Schettino nie był w sądzie w chwili ogłoszenia wyroku. Jak wyjaśnił jego adwokat, chciał on uniknąć zainteresowania mediów. Miejsca pobytu swego klienta prawnik nie ujawnił. Mecenas Saverio Senese zapewnił wcześniej, że w razie wyroku skazującego, kapitan "natychmiast zgłosi się do więzienia".

Piątkowy wyrok oznacza utrzymanie w mocy orzeczeń sądów dwóch poprzednich instancji.

13 stycznia 2012 roku gigantyczny wycieczkowiec z ponad 4 tys. członków załogi i pasażerów na pokładzie, odbywający rejs po Morzu Śródziemnym, wpadł na skały niedaleko wyspy Giglio w Toskanii. Do katastrofy doszło, bo kapitan polecił sternikowi podpłynąć do jej brzegów, by pokazać ją swoim znajomym.

W dnie statku powstała ogromna wyrwa. Wycieczkowiec zaczął nabierać wody i przechylać się. Kapitan Schettino próbował początkowo ukryć wypadek przed władzami morskimi i informował jedynie o awarii prądu. Alarm ogłoszono z opóźnieniem, ewakuacja była chaotyczna.

Reklama

Zginęły 32 osoby, a ponad 60 doznało obrażeń. Jeszcze w trakcie ewakuacji pasażerów Schettino uciekł z pokładu i wsiadł do jednej z szalup ratunkowych, co - jak się przypomina - było złamaniem jednej z podstawowych zasad żeglugi.

Podniesienie Concordii z dna morskiego było największą taką operacją w historii żeglugi i kosztowało pół miliarda euro. Wrak przetransportowano do Genui, gdzie został poddany złomowaniu.

Kapitan Schettino od początku nie przyznawał się do winy i twierdził, że dzięki podjętym przez niego działaniom i manewrowi udało się uniknąć katastrofy na jeszcze większą skalę.