ikona lupy />
Dług publiczny krajów błlkańskich / Media

W roku 2016 wydawało się, że Bośnia i Hercegowina (BiH, nazywana też Bośnią) – państwo federacyjne utworzone po wojnie bałkańskiej z początku lat 90. XX wieku na mocy układu pokojowego w Dayton (1995) – wychodzi na prostą. W lutym 2016 roku kraj złożył aplikację o członkostwo w Unii Europejskiej, a we wrześniu dokument ten został zaakceptowany. W ten sposób Bośnia stała się państwem stowarzyszonym z UE (ale jeszcze nie kandydatem).

Problem w tym, że przyszedł rok 2017. „Nowy rok, nowy kryzys polityczny w Bośni” – tak zaczyna się raport Raiffeisen Research z marca 2017 roku (sporządzony przez ekspertów Raiffeisen Bank Bosna i Hercegovina). Pod znakiem zapytania stanął program finansowania potrzeb Bośni z pieniędzy Międzynarodowego Funduszu Walutowego, a może nawet jej wejście do UE.

Demony wojny się obudziły…

Reklama

Co się stało? W I kwartale tego roku znów odżyły w Bośni demony wojny. I zaczęły paraliżować działalność organów władzy BiH. Ale po kolei. Potrzebne jest pewne wprowadzenie.

Ustrój polityczny Bośni został zaprojektowany w Dayton. Składa się ona z Federacji BiH (FBiH), Republiki Serbskiej (RS) i dystryktu Brczko. Władzą wykonawczą jest Prezydium BiH, w którego skład wchodzą Bośniak i Chorwat wybierani w Federacji oraz Serb wybierany w Republice Serbskiej. Władzą ustawodawczą jest Zgromadzenie Parlamentarne złożone z Izby Reprezentantów i Izby Narodów.

W lutym praca Prezydium została sparaliżowana, a w parlamencie zawrzało. Przedstawicieli narodów zamieszkujących Bośnię poróżniła decyzja Federacji BiH o odwołaniu od wyroku Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości w Hadze z lutego 2007 roku dotyczącego m.in. masakry w Srebrenicy. Przedstawiciele Federacji stwierdzili, że nie mogą pogodzić się z tym, iż w uzasadnieniu do wyroku Trybunał de facto zdjął odpowiedzialność z Republiki Serbskiej za masakrę.

„Temat odwołania od wyroku Trybunału wywołał napięcia polityczne we wszystkich organach BiH. […] Oczekujemy kontynuacji reform gospodarczych w Bośni, ale tempo tych reform może znacząco zwolnić w wyniku tarć i braku kooperacji między organami władzy” – napisali eksperci Raiffeisen Research we wspomnianym raporcie.

Jako niemożliwe w kontekście takich wydarzeń jawi się stworzenie wspólnego rynku na Bałkanach, do czego w połowie marca nawoływał w Sarajewie Johannes Hahn, komisarz UE ds. rozszerzenia Wspólnoty. Według niego państwa bałkańskie mogłyby odnieść spore korzyści z zacieśnienia współpracy, a rezultatem mogłoby być powstanie nawet 80 tys. miejsc pracy. Czy to był głos wołającego na puszczy?

…i rzucają kłody pod nogi bośniackiej gospodarce

W połowie kwietnia już było wiadomo, że analitycy Raiffeisen Research mieli rację: przez kłótnie polityczne parlament Bośni nie zdołał w terminie przyjąć wszystkich zmian w prawie, których wymagał Międzynarodowy Fundusz Walutowy (chodzi m.in. o prawo dotyczące instytucji finansowych oraz prawo podatkowe w zakresie akcyzy). Ponieważ pakiet przepisów nie został uchwalony, fundusz zamroził przesłanie do Bośni środków pomocowych w wysokości 563,3 mln euro, które mają do niej trafiać na mocy porozumienia z września 2016 roku. Co prawda izba wyższa parlamentu na specjalnym posiedzeniu 7 kwietnia w końcu przyjęła ustawy, ale do 19 kwietnia nie przyjęła ich izba niższa, która na posiedzeniu w dniu 20 kwietnia skierowała prace nad tymi przepisami na „ekspresową ścieżkę”.

