Większość z 600 delegatów wypowiedziała się w głosowaniu przeciwko dyskusji nad projektem uchwały programowej autorstwa Petry, co uznano za prestiżową porażkę szefowej partii.

Uczestnicy zjazdu zgotowali natomiast gorącą owację współprzewodniczącemu AfD i rywalowi Petry, Joergowi Meuthenowi, który w swoim wystąpieniu wykluczył koalicję z innymi partiami reprezentowanymi w parlamencie, opowiadając się za "fundamentalną opozycją".

Polityka migracyjna rządu skończyła się fiaskiem, kanclerz Angela Merkel, szef SPD Martin Schulz i działaczka Zielonych Claudia Roth są naszymi przeciwnikami - mówił Meuthen. AfD nie wejdzie "ani dzisiaj, ani jutro, nigdy" w koalicję z tymi partiami - dodał. Poczekamy, aż nasze poglądy zdobędą większość - kontynuował 41-letni ekonomista.

"Nie chcemy stać się mniejszością we własnym kraju, a częściowo już nią jesteśmy" - powiedział Meuthen, zauważając, że kiedy w sobotnie południe idzie przez śródmieście swojego miasta, to spotyka "jeszcze tylko pojedynczych Niemców".

Reklama

W przemówieniu na otwarcie dwudniowego zjazdu Petry argumentowała, że "głośne mniejszości" nie powinny decydować o wizerunku kierowanego przez nią ugrupowania.

Petry powiedziała, że rozumie obawy delegatów przed konfrontacją (pomiędzy siłami pragmatycznymi a prawicowo-nacjonalistycznymi), jednak unikanie jej jest błędem i świadczy o braku odwagi. Przypomniała, że dewizą partii jest hasło "Odwaga (głoszenia) prawdy".

Petry podkreśliła, że przed wyborami regionalnymi w Nadrenii Północnej-Westfalii w maju i wyborami do Bundestagu 24 września AfD musi powiedzieć wyborcom, czy ma w perspektywie najbliższych pięciu lat "realistyczną opcję władzy". Petry uważa, że początkowo antysystemowa partia nie powinna rezygnować z udziału we władzy i powinna w przyszłości być zdolna do wchodzenia w koalicje. Skrzydło prawicowo-nacjonalistyczne, którego reprezentantem jest Bjoern Hoecke, jest temu przeciwne.

Jednym z tematów zjazdu ma być wyznaczenie osoby lub grupy osób, które mają być liderami na listach wyborczych do Bundestagu. Petry nieoczekiwanie zrezygnowała z ubiegania się o tę funkcję wyborczej jedynki.

Hoecke wywołał w styczniu skandal, określając Pomnik Ofiar Holokaustu w Berlinie mianem "hańby" i zarzucając Niemcom pielęgnowanie mentalności narodu pokonanego.

"My Niemcy, nasz naród, jesteśmy jedynym narodem na świecie, który wystawił sobie pomnik hańby w samym sercu swojej stolicy" - powiedział Hoecke podczas spotkania w Dreźnie.

Petry domagała się szybkiego wykluczenia Hoeckego z partii, jednak część działaczy stanęła w jego obronie. Polityk zagroził w przypadku wykluczenia go rozłamem w AfD. Do polityków broniących kontrowersyjnego działacza z Turyngii należy rywal Petry w walce o przywództwo partii - szef AfD w Brandenburgii Alexander Gauland.

Ostra walka wewnętrzna doprowadziła do spadku poparcia dla AfD, która w ubiegłym roku odniosła szereg spektakularnych sukcesów w wyborach regionalnych, a obecnie przeżywa kryzys. Poparcie w sondażach, sięgające w zeszłym roku 16 proc., spadło obecnie poniżej 10 proc.

AfD powstała cztery lata temu jako liberalne ugrupowanie zrzeszające przeciwników europejskiej waluty euro. W związku z rosnącą falą uchodźców napływających do Niemiec w 2015 roku partia rzuciła hasło zamknięcia granic dla imigrantów z krajów islamskich, co przyniosło jej skokowy wzrost poparcia.

Uchwalony w zeszłym roku program postuluje walkę z ortodoksyjnym islamem. Partia domaga się też ograniczenia kompetencji Unii Europejskiej i wzmocnienia kompetencji państw narodowych oraz postuluje wycofanie z Niemiec zagranicznych oddziałów wojskowych i broni atomowej. Opowiada się za naprawą relacji z Rosją.

Przed rozpoczęciem zjazdu w sobotę rano doszło do przepychanek policji z lewicowymi radykałami, którzy usiłowali zablokować delegatom drogę do hotelu. Dwóch funkcjonariuszy odniosło obrażenia - podała telewizja ARD. W ciągu dnia w Kolonii odbyły się wiece i marsze przeciwko AfD. Wzięło w nich udział 10-15 tys. osób, znacznie mniej niż zapowiadano. Porządku w mieście strzeże 4 tys. policjantów.

Zjazd AfD odbywa się pięć miesięcy przed wyborami do Bundestagu. Eurosceptycy liczą na wprowadzenie po raz pierwszy w historii partii swoich przedstawicieli do parlamentu.

Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)