Trzy lata po rozpoczęciu agresji przeciwko Ukrainie rosyjskie firmy nad Dnieprem pięknie się rozwijają. Kapitał od sąsiada nie tylko nie traci pozycji, ale zdobywa wciąż nowe. W 2016 r. rosyjskie firmy zainwestowały na Ukrainie 1,67 mld dol.

Według danych Państwowej Służby Statystyki Ukrainy w 2016 roku rosyjskie firmy zainwestowały u naszego wschodniego sąsiada 1,67 mld dolarów, co stanowiło niemal 38 proc. wszystkich zeszłorocznych inwestycji zagranicznych. W tym samym czasie z Unii Europejskiej napłynęło formalnie więcej kapitału, bo 1,97 mld dolarów. Jednak jeśli uwzględnić, że niemal 428 mln dolarów inwestycji cypryjskich to w rzeczywistości rodzimy ukraiński kapitał – najpierw wyprowadzony do tego kraju w ramach „optymalizacji podatkowej”, a następnie z powrotem wprowadzony nad Dniepr przez oligarchiczne koncerny oraz kapitał rosyjski „maskujący się” pod unijnym – okaże się, że Rosja zdecydowanie wyprzedziła Unię Europejską.

Porównanie wygląda jeszcze bardziej niekorzystnie na rzecz Zachodu, jeśli przyjrzeć się inwestycjom w rozbiciu na kraje członkowskie UE. Z Wielkiej Brytanii napłynęło 403,9 mln dolarów, czyli czterokrotnie mniej niż z Rosji, z Holandii 255 mln dolarów, a z Austrii 250 mln dolarów, przy czym tak jak w przypadku Cypru w dużej mierze to faktycznie kapitał ukraińskich właścicieli spółek zarejestrowanych w tych krajach.

„Europejczycy” z rosyjskim paszportem

Proces „europeizacji rosyjskiego kapitału” opisał w zeszłym roku ukraiński portal Donieckije Wiesti.

Reklama

Według ustaleń dziennikarzy wiele rosyjskich spółek zmieniło nazwy, a ich formalnymi właścicielami zostali obywatele Cypru i innych państw. „Jednak pośrednie oznaki wskazują na to, że obywatele państwa-agresora i dzisiaj mają nie tylko poważne interesy w ukraińskim biznesie, ale w dodatku zachowują monopolistyczne pozycje w wielu gałęziach gospodarki. W razie wykorzystania przez Kreml tego atutu przeciwko Ukrainie czekają nas poważne problemy. W obecnym momencie Rosję w pełni urządza zwykłe otrzymywanie zysków i polityczny wpływ na Ukrainie, który wynika z władania wielkim biznesem” – konstatowały Donieckije Wiesti.

Rosja zachowuje ogromne wpływy w sferze bankowości, strategicznym sektorze energetycznym, telefonii komórkowej (w rękach rosyjskich znajdują się dwa największe telekomy – MTS należący do AFK Sistiema, który zaczął występować pod europejską marką Vodafone, oraz Kievstar).

Rosyjskie banki, czyli finansowa smycz Kremla

Według danych Stowarzyszenia Ukraińskich Banków około 40 proc. kapitału w ukraińskim sektorze bankowym to pieniądze rosyjskie. Nad Dnieprem działa dziś siedem rosyjskich banków: Sbierbank, VS Bank (spółka córka państwowego Sbierbanku Rosji), VTB i jego spółka córka BM Bank, Prominwestbank (spółka córka Wnieszekonombanku) a także Alfa-Bank i Forward Bank, których rosyjscy właściciele ukrywają się za zachodnimi pośrednikami.

Mocna pozycja rosyjskiego kapitału w ukraińskiej sferze bankowej od dawna budzi niepokój ukraińskiego biznesu.

„Bezpośrednią agresją nie udaje się nas podbić, więc Rosja może spróbować z drugiej strony. W ciągu kilku miesięcy ukraińskie firmy mogą już nie należeć do Ukrainy. Trzeba coś zrobić, żeby nie dopuścić do aneksji od środka” – komentował jesienią 2015 roku cytowany przez biznesową agencję UBR adwokat Ołeksandr Ogijczuk.

Były ukraiński wicepremier i minister gospodarki Wołodymyr Łanowyj zwraca uwagę na dysproporcje między wielkością rosyjskich kapitałów w sektorze bankowym a zaledwie 14-proc. udziałem rosyjskich banków w usługach bankowych nad Dnieprem. W jego ocenie to dowód na to, że celem rosyjskich banków jest nie tyle zarabianie pieniędzy, ile kontrolowanie ukraińskiej gospodarki.

„Te banki są tu po to, żeby ze szkodą dla siebie pomagać w realizacji tych czy innych planów. Rosja będzie pokrywać straty swoich banków, dlatego że one tu przyszły nie dla robienia zysków, nie dla inwestowania. Ta działalność bankowa nie jest prowadzona na korzyść Ukrainy. Mówią nam, że te banki pracują na nasz sektor bankowy i że bez nich on się rozwali. W rzeczywistości one nie przynoszą nam korzyści z punktu widzenia inwestowania i kredytowania – przekonywał Wołodymyr Łanowyj w wywiadzie udzielonym kilka tygodni temu stacji radiowej Hromadske Radio.

Podobną opinię ma Wasyl Furman, członek rady ukraińskiego banku centralnego NBU. Według niego przez rosyjskie banki Moskwa kontroluje ukraińską gospodarkę.

„W Rosji nie ma prywatnej własności i rynkowej gospodarki. Rosyjskie banki wprowadzono na Ukrainę, żeby kredytować i finansować rosyjskie przedsiębiorstwa, oligarchów. Robią to, żeby kontrolować naszą przestrzeń ekonomiczną, a także procesy wyborcze i polityczne. Rozszerzać swoją ekspansję – komentował w marcu ukraińskim mediom.

