do UE, co spotkało się z ostrą reakcją Ankary .

Niemieckiej liberalno-demokratycznej opinii publicznej nie podoba się silna polityzacja wewnętrznego konfliktu w Turcji i ostre środki podjęte przez Erdogana po nieudanym puczu w lipcu ubiegłego roku. Krytyka ta zaostrzyła się po aresztowaniu kilku niemieckich obywateli, w tym dziennikarza opiniotwórczej gazety Die Welt Deniza Yücela. Yücel to klasyczny przypadek obywatela RFN posiadającego jednocześnie obywatelstwo tureckie. Z tego powodu władze tureckie odmówiły temu niemieckiemu dziennikarzowi prawa do pomocy konsularnej. Erdogan – co w jego zwyczaju – publicznie oskarżył Yücela o szpiegostwo na rzecz RFN.

Zresztą Turcja nie ogranicza się do oskarżania pojedynczych niemieckich obywateli, ale oskarża całe państwo niemieckie o tolerowanie działalności organizacji terrorystycznych, mając na myśli Partię Pracujących Kurdystanu (PKK). To dolewa oliwy do ognia , powodując radykalizację niemieckiej opinii publicznej, która żąda podjęcia zdecydowanych kroków potępiających polityczne czystki w Turcji.

Reklama

Pytanie podstawowe, jakie nasuwa się wraz z tą sytuacją, jest następujące: czy konflikt będzie eskalował poza terminy referendum w Turcji i wyborów parlamentarnych w Niemczech, czy też wraz z osiągnięciem doraźnych celów politycznych w naturalny sposób ulegnie deeskalacji. I pytanie numer dwa: jakie będzie jego przełożenie na stosunki gospodarcze Niemiec i UE z Turcją.
Partnerzy i adwersarze

Najważniejszym partnerem gospodarczym Turcji jest UE – jej eksport wynosi 44,5 proc. ogółu eksportowanych do Turcji towarów. Na drugim miejscu plasuje się Irak, a na trzecim USA. Dla UE Turcja jest czwartym krajem wśród eksporterów i piątym wśród importerów. Mimo to UE pozostaje dla Turcji pierwszym importerem (38 proc.), na drugim miejscu są Chiny, a na trzecim – ze względu na uzależnienie Turcji od importu gazu ziemnego i ropy – Rosja.

Według danych tureckiego urzędu statystycznego (Turkstat) Niemcy są największym odbiorcą tureckich produktów, za nimi plasują się Wielka Brytania i Irak. Same tylko ubrania i obuwie marek takich jak Hugo Boss i Adidas szyte w Turcji i dostarczane do Niemiec mają wartość ok. 3,2 mld euro rocznie. Dla Niemiec Turcja jest przede wszystkim rynkiem zbytu. Obroty handlowe między obu krajami wyniosły w 2015 roku 36,8 mld euro. Turcja notuje tu ujemny bilans handlowy, importując za 10 mld euro więcej, niż wynosi jej eksport do Niemiec (ok. 14 mld euro rocznie). W Turcji działa ok. 6800 niemieckich firm, podczas gdy w Niemczech działa aż 96 tys. przedsiębiorstw tureckich. Bezpośrednie inwestycje niemieckie w Turcji wynoszą 13,13 mld euro, co stawia RFN na drugiej pozycji po Holandii, która zainwestowała w Turcji 22 mld dol.

Gospodarczy krajobraz po puczu nie jest dla Turcji już tak optymistyczny. PKB za 2016 rok jest mniejsze o 1,8 proc. niż w roku poprzednim i najmniejsze od ośmiu lat. Rośnie ryzyko inwestycyjne, upolitycznienie gospodarki skłoniło Niemiecką Izbę Przemysłu i Handlu (DIHT) do wezwania swoich członków do daleko posuniętej ostrożności inwestycyjnej.

Zagraniczne inwestycje bezpośrednie w roku 2016 zmniejszyły się o 31 proc. Niemieckie firmy rzecz jasna nie opuszczą Turcji, ale nie będą inwestować w nowe przedsięwzięcia. Według Banku Światowego wzrost gospodarczy w Turcji w roku 2017 wyniesie 2,7 proc. (wobec niedawnych 9 proc.). Agencja ratingowa Moody’s obniżyła poziom wiarygodności kredytowej tego kraju do poziomu „śmieciowego”.

Turecka lira notuje wyraźne osłabienie bliskie 20 proc., co przy wzroście cen ropy nie jest dobrym prognostykiem dla rozwoju gospodarczego w 2017 roku. Import podrożał średnio o 8 proc. Spada siła nabywcza gospodarstw domowych. Turcy kupili w ubiegłym roku o 10 proc. mniej samochodów importowanych z Niemiec. Gospodarka notuje spadek eksportu, a turystyka spory regres wynoszący ok. 25 proc. mniej niż w latach ubiegłych (dotyczy to turystów z całej UE). Niemcy stanowią tu 15 proc. zagranicznych turystów. Przyjechało ich tylko 4 mln zamiast 5,5 mln.

Oczywiste jest więc, że w interesie Turcji leży, by polityzacja nie objęła stosunków gospodarczych z Unią Europejską. Zwłaszcza, że Turcja nie kwestionuje instytucjonalnej współpracy z UE. A zaawansowany stan współpracy ekonomicznej zdaje się wskazywać na kontynuację współpracy z UE, nawet jeśli Erdogan nazywa ją „geriatryczną” i „stagnacyjną”.

