Czynnikiem decydującym o dynamice wzrostu jest jakość polityki gospodarczej. Nie ma dowodów, że przyjęcie wspólnej waluty hamuje wzrost gospodarczy. Kryzysu finansowego doświadczyły i kraje ze strefy euro, i te które doi niej nie należały.
ikona lupy />
Inflacja / Media

Poza pierwszą dwunastką krajów, które wprowadziły wspólną walutę w formie gotówkowej 1 stycznia 2002 roku, do strefy euro przystąpiło siedem innych . Są to – w kolejności przystępowania – Słowenia (1 stycznia 2007 r.), Cypr (1 stycznia 2008 r.), Malta (1 stycznia 2008 r.), Słowacja (1 stycznia 2009 r.), Estonia (1 stycznia 2011 r.), Łotwa (1 stycznia 2014 r.) i Litwa (1 stycznia 2015 r.).

Euro jest też walutą obowiązującą w kilku krajach nie należących do Unii Europejskiej, a tym samym do strefy euro: Monako, San Marino, Watykanie, Andorze, Czarnogórze, Kosowie. O ile cztery pierwsze państwa to enklawy mające znaczenie głównie symboliczne, a państwowość Kosowa jest kwestionowana przez wiele krajów, o tyle Czarnogóra jest pełnoprawnym państwem, mającym szanse na dołączenie do Unii Europejskiej. W 1999 roku z powodu hiperinflacji, która dotknęła jugosłowiańskiego dinara, władze Czarnogóry wprowadziły niemiecką markę jako drugą oficjalną walutę, w roku 2000 marka stała się jedyną oficjalną walutą na terytorium Czarnogóry, a w 2002 marka niemiecka została zastąpiona przez euro.

Warto przypomnieć, że w 2001 roku Jacek Rostowski i Andrzej Bratkowski (był wówczas wiceprezesem NBP) proponowali jednostronne przyjęcie w Polsce euro przed wejściem do Unii Europejskiej. Dziś z uwagi na kryzys, jaki w latach 2009-2013 przeszło kilka krajów strefy euro, sceptycyzm wobec wspólnej waluty jest znaczne większy niż przed 15 laty.

Reklama

Obawy inflacyjne

Badania opinii publicznej wskazują na to, że jedną z przyczyn niechęci do wspólnej waluty jest spodziewany wzrost cen. Według „Monitora opinii publicznej” Ministerstwa Finansów wzrostu cen po wprowadzeniu euro obawia się ok. 60 proc. Polaków. Innych ujemnych efektów wprowadzenia euro (pogorszenia własnej sytuacji finansowej, wzrostu biedy i nierówności, kłopotów finansowych kraju) spodziewa się dwukrotnie mniej obywateli. Obawy przed wzrostem cen są najważniejszą przyczyną sceptycyzmu wobec euro także w innych krajach.

Statystyki nie potwierdzają pojawienia się znacznie wyższej inflacji po przystąpieniu do strefy euro, choć w kilku przypadkach zjawisko takie w umiarkowanej skali wystąpiło. W Słowenii inflacja (HICP) w pierwszym roku przyjęcia euro (2007) wzrosła z 2,5 proc. do 3,8 proc., a w kolejnym do 5,5 proc. Na Malcie w pierwszym roku (2008) inflacja wzrosła z 0,7 proc. do 4,7 proc. W kolejnym spadła do 1,8 proc. Na Cyprze wystąpiło podobne zjawisko – inflacja wzrosła z 2,2 proc. do 4,4 proc., po czym spadła do 0,9 proc. Na Słowacji – największym kraju spośród siódemki, która weszła do strefy euro w ostatnich dziesięciu latach) – inflacja w pierwszym roku (2009 r.) spadła z 3,9 proc. do 0,9 proc. Spadek inflacji zanotowano też w Estonii i na Litwie, a na Łotwie utrzymała się niska inflacja.

ikona lupy />
Ceny towarów i usług / Media

Wskaźniki statystyczne nie przekonują jednak części obywateli, którzy nawet w okresie statystycznej deflacji są przekonani, że ceny kupowanych przez nich dóbr i usług rosną. Wynika to z przyczyn psychologicznych. Daniel Kahneman, psycholog, który otrzymał nagrodę Nobla z ekonomii, wykazał, że straty odczuwamy znacznie silniej niż zyski. Jeżeli zatem w koszyku dóbr i usług niektóre elementy tanieją, a inne drożeją, te drugie uważamy za rzeczywisty wskaźnik inflacji. W dodatku każdy ma indywidualny koszyk, który może znacznie odbiegać od statystycznego.