Jeśli jednak wymagane przez MFW zmiany w prawie nie zostaną uchwalone do końca kwietnia, Bośni grozi to, że wyschnie jedno z najważniejszych źródeł finansowania zewnętrznego. Portal „Sarajevo Times” zaczął się więc zastanawiać na poważnie, czy Bośni grozi grecki scenariusz.

19 kwietnia MFW obniżył prognozę tempa wzrostu PKB Bośni w 2017 roku do 3 proc. z 3,2 proc. Fundusz uważa, że w 2018 roku gospodarka BiH urośnie o 3,5 proc., a w 2022 roku aż o 4 proc.

Bośnia nie jest co prawda zbyt mocno zadłużonym krajem (relacja długu publicznego do PKB wynosi około 43 proc., podczas gdy średnia dla krajów strefy euro to 90 proc.), ale w dużej części zależnym od środków pochodzących z instytucji międzynarodowych.

ikona lupy />
PKB per-capita w BiH / Media

– Nie jesteśmy uzależnieni od zewnętrznych transferów, ale też nie jesteśmy zdolni do samodzielnego finansowania się. BiH musiałaby dużo zapłacić inwestorom, by zachęcić ich do kupna długoterminowych obligacji skarbowych, więc bardziej opłaca się otwierać linie kredytowe w takich instytucjach jak MFW. Jest to zresztą charakterystyczne dla krajów z regionu. Nawet Serbia i Chorwacja nie mogą się zupełnie suwerennie finansować długiem – tłumaczy w rozmowie z Obserwatorem Finansowym Ivona Zametica, analityk Raiffeisen Bank Bosnia i Hercegovina.

Mimo relatywnie niskiego zadłużenia i stabilnego systemu bankowego – na czele z niezależnym i cieszącym się niezłą opinią bankiem centralnym, który utrzymuje inflację w ryzach – Bośnia nie jest zbyt dobrze oceniana przez agencje ratingowe. S&P trzyma jej rating na poziomie B z perspektywą stabilną (podobnie jak w przypadku Kamerunu i Jamajki). Moody’s ocenia BiH na B3 z perspektywą stabilną (tak sam, jak Egipt i Mołdawię).

Niezbyt dobrze oceniają Bośnię także… ludzie, dla których jest ona ojczyzną. W 2015 roku aż 1,65 mln osób urodzonych w BiH mieszkało poza jej granicami – to aż 30 proc. narodu. Pod tym względem BiH zajmowała pierwszą pozycję na świecie, wyprzedzając Albanię i Jamajkę (tak wynika z badania Pew Research Centre przeprowadzonego na danych ONZ).

W Serbii i Albanii jest lepiej, a kiedyś tak nie było

Tymczasem Bośnia stoi przed poważnymi wyzwaniami i ma co reformować, a do tego potrzeba finansowania. Wiele międzynarodowych instytucji wskazuje na zbyt rozrośnięty sektor publiczny (w BiH funkcjonuje wciąż wiele przedsiębiorstw państwowych, które należałoby sprywatyzować) oraz konieczność uregulowania rynku energetyki.

Można pokusić się o stwierdzenie, że ostatnie 20 lat Bośnia zmarnowała. W rankingu Doing Business Banku Światowego osuwa się w dół i zajmuje już najgorsze miejsce spośród krajów Starego Kontynentu – jest na 81. pozycji, między Ukrainą a Wietnamem. Sądownictwo w BiH działa fatalnie – firmy czekają na wyroki w sprawach gospodarczych średnio 702 dni, czyli sześć razy dłużej niż w innych krajach europejskich. Gdy spojrzymy na PKB per capita ważony parytetem siły nabywczej, to zobaczymy, że Bośnia została wyprzedzona przez Albanię i Serbię – kraje, które w połowie lat 90. XX wieku były w gorszej sytuacji ekonomicznej.