Także Niemcy jako mocarstwo eksportowe i Handelsstaat mają długą tradycję depolityzacji relacji ekonomicznych, traktowania biznesu i polityki rozdzielnie, co udowadniali, utrzymując szerokie stosunki z ZSRR a dziś z Rosją. Różnice politycznych celów i ewentualnych kierunków działania Niemiec i Turcji nie powinny zatem – w myśl dobrze znanej zasady uprawiania Realpolitik – przeszkodzić w dobrze przecież rozwiniętych wzajemnych stosunkach gospodarczych.
Nowy turecki paradygmat polityki zagranicznej

Wszystko wskazuje na to, że stosunki gospodarcze zostaną wprzęgnięte w wyraźnie rysujący się nowy paradygmat polityki zagranicznej Turcji. Położenie Ankary wobec Brukseli wzmacnia przede wszystkim silna pozycja negocjacyjna Turcji w związku z umową dotyczącą imigrantów. Dodatkowym atutem Turcji jest jej położenie geostrategiczne, co czyni z niej jako członka NATO jednego z kluczowych partnerów krajów UE w kwestiach bezpieczeństwa.

W koncepcji poszukiwania swojego miejsca na mapie politycznej świata Turcja doskonale wyczuwa nowy trend globalnej integracji gospodarczej opartej na pragmatyzmie i transakcyjności. Już sześć lat temu Erdogan zapowiedział w wywiadzie dla Newsweeka zwrot w kierunku krajów arabskich. Dziś Bliski Wschód, pomimo poważnych turbulencji, to 26 proc. eksportu i 11proc. importu Turcji. W nowej konfiguracji stosunków z Rosją, z którą obok Iranu Turcja występuje jako polityczny gracz na Bliskim Wschodzie w związku z konfliktem syryjskim, pojawia się również silny czynnik gospodarczy. Zysk z eksportu do Rosji wynosi 6 mld dol. rocznie. Oba państwa są założycielami wspólnego funduszu inwestycyjnego w wysokości 1 mld dolarów. Zawarto również porozumienie na budowę nowego gazociągu Turkish Stream dostarczającego 16 mld m sześć. gazu na rynek turecki, planowana jest też budowa przez Rosjan elektrowni atomowej, choć tu perspektywa realizacji tego projektu wydaje się odległa.

Także Wielka Brytania po Brexicie potrzebuje nowych przyjaciół, stąd niedawna wizyta Theresy May w Ankarze. Turcja ma porozumienie handlowe z Wielką Brytanią, która ma ponad 8 proc. udziału w tureckim eksporcie. To m.in. na umowie z brytyjską firmą BAE Systems opiera Turcja swój ambitny plan modernizacji technologicznej. Plan ten zakłada rozwinięcie do roku 2023 produkcji własnej samolotów myśliwskich, helikopterów i aparatów bezzałogowych.

Turcja liczy także na nowe otwarcie w kontaktach z USA. Erdogan był jednym z pierwszych rozmówców prezydenta Donalda Trumpa tuż po jego zaprzysiężeniu. Usłyszał od niego, że „Turcja to bliski i długoterminowy partner USA”. Jednak od tamtego czasu nie padły żadne konkrety, jeśli nie liczyć dekretów prezydenta USA zakazujących przyjazdu muzułmanów, które zdezorientowały Erdogana.

Ewentualną emancypację Turcji i oderwanie się od UE ułatwia ferment intelektualny, który generuje Brexit i nowe pomysły na koegzystencję oraz współdziałanie UE i państw pozostających w jej orbicie. Jak formułują to analitycy z brukselskiego think tanku Breugel, wyraźnie rysuje się grupa państw położonych na zewnętrznym kręgu UE, takich jak Wielka Brytania i Norwegia czy Ukraina i Turcja. Te państwa wymagają osobnego potraktowania i nowej formuły współpracy. W tak rozumianym nowym modelu współpracy wokółeuropejskiej pozycja Turcji mogłaby się znacznie wzmocnić. Przestaje ona być wiecznym aspirantem do UE, a staje się partnerem nowego rozdania politycznego.
Konkluzje

Turcja świadomie dąży do dywersyfikacji współpracy gospodarczej z zagranicą, wyraźnie moderując swoje relacje z dotychczas najmocniejszymi partnerami, to jest z UE i Niemcami. Jak się wydaje, stosunki Turcji z UE ulegną istotnej ewolucji w kierunku silnej polityzacji. Turcja częściej będzie negocjować z pozycji siły, wykorzystując mniejszości jako środek eskalacji napięcia, zwłaszcza poprzez wpływ na wewnętrzną politykę państw europejskich, gdzie najbardziej zagrożone są Niemcy. Można też założyć, że autorytarny system rządów będzie oparty raczej na wzorcach rosyjskich niż unijnych, co doprowadzi do sekurytyzacji polityki gospodarczej i zaangażowania jej w rozgrywki polityczne Ankary.

Strona europejska nie jest jednak wobec nowej polityki Turcji bezsilna i dysponuje poważnymi ekonomicznymi argumentami. Jednym z nich jest niewątpliwie wysokie dokapitalizowanie gospodarki tureckiej przez Niemcy. W roku 2015 wyniosło ono 826 mln euro. Unia przeznaczyła na dofinansowanie Turcji 3 mld euro w latach 2016-2017 i podobną sumę przewiduje na lata 2018/2019. Cofniecie tych środków oznaczałoby dla tureckiej gospodarki poważne kłopoty.

Autor: Dr Juliusz Michał Maliszewski, Zakład Badań Konfliktów Akademii Finansów i Biznesu Vistula