Na Litwie, która wprowadziła euro 1 stycznia 2015 roku, badania opinii publicznej przeprowadzone po kilku miesiącach wykazały, że aż 95 proc. respondentów uważało, iż wprowadzenie euro miało wpływ na wzrost cen. W grupie wiekowej od 65 do 74 lat 75 proc. osób uważało, że ceny wzrosły znacznie. Tymczasem według Litewskiego Urzędy Statystycznego w grudniu 2015 roku ceny dóbr i usług (CPI) były o 0,1 proc. niższe niż w grudniu 2014 roku. W latach poprzedzających akcesję do strefy euro ceny rosły rocznie o 2-3 proc., aczkolwiek w 2014 roku na Litwie, podobnie jak w wielu krajach europejskich, zaczęła się niewielka deflacja.

Według portalu Numbeo ceny dóbr i usług na Litwie są wyższe niż w Polsce. Nie wynika to jednak z przyjęcia euro, lecz z wcześniejszej struktury cen. Porównania cen między Polską a krajami strefy euro zależą od kursu złotego. Im złoty jest słabszy, tym ceny w Polsce w przeliczeniu na euro są niższe, choć nie ma to żadnego znaczenia dla siły nabywczej polskich konsumentów.

Wprowadzenie jednolitej waluty nie powoduje ujednolicenia cen, nawet w krajach sąsiednich. Dotyczy to zwłaszcza tzw. dóbr niehandlowych, które nie podlegają wymianie międzynarodowej, ale także części dóbr handlowych. Może się to wiązać z różnymi stawkami podatków pośrednich, poziomem wewnętrznej konkurencji, która wymusza niskie marże, przyzwyczajeniami konsumentów itd.

Kryzys finansowy

Kryzys finansowy w kilku krajach pokazał wady wspólnej waluty, przede wszystkim brak możliwości absorbcji zewnętrznych szoków przez dewaluację waluty. Należy jednak zauważyć dwie sprawy.

Po pierwsze – wspólna waluta nie była źródłem kryzysu, a co najwyżej utrudniała wychodzenie z niego. Niektóre kraje – zwłaszcza Grecja, Włochy i Portugalia – w momencie wchodzenia do strefy euro były dalekie od spełnienia kryteriów z Maastricht i ich przyjęcie wynikało z kalkulacji politycznych, a nie ekonomicznych. Większość krajów strefy euro doznało w 2009 roku recesji, ale zachowało stabilność.
Po drugie – kryzysu finansowego doświadczyło też kilka krajów europejskich, nie należących do strefy euro. Najgłębszą recesję przeszły trzy kraje bałtyckie: Litwa, Łotwa i Estonia. Miały sztywny kurs (currency board) jeszcze przed przystąpieniem do Unii Europejskiej, a ich waluty weszły do ERM2 niemal natychmiast po przystąpieniu.

Sztywny kurs oznaczał, że kraje te de facto były już w strefie euro. Efektem był znaczny napływ kapitału zagranicznego, przyspieszenie wzrostu i powstanie znacznych deficytów na rachunku bieżącym bilansu płatniczego, sięgających 20 proc. PKB. Gdy w 2008 roku kapitał zaczął się wycofywać do miejsc bezpiecznych, kraje bałtyckie przeżyły głęboki kryzys. Eksperci MFW doradzali dewaluację walut, czyli wyjście z ERM2, i odroczenie wejścia do strefy euro. Zamiast tego kraje te zdecydowały się na dewaluację wewnętrzną, tzn. obniżenie wynagrodzeń, emerytur i konsumpcji, utrzymując sztywne waluty.

Także Słowenia i Cypr przeżyły kryzys finansowy. W obu tych krajach jego źródłem były banki. Słowenia weszła do strefy euro już w 2007 roku, a słoweński tolar był w ERM2 od 28 czerwca 2004 roku. W latach 2004-2007 słoweńska gospodarka szybko rosła, korzystając z napływu kapitału zagranicznego. Sytuacja zaczęła się zmieniać w miarę pogłębiania się globalnego kryzysu finansowego. W 2009 roku recesja wyniosła -7,8 proc. W 2012 i 2013 roku wystąpił na Słowenii kryzys bankowy, a w jego efekcie kolejna recesja. Przyczyną kryzysu była błędna polityka kredytowa, zwłaszcza w bankach państwowych. Nie sposób go wiązać z obecnością w strefie euro.

