Tylko wydatki na ochronę społeczną mają rosnąć wyraźnie szybciej niż gospodarka.
Polskie finanse publiczne bardziej solidarne niż liberalne: duży wzrost znaczenia socjalu zakłada nowa wersja programu konwergencji przygotowana przez Ministerstwo Finansów. To dokument, który polski rząd co roku przesyła Komisji Europejskiej. Na jego podstawie Bruksela sprawdza, czy spełniamy unijne warunki związane z dozwolonymi poziomami deficytu finansów i długu publicznego.
W wersji programu, którą dziś zajmie się Rada Ministrów, zapisano, że w 2020 r. ochrona społeczna ma kosztować ok. 16,7 proc. PKB. W 2015 r., gdy PiS obejmował władzę, wydawano na ten cel 15,9 proc. PKB. Ten wzrost to wyjątek, bo większość pozostałych wydatków publicznych ma kształtować się tak, jak na to pozwoli koniunktura gospodarcza. Ich udział w PKB albo się nie zmieni, albo nawet nieznacznie spadnie.
Zdaniem ekonomistów rząd daje wyraźny sygnał, że będzie zmierzał w stronę państwa socjalnego, w którym ochrona społeczna jest jednym z najważniejszych celów do sfinansowania. Dla prof. Elżbiety Mączyńskej, prezes Towarzystwa Ekonomistów Polskich, to nic złego. Jak mówi, przez niemal cały okres transformacji kolejne ekipy rządowe skupiały się na generowaniu wzrostu gospodarczego, zaniedbując podział jego owoców. – To czytelna zmiana priorytetów na rzecz zwiększania wagi spraw społecznych. Dotąd wydatki społeczne były najbardziej marginalizowane, na co zwracała uwagę nawet Komisja Europejska – stwierdza prof. Mączyńska.
Główny ekonomista Crédit Agricole dr Jakub Borowski zaleca jednak ostrożność. Jak mówi, radykalne zwiększanie wydatków społecznych może powodować spadek oszczędności w gospodarce. Zwłaszcza gdy nie jest to gospodarka zbyt zamożna. – Potrzebujemy oszczędności, by mieć z czego finansować inwestycje. To dzięki nim będziemy mogli nadal doganiać rozwinięte gospodarki – akcentuje Jakub Borowski. ⒸⓅ
Reklama

>>> Czytaj też: Czy Niemcy rzeczywiście prowadzą nieuczciwą politykę handlową?