Prawa poboru. Kto inwestuje na giełdzie, ten wie, jak wiele różnych funkcji mogą one pełnić na rynku kapitałowym. Mogą być odpowiednikiem splitu, czyli podziału akcji, mogą być ukrytą dywidendą, czasami są instrumentem pochodnym, ale mogą też być narzędziem do „wyciskania akcjonariuszy”.
Są też ostatnią instancją do ratowania spółek. Każde z tych było, jest i będzie stosowane w zależności od koniunktury, potrzeb głównych akcjonariuszy, a czasami nawet... mody.
Prawa poboru „prawie jak split” były bardzo popularne w latach 2006–2008, a jednym z pobocznych efektów w wielu spółkach było sprawdzenie ceny akcji do poziomu poniżej jednego złotego. Rekordzistą okazał się Skotan, zaliczany do tzw. toruńskich papierów. W marcu 2006 r. uchwalono emisję w trybie prawa poboru 1:24. Właściciel jednej starej akcji, która w dniu przyznania prawa poboru kosztowała 461 zł, mógł objąć 24 nowe po cenie emisyjnej 1,22 zł każda. Spółka pozyskała ponad 60 mln zł z emisji, a wszyscy chętnie obejmowali nowe akcje. Dzień po przyznaniu prawa poboru cena akcji nie spadała tak silnie, jak to wynikało z wzorów teoretycznych na korektę kurs odniesienia. Spadły do 42,50 zł, czyli o 90,7 proc., zaś w teorii korekta powinna wynieść 95,7 proc. Można to porównać do wzrostu kapitalizacji spółki o 110 proc. z sesji na sesję.
W ostatnich latach spółka zajmowała się działalnością badawczo-rozwojową oraz naukowo-badawczą. Realizowała ambitne projekty: „Nowa generacja suplementów diety bazujących na drożdżach Yarrowia Lipolytica”, „Zamknięcie cyklu ekologicznego poprzez zagospodarowanie odpadów z produkcji biopaliw”, „Wykorzystanie bakteriofagów do opracowania preparatów stosowanych w hodowli zwierząt przeciwko lekoopornym zakażeniom bakteryjnym” oraz „Wykorzystanie odpadowego wodoru do celów energetycznych”. W tym ostatnim projekcie coś się nie udało, bo PARP zakwestionowała część wydatków i nakazała zwrot 1,9 mln zł z odsetkami. Spółka poprosiła o rozłożenie tego zobowiązania na raty. Szukając zaś środków, zaproponowała emisję akcji w trybie prawa poboru i dołączyła do porządku obrad najbliższego zwyczajnego walnego zgromadzenia odpowiednie projekty uchwał.
Warunki tej emisji nie są tak finezyjne jak ponad 10 lat temu. Są, mówiąc delikatnie, siermiężne, zawsze tak jest, gdy celem emisji jest uratowanie spółki. Planowany współczynnik poboru to 10:1, czyli właściciel 10 starych akcji będzie mógł objąć jedną nową. Nie zmieni się cena emisyjna i będzie wynosiła tak jak kiedyś 1,22 zł, czyli tyle, ile wynosi wartość nominalna. Z tą ceną może być pewien problem, bo kurs akcji na giełdzie to obecnie 58 gr, a spółka nie może emitować akcji po cenie niższej niż wartość nominalna. (Tę układankę rozwiązał kiedyś Bioton, z tym że do dziś nie wiem, czy nie złamano wówczas prawa).
Reklama
Nie chcę i nie mogę spekulować, ile akcji nowej emisji obejmą inwestorzy, korzystając z prawa poboru. Ale nie należy wykluczyć sytuacji, w której zarząd będzie zmuszony do skorzystania z opcji przydziału akcji „według jego uznania”. Do kogo zwrócą się jako pierwszego? Do głównego udziałowca? W 2012 r. miał ich wraz z podmiotami powiązanymi blisko 33 proc., a na koniec 2015 r. nieco ponad 12 proc. Tym inwestorem jest Roman Karkosik, który w przeszłości wyspecjalizował się w inżynierii finansowej polegającej na zasypywaniu rynku tanimi akcjami. Operacje były bardzo efektowne i efektywne. W Boryszewie przeprowadzono kolejno split 1:5, split 1:10, prawo poboru 1:5 (stare akcje 6,44 zł, nowe po 10 gr), prawo poboru 1:2 (odpowiednio 4,89 zł i 10 gr) oraz prawo poboru 1:1 (2,15 zł i 10 gr), na koniec spółka musiała przeprowadzić scalenie akcji, bo ich notowania zbliżyły się do strefy groszowej. Podobnie w Alchemii: był split 1:4, prawo poboru 1:4 (33 zł i 3 zł), prawo poboru 1:4 (142 zł i 1,30 zł) oraz prawo poboru 1:3 (50 zł i 1,30 zł).
Jest jedna różnica pomiędzy Skotanem a pozostałymi toruńskimi spółkami. Pierwsza spółka praktycznie nie ma przychodów i kapitałów, zaś pozostałe spółki radzą sobie bardzo dobrze, posiadając w swoich aktywach dochodowe przedsiębiorstwa. Dlaczego tak się stało i dlaczego jedna spółka ze stajni tonie? Odpowiedź, jak zawsze, przynieść może analiza powiązań pomiędzy firmami i ich głównym akcjonariuszem. Warto zastanowić się, gdzie się podziały środki z opisanej na początku emisji akcji, czyli ponad 60 mln zł. Albo dlaczego przez 10 lat spółka „wypracowała” łącznie ponad 200 mln zł straty. Takie straty w jednej spółce bardzo często są zyskami w innych, szczególnie jeżeli znaczna część z nich powstała w wyniku wzajemnego kupowania i sprzedawania akcji powiązanych spółek. Z tego punktu widzenia szczególnie interesujące są straty na akcjach z lat 2007 i 2008. Ponad 100 mln zł. Ktoś powie, że to są stare dzieje i wszystko się przedawniło. I ma rację. Bo od tego jednego słowa – przedawnienie – zależy los Skotanu.

>>> Czytaj też: Zbigniew Parafianowicz: Entente cordiale przeciw dobrej zmianie [OPINIA]