Również kryzys bankowy na Cyprze był jedynie pośrednio związany z obecnością w strefie euro. Jego główne przyczyny to: zaangażowanie się banków cypryjskich w zakupy papierów wartościowych banków greckich, nadmierna wielkość banków cypryjskich, zasilanych przez kapitał rosyjski i niezdywersyfikowana gospodarka wyspy, zależna od turystyki.

Kryzys finansowy przeżyły także Węgry, nienależące do strefy euro, a także będące poza Unią Europejską Islandia i Ukraina.

Gospodarka węgierska rosła po wejściu do Unii Europejskiej wolniej niż innych krajów regionu środkowoeuropejskiego. W roku 2007 tempo wzrostu spadło poniżej 1 proc., gdy reszta krajów w regionie pędziła aż za szybko. Wolne tempo mogło być zresztą atutem w okresie kryzysu. Mogło oznaczać, że napięcia w gospodarce są mniejsze niż gdzie indziej. Ale ogromny deficyt budżetowy spowodował, że inwestorzy uciekli z Węgier wcześniej niż z innych krajów.

Kryzys zaczął się nad Dunajem już w połowie 2007 roku. Przez lata Narodowy Bank Węgier manipulował kursem forinta i osłabiał go, by pomóc eksportowi. W efekcie zaufanie do forinta było mniejsze niż do innych walut. Na jesieni 2008 roku zaczęła się paniczna ucieczka kapitału z Węgier i rząd zaczął mieć trudności ze sprzedażą obligacji, a waluta węgierska zaczęła gwałtownie tracić na wartości. Narodowy Bank Węgier poprosił o 5 mld euro pożyczki w Europejskim Banku Centralnym, a rząd ogłosił cięcia w budżecie na kolejny rok. Wreszcie wystąpił do Międzynarodowego Funduszu Walutowego o pomoc. W listopadzie 2008 roku MFW zaaprobował węgierski plan reform i wspólnie z Komisją Europejską oraz Bankiem Światowym przyznał 20 mld euro wsparcia. Kredyt został spłacony w całości do roku 2016.

Islandia to mały, bo liczący nieco ponad 300 tys. mieszkańców, bogaty kraj. Od roku 2000 do trzech islandzkich banków – Kaupthing, Landsbanki i Glitnir – zaczął napływać zagraniczny kapitał wielokrotnie przekraczający wielkość islandzkiego PKB. Landsbanki założył fundusz inwestycyjny Icesave, który przyjmował przez internet oszczędności obywateli brytyjskich i holenderskich, oferując im korzystne warunki i prowadząc za granicą agresywną kampanię reklamową. Banki z kolei pożyczały na niski procent islandzkim i zagranicznym firmom i kupowały zagraniczne instrumenty finansowe.

Globalny kryzys finansowy uderzył jesienią 2008 roku z ogromną siłą w islandzkie banki. Okazało się, że nie będą one w stanie ściągnąć długów o wartości 85 mld dol. przy PKB o wartości ok. 13 mld dol. Islandzka korona zaczęła pikować – straciła 50 proc. wartości wobec euro – a ponieważ firmy miały kredyty nominowane w walutach obcych, groźba bankructwa całej gospodarki stała się realna. W 2009 roku PKB Islandii spadło o 6,8 proc., a w kolejnym roku – o dalsze 4 proc.

Kraj został uratowany dzięki 10 mld dolarów pożyczki z MFW. Banki zostały przejęte przez państwo, a następnie szybko ponownie sprywatyzowane (z wyjątkiem Landsbanki).

Gospodarka ukraińska zareagowała na kryzys wyjątkowo szybko i boleśnie. Nastąpił ostry spadek produkcji przemysłowej, dewaluacja hrywny i głęboka recesja.

Przed światowym kryzysem Ukraina przeżyła pięć zasobnych lat. Napływ zagranicznego kapitału – zarówno w postaci inwestycji bezpośrednich, jak i pożyczek – sprawił, że wiosną 2008 roku Narodowy Bank Ukrainy uznał, że hrywna powinna zostać zrewaluowana. Jesienią sytuacja zmieniła się dramatycznie. Skończyły się zagraniczne pożyczki i kapitał zaczął z Ukrainy uciekać. Ale to był dopiero początek nieszczęść.