– To prawda, że sąsiedzi w ostatnich latach rozwijają się prężniej od nas. Nie ukrywajmy, proces podejmowania decyzji politycznych w naszym kraju jest skomplikowany. To spowalnia rozwój gospodarczy i wykorzystanie środków. Rozwój eksportu, którego ostatnio doświadczamy, to zasługa prywatnych firm i aktywnych obywateli. Kondycja gospodarcza Bośni wyglądałaby o wiele lepiej, gdyby nie skomplikowana sytuacja polityczna – przyznaje Ivona Zametica.

Analityk Raiffeisen Banku wskazuje, że to jak bardzo problemy ze sfery politycznej wpływają na gospodarkę, widać najlepiej po danych dotyczących napływu bezpośrednich inwestycji zagranicznych. W 2015 roku ich wartość sięgnęła 1,4 proc. PKB, tymczasem w 2014 roku było to 2,6 proc. PKB.

Dwa rynki finansowe, dwie giełdy, dwa porządki prawne

Podziały widać jak na dłoni, gdy zerknie się na rynek finansowy. Tak mały kraj, jak BiH, ma dwie giełdy papierów wartościowych (w Sarajewie i Banja Luce), dwa oddzielne depozyty papierów oraz dwa oddzielne systemy nadzoru instytucji finansowych, czyli de facto dwa oddzielne rynki finansowe.

– Bośnia przyciąga mniej inwestorów zagranicznych, niż mogłaby, gdyby była krajem stabilnym politycznie. Co z tego, że mamy jedną z najniższych stawek CIT na świecie, w wysokości 10 proc. Przedsiębiorcy patrzą na całokształt. Niskie podatki to nie wszystko. Trzeba powiedzieć szczerze, że zagraniczni inwestorzy wciąż spotykają się w Bośni ze zjawiskami, które ich odstraszają, takimi jak niestabilność prawa, niejasne przepisy i korupcja – wskazuje Zametica.

Również struktura właścicielska największych przedsiębiorstw, w której ważnym graczem wciąż jest państwo, jest pochodną kulejącego systemu politycznego.

– Proces prywatyzacji w BiH jest skomplikowany przez istnienie dwóch niejako oddzielnych bytów politycznych, jakimi są Federacja i Republika Serbska. Równolegle istnieją również dwa porządki prawne i regulacyjne. Ten brak transparentności i stabilności powoduje, że proces nie przebiega szybko i bezproblemowo – uważa Fikret Causević, profesor ekonomii z Uniwersytetu w Sarajewie.

Bośnia może się stać ważnym dostawcą energii w regionie

Analityk Raiffeisen Banku przekonuje, że w trakcie ostatnich kilkunastu miesięcy pojawiło się wiele pozytywnych sygnałów z bośniackiej gospodarki. Przede wszystkim bardzo dobrze wygląda eksport.

– Rośnie sektor usług. Tempo jego rozwoju jest szybsze niż tempo wzrostu PKB. Poza tym w Bośni produkuje się coraz więcej dóbr finalnych, takich jak maszyny, części do aut, meble czy prąd, a to oczywiście dobrze wróży na przyszłość – wymienia Ivona Zametica.

Dodaje, że sektor energetyczny to jedna z najbardziej obiecujących gałęzi bośniackiej gospodarki.

– W ostatnim czasie powstaje w BiH sporo elektrowni, również tych wykorzystujących źródła odnawialne, rośne dynamicznie eksport energii elektrycznej –Zametica.

Bogactwa Bośni, które mogą jej pozwolić rozwinąć produkcję energii na dużą skalę, dostrzegli również eksperci Departamentu Stanu USA w raporcie „Bosnia and Hercegovina – Investment Climate Statement 2016”.

Również eksperci Vienna Institute for International Economic Studies (wiiw) dostrzegają ożywienie gospodarcze w Bośni.

– Druga połowa roku 2016 charakteryzowała się dynamicznym wzrostem bośniackiej gospodarki. Spodziewamy się, że rosnące płace i coraz stabilniejszy rynek pracy doprowadzi do wzrostu konsumpcji wewnętrznej. Produkcja przemysłowa prezentuje się obecnie solidnie, co wspomaga eksport. Niestety, wciąż kuleje jakość infrastruktury w Bośni, co hamuje rozwój gospodarczy – napisali analitycy wiiw na początku marca br.

