50 mld zł rocznie na innowacje to wciąż za mało, bo – odnosząc tę kwotę do PKB – wyrabiamy raptem połowę unijnej średniej. – Jednocześnie wyniki te jedynie w 40 proc. są generowane przez sektor przedsiębiorstw. To również sytuuje nas znacząco poniżej sięgającego 55 proc. średniego poziomu we Wspólnocie i daleko od liderów takich jak Niemcy, czy Słowenia, dla których ten wskaźnik sięga 70 proc. – komentuje Bartosz Niedźwiedzki, dyrektor w zespole zarządzania innowacjami w firmie doradczej EY.
Kompleksowe wsparcie
Eksperci zwracają uwagę, że innowacje stały się motywem przewodnim polskiej polityki gospodarczej dopiero w 2016 r. Wcześniej przedsiębiorstwa koncentrowały się na chłonnym, dynamicznie rosnącym wewnętrznym rynku. Rosnąca sprzedaż przesłoniła konieczność podjęcia wysiłku związanego z ryzykownymi inwestycjami w innowacje. – Dopiero powstaje cały ekosystem wspierający innowacje i start-upy w Polsce. Chodzi o dostępność środków finansowych, specjalną infrastrukturę, ulgi podatkowe i inne bodźce finansowe, a także wsparcie systemu edukacyjnego, rzeczywiste zainteresowanie innowacjami ze strony przedsiębiorstw i administracji publicznej czy ich promocję – wyjaśnia Jerzy Kalinowski, partner, szef grupy doradczej w sektorze nowych technologii, telekomunikacji i mediów w KPMG w Polsce i Europie Środkowo-Wschodniej. Jego zdaniem, biorąc pod uwagę doświadczenie innych krajów, należy spodziewać się, że wdrożenie całego kompleksu rozwiązań zacznie przynosić widoczne efekty w perspektywie kilku najbliższych lat.
Reklama
Konieczne są jednak zmiany. Eksperci przekonują, że relatywnie wysoki obecnie udział sektora publicznego w nakładach na innowacyjność skutkuje często realizacją projektów teoretycznych, których wyniki nigdy nie znajdują komercyjnego zastosowania. A to dlatego, że są podejmowane w oderwaniu od zidentyfikowanej potrzeby rynkowej i ukierunkowane bardziej na zwiększanie wiedzy naukowej w danym obszarze, a nie rozwiązywanie realnych problemów. – Zdarza się, że sami przedsiębiorcy wpadają w podobną pułapkę, choć ich motywacja była zgoła odmienna – zauważa Bartosz Niedźwiedzki.
Rynkowa weryfikacja
Dlatego tak istotne jest, by państwowe i prywatne firmy więcej uwagi poświęcały komercjalizacji nowych rozwiązań. To oznacza niekoncentrowanie się jak dotąd tylko na budowaniu prototypu czy znalezieniu finansowania, ale szukaniu od samego początku odpowiedzi na pytania: kto może kupić innowacyjny produkt, dlaczego, za ile i jak dotrzeć do potencjalnych nabywców.
– Większość startupowców patrzy na możliwość komercjalizacji bardzo lokalnie, wyłącznie z krajowej perspektywy, zapominając o tym, że główną dźwignią dynamicznego rozwoju jest globalny rynek – podkreśla Jerzy Kalinowski.
Eksperci twierdzą, że ważne jest też, by polskie przedsiębiorstwa, w szczególności te największe, podjęły ryzyko sięgania po nowatorskie rozwiązania. Pojawiają się wręcz postulaty stworzenia w firmach stanowisk dla osób, które byłyby odpowiedzialne za pozyskiwanie innowacyjnych pomysłów, ich efektywne wdrażanie i zarządzanie rozwojem innowacji.
Jerzy Kalinowski zwraca uwagę, że wiele kreatywnych koncepcji powstaje nie w wielkich przedsiębiorstwach, ale na uczelniach czy w środowisku start-upów i coraz większe znaczenie ma umiejętność docierania do ich twórców, nawiązywania współpracy i wdrażania nowatorskich pomysłów. – Duże korporacje mają z tym często spore trudności – wyjaśnia.
Na styku
Barierą, która musi zostać pokonana, są problemy we współpracy nauki z biznesem. Polska dysponuje zarówno dobrze rozbudowanym zapleczem badawczym, jak i uznanymi kadrami w wielu sektorach nauki, ale przez wiele lat firmy nie były zainteresowane kooperacją z instytucjami badawczo-rozwojowymi, a naukowcy bardziej koncentrowali się na pozyskaniu finansowania niż zrozumieniu potrzeb przedsiębiorstw. – Współpraca mogłaby być motorem zwiększającym poziom innowacyjności przedsiębiorstw, jak i doskonałym komercyjnym źródłem finansowania nauki – podkreśla Bartosz Niedźwiedzki.
Do zwiększenia innowacyjności w naszym kraju potrzebne jest też zniesienie ograniczeń w systemie finansowego wspierania działalności badawczo-rozwojowej. Mimo znaczących środków dostępnych na tego rodzaju aktywność w ramach funduszy europejskich poziom ich wykorzystania jest rażąco niski. – Również w zakresie zachęt podatkowych wsparcie, pomimo wprowadzonych niedawno udogodnień w postaci ulgi na prowadzenie działalności B+R, jest daleko niesatysfakcjonujące i niekonkurencyjne w porównaniu do najbardziej zaawansowanych w tym zakresie krajów Unii. Odnosi się to zarówno do poziomu samej ulgi, jak i jej jednowymiarowego charakteru. Wsparcie dla innowacji w naszym systemie podatkowym skupia się bowiem jedynie na obniżeniu kosztów prowadzenia działalności B+R, nie obejmuje w żaden sposób strony komercjalizacyjnej, która jest równie ważna w całej innowacyjnej układance – wyjaśnia Bartosz Niedźwiedzki.
Polskie atuty
Największej aktywności w zakresie innowacji w Polsce można spodziewać się przede wszystkim w tych dziedzinach, w których kształci się najwięcej fachowców, np. w mechatronice, technologii materiałowej, inżynierii lotnictwa, informatyce, matematyce, biologii, chemii czy medycynie.
– Jeśli chodzi o praktyczne wykorzystanie innowacji, to polską specjalnością będą przede wszystkim te sektory, w których nie tylko będą tworzone innowacyjne rozwiązania, ale również znajdą się przedsiębiorstwa skłonne do podjęcia ryzyka ich wdrożenia. Najbardziej prawdopodobne, że będą to branże przemysłowe, w których już w tej chwili działa wiele dynamicznie rozwijających się firm, np. biotechnologia, chemia, drony, wyspecjalizowane roboty, nowoczesne pojazdy szynowe czy cyfrowa rozrywka, do której zaliczają się gry komputerowe – wymienia Jerzy Kalinowski.
Patrycja Otto