Ukraina, inaczej niż Polska, w niewielkim stopniu zmieniła strukturę gospodarki. Odziedziczone po socjalizmie wielkie kombinaty – przejęte przez miejscowych oligarchów – są kręgosłupem gospodarki. Eksport stali i żelaza stanowił w 2007 roku 34 proc. eksportu ukraińskiego. Ukraina była beneficjentem koniunktury napędzanej przez żarłoczną gospodarkę chińską. Ceny stali w latach 2003-2008 wzrosły na światowych rynkach więcej niż trzykrotnie. Na jesieni 2008 roku koniunktura się załamała. Ceny spadły gwałtowniej, niż rosły w poprzednich latach. Co gorsza, i przy takiej cenie nie było komu sprzedawać.

Banki ukraińskie brały kredyty za granicą i udzielały ich na rynku wewnętrznym przedsiębiorstwom i konsumentom. Gdy wielu klientów przestało płacić, banki stały się niewypłacalne. W listopadzie 2008 roku MFW zatwierdził kredyt dla Ukrainy w wysokości 16,4 mld dolarów.

Dynamika kryzysów w tych trzech krajach była podobna do dynamiki kryzysów w Irlandii, na Cyprze i na Słowenii, a więc w krajach będących w strefie euro.

Euro wzmacnia, czy hamuje

Przed wprowadzeniem wspólnej waluty przewidywano, że spowoduje ona wzrost obrotów handlowych, a tym samym przyspieszy wzrost gospodarczy. Ekonomiści zwracali uwagę przede wszystkim na zniknięcie ryzyka kursowego w handlu wewnątrz strefy euro oraz wzrost konkurencji, który wymusi poprawę efektywności przedsiębiorstw. Kryzys finansowy, którego epicentrum znajdowało się w USA, a nie w Europie, zniweczył te nadzieje. Także w Polsce zaczęły przeważać nastroje niechętne wobec euro. Ale porównanie dynamiki krajów, które przyjęły euro i tych, które utrzymały suwerenne waluty nie daje jednoznacznej odpowiedzi na pytanie – czy euro wzmacnia, czy osłabia dynamikę gospodarczą.

Krajem, który w latach 2004-2016 miał najwyższy wzrost gospodarczy, była Słowacja będąca w strefie euro od ośmiu lat. Okres ten biorę pod uwagę, gdyż w roku 2004 nastąpiło rozszerzenie UE o dziesięć krajów, w tym Polskę i Słowację.

Mimo światowego kryzysu finansowego Słowacja zdecydowała się wprowadzić euro 1 stycznia 2009 roku. Słowacka korona została wprowadzona do systemu ERM-2 w nocy z 25 na 26 listopada 2005 roku. Parytet EUR/SKK został ustalony na poziomie 38,445, pasmo wahań na+/-15% (32,6868 – 44,2233). Później ten poziom zmieniono na 35,4424 i ostatecznie 28 maja 2008 roku na 30,126 koron za euro.

Słowacja nie mogąc absorbować szoku, spowodowanego kryzysem finansowym, który zaczął się w USA w roku 2009, przeżyła recesję. Jej gospodarka skurczyła się o ponad 5 proc. Ale w kolejnych latach utrzymywała dość wysoką dynamikę. Nasi południowi sąsiedzi nie zaliczyli ponownej recesji, którą Unia Europejska i strefa euro przeszły w roku 2012. Słowacja jest największym krajem, który dołączył do strefy euro później niż pierwsza dwunastka. Jest znacznie mniejsza niż Polska, ale pod niektórymi względami może być dla nas punktem odniesienia – nie miała currency board, nie weszła do ERM2 zaraz po wejściu do Unii Europejskiej, poziom PKB na głowę mieszkańca w obu krajach jest zbliżony, podobnie jak parametry odnoszące się do sytuacji społecznej. Według danych Eurostatu w roku 2016 wynagrodzenie w gospodarce Słowacji za godzinę wyniosło 7,7 euro, a w Polsce 7,0 euro. Przykład Słowacji pokazuje, że relatywnie niski poziom PKB na głowę mieszkańca nie jest przeszkodą w obecności w strefie euro.

W rankingu najszybciej rozwijających się gospodarek UE w latach 2004-2016 Polska zajęła drugie miejsce (wzrost PKB o 55,8 proc.), a trzecie miejsce Malta (52,1 proc.) – kraj, który jest w strefie euro. Wśród maruderów są: Chorwacja (poza strefą euro – przyrost o 7,1 proc.), Cypr – (strefa euro, przyrost o 10,3 proc.), oraz Węgry (poza strefą euro – przyrost o 15,5 proc.)

Nie ma dowodów, że przyjęcie wspólnej waluty hamuje wzrost gospodarczy. Czynnikiem decydującym o dynamice jest jakość polityki gospodarczej.

Autor: Witold Gadomski