Problem z infrastrukturą w najbliższych latach powinien się chociaż częściowo rozwiązać. Trwa bowiem budowa autostrady A1, która umożliwi szybkie przejechanie z chorwackiego wybrzeża przez Mostar i Sarajewo na Węgry.

Pewnym problemem BiH jest także koncentracja wymiany handlowej na kilku krajach. Głównymi partnerami Bośni – zarówno jeśli chodzi o eksport, jak i import – są Austria, Niemcy, Włochy, Słowenia i Chorwacja. Ivona Zametica przyznaje, że Bośni przydałaby się dywersyfikacja geograficzna w tym aspekcie, a jej potencjalnymi dużymi partnerami handlowymi są m.in. Turcja i Rosja.

Bezrobocie jest wysokie, ale tylko na papierze

Jedną z cech charakterystycznych gospodarki BiH jest duży udział szarej strefy. Jej wielkość jest szacowana na około 25 proc. rocznego PKB. Bośnia jest ma najwyższą stopę bezrobocia w Europie – sięga ona aż 41 proc. Jest to także jeden z najwyższych poziomów tego wskaźnika na świecie.

– Stopa bezrobocia tak naprawdę jest o wiele niższa, gdyż mnóstwo ludzi pracuje na czarno w rolnictwie i usługach – zwraca uwagę Zametica.

W usługach, czyli między innymi przy obsłudze turystów przyjeżdzających masowo m.in. do sanktuarium w Medziugorje. Według analityk Raiffeisen Banku turystyka jest jedną z tych gałęzi gospodarki, która dynamicznie się rozwija i która ma duży potencjał. Oby tylko Bośni nie nawiedzały często kataklizmy, które mogą odstraszyć turystów.

Trzęsienia ziemi, powodzie…

W maju 2014 roku Bośnia ucierpiała na skutek dużej powodzi, która dotknęła bezpośrednio około 1 mln ludzi (25 osób zginęło). Straty oszacowano na 0,5 mld dol., czyli około 3,6 proc. PKB – tak wynika z raportu Global Facility for Disaster Reduction and Recovery (GFDRR). Poprzednia powódź (o wiele mniejsza) miała miejsce w tym kraju w grudniu 2010 roku (trzy osoby straciły wówczas życie).

Bośnię od czasu do czasu nawiedzają również trzęsienia ziemi. Ostatnie miało miejsce w 1969 roku. Ucierpiała wtedy Banja Luka i jej okolice – zginęło 14 osób, a straty wyniosły około 300 mln dol.

– Gdyby do podobnego trzęsienia ziemi doszło w tym regionie dziś, zgięłoby około 400 osób, a straty mogłyby sięgnąć aż 4 mld USD – szacują eksperci GFDRR.

Można więc stwierdzić, że Bośnia jest krajem nieco pechowym: nie dość, że zamieszkują ją zwaśnione narody, które nie potrafią stworzyć stabilnej wspólnoty politycznej, to jeszcze trapiona jest katastrofami naturalnymi. Bośniacy nie mogą jednak czekać z założonymi rękoma. Powinni powściągnąć emocje i przeprowadzać zmiany w systemie gospodarczym, prawnym i politycznym kraju – jeśli oczywiście zależy im na wzroście gospodarczym, inwestycjach zagranicznych i wstąpieniu do UE. Muszą także pamiętać, że do końca 2017 roku powinni wypełnić sumiennie kwestionariusz otrzymany od UE – zawiera on 3 tys. pytań dotyczących sfery ekonomiczno-politycznej – jeśli chcą stać się kandydatem do Wspólnoty…

Nawet zakładając, że reformy w Bośni będą przebiegały w miarę sprawnie, zapewne nieprędko zobaczymy ją w Unii Europejskiej. Historia przystępowania do UE 13 państw, które jako ostatnie do tej pory weszły do Wspólnoty, pokazuje, że kandydat – od momentu złożenia aplikacji – czeka na akcesję średnio 9,6 roku. To oznacza, że BiH w UE powinna się znaleźć mniej więcej w 2026 roku.

Autor: Piotr Rosik