Trwa również w najlepsze wyścig uniwersytetów. Rywalizują one nie tylko o najzdolniejszych studentów, ale także wysokie pozycje w prestiżowych rankingach. Tego typu zestawienia opierają się na różnorodnych wskaźnikach, takich jak skuteczność badań, prestiż oraz osiągnięcia absolwentów. Pomimo różnorodnych metodologii najlepsze uniwersytety rządzą właściwie we wszystkich rankingach. Zestawienia te naświetlają coraz bardziej palący problem: rozwarstwienie wyższej edukacji - czytamy w portalu weforum.org.

Nierówności są zazwyczaj rozpatrywane pod kątem dochodu i bogactwa. Jednak siłą napędzającą wzrost nierówności dochodowej jest zróżnicowanie jakości uniwersytetów. Najbogatsze osoby mają dostęp do najlepszych placówek oraz często poślubiają osoby kończące inne najlepsze uczelnie, co reprodukuje społeczne nierówności. Dostęp do najlepszych uniwersytetów stwarza okazję do gromadzenia kapitału ludzkiego i budowania sieci społecznych, które znacznie ułatwiają osiągnięcie ekonomicznego sukcesu życiowego.

Jak ocenić jakość szkolnictwa wyższego w danym kraju? Dobrym rozwiązaniem jest określenie, jaka część danego społeczeństwa ma dostęp do uczelni zajmującej w rankingach jakości kształcenia najwyższe pozycje. Jednym ze wskaźników nierówności w dostępie do jakościowych uczelni jest stosunek pomiędzy liczbą wszystkich rywalizujących na rynku uczelni w danym kraju do liczby uczelni sklasyfikowanych w rankingach najlepszych placówek.

Globalne rankingi uniwersytetów są zdominowane przez Stany Zjednoczone. Jednak niewielki ich odsetek znajduje się w takich zestawieniach. W top 200 znajduje się zaledwie 3 proc. wszystkich placówek wyższych w USA; w top 500 5 proc., natomiast w top 1000 8 proc. Oznacza to, że studenci ponad 90 proc. uniwersytetów w Stanach Zjednoczonych nie edukują się w elitarnych miejscach. Jak wygląda pod tym względem sytuacja w innych krajach?

Reklama

Hongkong posiada zaledwie 4 uniwersytety wśród najlepszych 200 na świecie. Jednak reprezentują one aż 18 proc. wszystkich szkół wyższych w tym kraju. Aż 27 proc. uniwersytetów w tym azjatyckim tygrysie znajduje się w światowym top 500.

Przyjmijmy szerszą perspektywę i przeanalizujmy, jaki odsetek uczelni wyższych w poszczególnych krajach należy do top 1000 na świecie. Najlepsze uczelnie ma pod tym względem Wielka Brytania (27,7 proc.). Kolejne pozycje w zestawieniu zajmują Hongkong (27,3 proc.), Szwecja (23,9 proc.), Finlandia (20,5 proc.), Włochy (18,3 proc.), Tajwan (17,6 proc.), Hiszpania (17,5 proc.), Australia (17,1 proc.), Izrael (17,1 proc.) oraz Austria (14,5 proc.). Poza pierwszą dziesiątką zestawienia znajdują się więc takie potęgi gospodarcze jak Niemcy, Norwegia, USA oraz oczywiście Chiny i Rosja.

Państwo Środka posiada w top 1000 uniwersytetów aż 43, jednak to zaledwie 2 proc. wszystkich tamtejszych uczelni. Niewiele lepiej prezentuje się sytuacja Japonii i Korei (odpowiednio 4 i 7 proc.).

Zbadano także związek pomiędzy pozycją rankingową uczelni a jej wynikami badawczymi. Okazuje się, że korelacja pomiędzy dostępem do elitarnych uczelni a osiągnięciami naukowymi nie jest wysoka, jednak istnieje.

>>> Polecamy: Edukacyjny wyścig zbrojeń. Amerykanie kupują ciężarówki, Azjaci korepetycje