Rząd chce, by rynek mocy można było wprowadzić do 2021 r. Ustawa powinna zostać uchwalona do końca tego roku – zadeklarował dyrektor departamentu energetyki w resorcie energii Tomasz Dąbrowski w czwartek w Katowicach.

Jak mówił, prawdopodobnie w przyszłym tygodniu kolejna wersja projektu zostanie przedstawiona Komitetowi Ekonomicznemu Rady Ministrów.

Tzw. rynek mocy to rodzaj pomocy publicznej polegającej na tym, że wytwórcy energii otrzymują pieniądze nie tylko za energię dostarczoną, ale też za gotowość jej dostarczenia. Stąd mechanizm ten jest określany również jako rynek dwutowarowy. Towarem na tym rynku będzie bowiem moc dyspozycyjna netto, którą będą oferować wytwórcy oraz sterowane odbiory energii (ang. Demand Site Response - DSR).

Uczestnicząca w panelu nt. sytuacji na rynku energii na Europejskim Kongresie Gospodarczym w Katowicach dyrektor ds. strategii Polskiej Grupy Energetycznej Monika Morawiecka powiedziała, że wprowadzenie tego mechanizmu nie oznacza – wbrew wielu opiniom, że ma to służyć subsydiowaniu starych elektrowni węglowych. Jej zdaniem to rozwiązanie rynkowe, na którym oprócz samej energii wycenia się też jej dostępność.

Morawiecka zwróciła uwagę, że Komisja Europejska traktuje rynek mocy jako ostateczność, choć takie rozwiązania funkcjonują np. w Wielkiej Brytanii czy we Francji, której energetyka oparta jest o energię jądrową.

Reklama

Z kolei wiceprezes Tauron ds. strategii i rozwoju Jarosław Broda przypomniał, że choć nie było w Polsce żadnego kataklizmu, to jednak latem 2015 roku zabrakło nam energii, bo „system operatora jest napięty i jeżeli dojdzie do większych usterek, to grozi mu praca w trudnym reżimie”.

Chodzi o sytuację z sierpnia 2015 r., kiedy to nastąpił splot okoliczności, w wyniku których doszło do problemów z zapewnieniem odpowiedniego poziomu mocy w polskim systemie energetycznym. Wystąpiły wtedy długotrwale upały, bardzo niska produkcja energii z wiatru i innych OZE, duże ograniczenie pracy elektrowni, ze względu na niekorzystną sytuację hydrologiczną (polskie bloki węglowe wymagają chłodzenia wodą), wreszcie - brak możliwości wyprowadzenia mocy z jednostek wytwórczych przyłączonych do sieci 110 kV. To wszystko spowodowało, że konieczne było wprowadzenie tzw. stopni zasilania.

Operator Systemu Przesyłowego (OSP), który zarządza i kieruje planem Krajowego Systemu Elektroenergetycznego, po uzgodnieniu z Urzędem Regulacji Energetyki zdecydował o wprowadzeniu ograniczeń dla odbiorców przemysłowych, którzy pobierają 300 kW mocy. Oznaczało to, że mieli oni obowiązek zmniejszenia swojego zapotrzebowania. Ograniczenia nie dotyczyły odbiorców tzw. wrażliwych, np. szkół czy gospodarstw domowych. W ramach ograniczeń odbiorcy przemysłowi nie byli jednak - jak podkreślał - pozbawieni prądu, mieli po prostu ograniczenie maksymalnego poboru mocy.

Zdaniem Brody, wprowadzenie do polskiego systemu rynku dwutowarowego to dobre rozwiązanie – choć tymczasowe.