Jedna trzecia głosów na antyimigrancką partię AfD pochodzi od osób rosyjskojęzycznych w Niemczech.

Eugen Schmidt jest programistą komputerowym z Kolonii w zachodnich Niemczech. Jest wdzięczny stacjom telewizyjnym kontrolowanym przez Kreml za pokazywanie tego, czego według niego nie chcą pokazywać media lokalne – niebezpieczeństw, jakie stwarza polityka otwartych drzwi względem muzułmańskich imigrantów, jaką prowadzi kanclerz Angela Merkel.

Schmidt urodził się w Związku Radzieckim i po tym, jak w 1999 roku przeprowadził się z rodziną do Niemczech był lojalnym zwolennikiem Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej, partii Merkel. Cztery lata temu przeszedł jednak na stronę antyimigranckiej partii AfD (Alternatywa dla Niemiec), reagując na rosnącą falę imigrantów uciekających od przemocy w świecie arabskim.

41-letni cichy zwolennik AfD zamienił się następnie w aktywistę i popularnego bloggera w styczniu zeszłego roku, po tym jak setki kobiet zostały molestowane podczas świętowania Nowego Roku, głównie przez mężczyzn z Afryki Północnej, a przez pięć dni, jak mówi, niemieckie media „siedziały cicho”.

„To przeważyło dla mnie szalę”, mówi. „Przebijało się to tylko w rosyjskich mediach i na Facebooku”.

Reklama

Wersja wydarzeń przedstawiana przez Schmidta wpisuje się w antyimigrancką narrację, którą podsycił wstępny raport policji, według którego noc przebiegła spokojnie. Lokalne media donosiły o wydarzeniach już po kilku godzinach, ale na skali kraju zauważono je dopiero po kilku dniach.

>>> Czytaj też: Niemieccy muzułmanie: Antyislamska AfD jest jak NSDAP Adolfa Hitlera

Merkel, najpotężniejszy krytyk Putina w Europie, we wrześniu będzie walczyć o reelekcję po 12 latach jako kanclerz Niemiec. Członkowie jej komitetu są przekonani, że Kreml podejmuje działania po to, żeby jej zaszkodzić. Służby wywiadowcze ostrzegają, że może dojść do rosyjskich cyberataków podczas głosowania.

Jednak jeśli Putin ma w niemieckiej polityce swojego konia trojańskiego, to jest nim około 2,5 miliona wyborców, którzy tak jak Schmidt mówią po rosyjsku i stanowią największą w kraju mniejszość uprawnioną do głosowania. Większość Niemców rosyjskiego pochodzenia to potomkowie osób, które wyjechały do Cesarstwa Rosyjskiego, żeby uprawiać ziemię i zaczęli masowo wracać po Zimnej Wojnie. Trzy piąte tej grupy uważa, że rosyjska telewizja jest bardziej wiarygodna niż niemiecka, a dwie piąte twierdzą, że jest to ich główne źródło wiadomości.

Póki co sondaże dają Merkel przewagę nad kontrkandydatem z SDP Martinem Schulzem. AfD przyciąga głównie dawnych zwolenników obecnej kanclerz, a wśród wyborców partii jest około 1,5 miliona Niemców rosyjskojęzycznych.

Schmidt, nie przekonany niedawnym zaostrzeniem tonu Merkel w sprawie imigrantów, poświęca swój wolny czas na promowanie AfD, szczególnie wśród Niemców rosyjskiego pochodzenia, którzy stanowią około jedną trzecią zwolenników partii. Jego pisany po rosyjsku blog przyciąga 110 000 czytelników. W jedną z ostatnich niedziel stał przed supermarketem sprzedającym rosyjskie produkty, rozdając dwujęzyczne ulotki z podpunktami takimi jak „Islam nie pasuje do naszych wartości i nie jest częścią Niemiec”.

Rosja przyznaje, że zależy jej na zwycięstwie Socjaldemokratów. „SDP zakończyłoby sztuczną Zimną Wojnę”, mówi Siergiej Markov, doradca polityczny kancelarii Putina.

Propagandyści Putina już w zeszłym roku dali popis swoich umiejętności. Media obiegły skandaliczne, rozbudowane doniesienia o rzekomym gwałcie zbiorowym trójki imigrantów na 13-letniej Rosjance w Berlinie. Wiadomość okazała się kłamstwem, ale zanim ją zdementowano, zaplanowana w Moskwie burza medialna wywołała protesty przeciwko Merkel na ulicach Niemiec.

>>> Czytaj też: "Nowaja Gazieta": przyjaciele Kremla wśród europejskiej skrajnej prawicy

Rosyjskie media regularnie przedstawiają imigrantów w złym świetle z użyciem wyssanych z palca informacji, twierdząc na przykład, że na niektórych obszarach Niemiec ze względu na muzułmańskich uchodźców zakazano sprzedaży wieprzowiny. Mimo że niemieckie władze twierdzą, że nie znalazły dowodów na bezpośrednie zakłócanie wyborów przez Rosję, urzędnicy z otoczenia Merkel mówią nieoficjalnie, że nie mają wątpliwości co do powiązań Kremla z fałszywymi informacjami mającymi na celu zmniejszenie jej szans politycznych.

Związki AfD z Moskwą sięgają co najmniej 2015 roku, kiedy to zastępca kierownika partii Alexander Gauland spotkał się z przedstawicielami partii Putina w Petersburgu. „Chcieliśmy wysłuchać ich interesów, ich myślenia”, mówi Gauland.

CDU nie zdołała tak szybko zidentyfikować rosyjskojęzycznych Niemców jako odrębnej grupy docelowej. Partia tworzy już jednak materiały wyborcze również po rosyjsku.

Jacob Baidan, Niemiec rosyjskiego pochodzenia, który podobnie jak Schmidt odszedł od CDU, ma firmę dostawczą. Mówi, że nie ufa niemieckiej telewizji i informacje czerpie głównie z telewizji rosyjskiej, która „na ogół mówi prawdę”.

Schmidt zamierza kontynuować swoją działalność nawet po wyborach. Nie przejmuje się doniesieniami o rosyjskiej manipulacji, mówiąc, że jego jedyny cel to powrót Niemiec do korzeni.

„Coś musi się zmienić. W innym przypadku będziemy w pewnym momencie zmuszeni do ucieczki z tego kraju”, mówi.