Belgijska gazeta wskazuje w poniedziałek, że przewaga, jaką Macron zdobył w wyborach (66,06 proc. głosów), sprawia, że jest on niekwestionowanym zwycięzcą. Ale jednocześnie do niedawna prezydentem "niewyobrażalnym", bo - jak zauważa "Le Soir" - kto mógł kilka miesięcy temu przewidzieć, że ten młody mężczyzna zdobędzie największą władzę w kraju.

"Dziś Francja ma prezydenta, który powiedział, że jest i prawicowy i lewicowy, właściwie nie ma partii i ma 39 lat. To historyczne" - pisze redaktor naczelna "Le Soir" Beatrice Delvaux.

Belgijski dziennik zwraca uwagę na trudności, jakie wiążą się z wprowadzeniem fundamentalnych reform, z którymi będzie musiał mierzyć się nowy francuski prezydent, dotyczących m.in. rynku pracy. Jak je wprowadzić, gdy jedna trzecia elektoratu zdecydowała się nie głosować lub oddać nieważny głos? - pyta "Le Soir". To zresztą kolejny, historyczny rezultat niedzielnej elekcji - dodaje.

Według gazety trudnością dla Macrona może być również chęć dojścia do siebie przegranych socjalistów i republikanów przez odwoływanie się do tych wyborców, którzy czują, że utracili grunt pod nogami. Do tego skrajna prawica jest dobrze zakorzeniona na francuskiej scenie politycznej i nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. I do tego dochodzą jeszcze wyborcy skrajnie lewicowego Jean-Luca Melenchona i jemu podobnych, którzy z pewnością nie zostawią zbyt wiele przestrzeni prezydentowi reprezentującemu wcielenie kapitalizmu i wizji Europy, jakie oni odrzucają.

Reklama

"W ten niedzielny wieczór pytania zdominowały Francję zmienioną w gigantyczne laboratorium polityczne. Kiedy i z kim w nadchodzących dniach zostanie przedstawiona nowa oferta polityczna Macrona? Jak sprawnie rządzić, gdy zaczyna się kampania przed wyborami parlamentarnymi, tzw. trzecią turą wyborów prezydenckich? Jak w ciągu miesiąca zapewnić sobie wystarczającą liczbę miejsc w Zgromadzeniu Narodowym, aby nowo wybrany prezydent nie został +wykastrowanym+ zakładnikiem gierek politycznych innych partii" - zastanawia się "Le Soir".

Podkreśla przy tym, że wszystko to razem oznacza, iż dla Macrona jeszcze nic się nie skończyło, a dopiero się zaczyna. "Nie ma czasu na świętowanie" - przestrzega gazeta, wskazując jednocześnie, że potrzeba teraz pracy nad zjednoczeniem podzielonego kraju.

"Le Soir" ostrzega także europejskich przywódców, którzy z zadowoleniem przyjęli zwycięstwo Macrona, że może on być prezydentem "jednego sezonu", jeśli Europa będzie dalej obserwować narastanie nierówności.

Po podliczeniu 99,99 proc. głosów francuskie MSW poinformowało, że centrysta Macron uzyskał 66,06 proc. głosów, podczas gdy jego rywalka, przywódczyni skrajnej prawicy Marine Le Pen zdobyła 33,94 proc. głosów.

Z Brukseli Krzysztof Strzępka (PAP)