Energetyka dla człowieka Kremla

Wpływy Rosji rosną również w innym strategicznym sektorze – ukraińskiej energetyce. W marcu ukraiński komitet antymonopolowy zgodził się na przejęcie przez koncern VS Energy należących do państwa udziałów w Czerniowcyobłenergo, regionalnej firmie zajmującej się dystrybucją energii elektrycznej na Bukowinie.

Właścicielem VS Energy jest parlamentarzysta putinowskiej Jedynej Rossiji Aleksandr Babakow który w 2014 roku głosował w rosyjskiej Dumie Państwowej za aneksją Krymu. Rosyjski parlamentarzysta, doradca Władimira Putina do spraw współpracy z rosyjskimi organizacjami za granicą, w Rosji oficjalnie nie prowadzi biznesów, za to na Ukrainie figuruje w czołówce najbogatszych.

Babakow swoje wpływy w ukraińskiej gospodarce znacząco rozszerzył w czasach, gdy w prorosyjskim rządzie Nikołaja Azarowa ministrem rozwoju gospodarczego i handlu był Petro Poroszenko. Według danych Funduszu Majątku Państwowego Ukrainy z jesieni 2012 roku należący do Babakowa holding VS Energy z kwotą 210 mln dolarów zajmował wówczas 6. miejsce na liście największych nabywców ukraińskiego majątku państwowego. W 2015 r. kontrolował już jedną trzecią ukraińskiego rynku dystrybucji energii elektrycznej.

Pozycji Babakowa nad Dnieprem nie zaszkodziły nawet oskarżenia o finansowanie antyukraińskiej i proputinowskiej propagandy na terenie Unii Europejskiej, przekazywanie pieniędzy francuskiemu Frontowi Narodowego Marie Le Pen, ujawniony przez media fakt bezpłatnych dostaw energii elektrycznej rosyjskim wojskom okupującym Krym przez należącą do niego firmę Chersonobłenergo ani to, że rosyjski oligarcha objęty jest zachodnimi sankcjami w związku z rosyjską agresją wobec Ukrainy. Nad Dnieprem może działać i działa całkiem swobodnie.

„Kombinacja w ogóle wygląda zadziwiająco: tajny oligarcha Babakow zarabia na Ukrainie – zarobione pieniądze inwestuje we Francję – pomaga pieniędzmi francuskiej prawicy – francuska prawica, otrzymując te pieniądze, rozlicza się uwielbieniem dla Putina i staraniami w celu międzynarodowego uznania DNR (tzw. Doniecka Rebuplika Ludowa – przyp. autora). Za ukraińskie pieniądze niszczyć Ukrainę i płacić łapówki europejskim politykom. Piękne. A to, że ten schemat organizuje konkretnie Babakow znajdujący się na europejskiej liście sankcyjnej, sprawia, że ta sytuacja jest całkiem pikantna. Kazus Babakowa to dla mnie jedna z najbardziej niezrozumiałych dla mnie spraw we współczesnej Ukrainie” – cytował jesienią 2014 roku rosyjskiego opozycjonistę Aleksieja Nawalnego ukraiński serwis Censor.net.

„Wielu zarzuca władzom brak konsekwencji. Ale niedawne wydarzenia całkowicie prostują to stwierdzenie. Jak sprzedawali ukraińską własność Rosjanom do 2014 roku, tak zamierzają robić to do dziś. Przypomnę, że energetyka to strategiczna gałąź gospodarki. Obłenergo zagarniali i wcześniej. Ale żeby teraz, po aneksji Krymu i w czasach Donbasu? Państwu – agresorowi? Wygląda to tak, jakby Rada Komisarzy Ludowych w 1942 roku postanowiła sprzedać Niemcom pola naftowe Baku – ironizował portal Hvyla związany z think-tankiem Ukraiński Instytut Przyszłości.

Zgoda ekipy Petra Poroszenki na dominację Rosjan w ukraińskim sektorze energetycznym budzi zdumienie nie tylko nad Dnieprem.

„Bardzo dziwna sytuacja, kiedy Ukraina faktycznie żąda od Zachodu sankcji przeciwko Rosji – indywidualnych i sektorowych, ale władza sama z jakichś powodów nie robi tego sama na Ukrainie. I często w rozmowach z zachodnimi dyplomatami pojawia się to pytanie” – komentował deputowany ukraińskiego parlamentu Andrij Lewus.

Przemysł stoczniowy także dla Rosjan

W marcu media poinformowały o groźbie przejęcia przez Rosję kontroli nad jednym z ważniejszych zakładów ukraińskiego przemysłu stoczniowego – zakładami NSZ Okean w Mikołajowie. O kontrolę nad nimi stara się za pośrednictwem sądu w Kijowie zarejestrowana na Cyprze spółka Zonel Operations Ltd związana z byłym rosyjskim ministrem energetyki Igorem Jusufowem. Jej przedstawiciele wystąpili o bezpłatne wydanie im majątku zakładów. Jeśli do tego dojdzie, kontrolę nad najnowocześniejszą stocznią Ukrainy otrzymają ludzie z najbliższego otoczenia Władimira Putina – komentował lokalny serwis portowego miasta Korabelow.info.

Opisując sekwencję zdarzeń związaną z przygotowaniem przejęcia stoczni, media przypomniały akcję Służby Bezpieczeństwa Ukrainy, która jesienią zeszłego roku pomogła rosyjskiej ekipie siłowo zająć teren zakładu.

Autor: Michał Kozak