Litwa, Łotwa i Estonia dążą do stworzenia sprzyjającego przedsiębiorczości, nowoczesnym technologiom i międzynarodowym talentom otoczenia i mają się już czym w tym zakresie się pochwalić.

Nieco ponad sześć milionów mieszkańców łącznie w trzech krajach bałtyckich to niewielki rynek. W takich warunkach przedsiębiorcy z natury skazani są na ekspansję zewnętrzną, a inwestycjami, które w ten sposób szybko dają się skalować są firmy technologiczne.

Należy do nich na przykład wywodzący się z Łotwy, wart ponad miliard dolarów, Transferwise działający w obszarze międzynarodowych transferów pieniężnych a także powszechnie znany komunikator Skype, wspólne dzieło szwedzkich i estońskich programistów. Jest wiele innych, chociażby działający też prężnie w Polsce serwis pożyczkowy Vivus czy Creamfinance uznawany za najszybciej rosnący fintech na świecie, ciekawe rozwiązania adresowane do millenialsów ma Pocopay, który oferuje otwieranie rachunków bankowych w kilku państwach europejskich w ciągu kilku minut, z kolei Monea umożliwia przelewy na numery ze smartfona.

Mintos to łotewski operator pożyczek P2P, który przyciąga z ponad 50 krajów zainteresowanych inwestowaniem w kredyty dla biznesu, konsumpcyjne, a nawet hipoteczne. Inny, Fortumo pozwala użytkownikom swojej aplikacji dokonywać płatności w ponad 90 krajach, a Inzmo to insurtech proponujący ubezpieczenia pojazdów, rowerów, sprzętu gospodarstwa domowego, dostarczający mobilnych rozwiązań tradycyjnym firmom ubezpieczeniowym (szybka likwidacja szkód następuje dzięki wysłaniu ze smartfona zdjęcia lub filmu do ubezpieczyciela).

Sukces dwóch pierwszych firm – Skype’a i Transferwise – pokazał Bałtom skalę możliwości. Korzenie dynamicznie rozwijającego się sektora finansowych technologii, który przyciąga ponad jedną czwartą kapitału napływającego do krajów bałtyckich sięgają jednak znacznie głębiej.

Reklama

Według raportu Światowego Forum Ekonomicznego (WEF) kraje bałtyckie należą do najbardziej innowacyjnych europejskich nacji, jeśli wziąć pod uwagę łącznie aktywność w tworzeniu start-upów (TEA) i kreatywność pracowników w funkcjonujących już przedsiębiorstwach (EEA). Na 28 europejskich państw trzy kraje bałtyckie uplasowały się w czołowej siódemce wraz ze Szwecją, która jest dla Bałtów istotnym punktem odniesienia.

Estonia

Przedsiębiorczości sprzyja przyjazny system podatkowy – waszyngtońska Tax Foundation uznała Estonię za pierwszy, a Łotwę za trzeci pod tym względem kraj w OECD. Podatki od dochodów indywidualnych mają charakter liniowy i nie obejmują zysków z inwestycji (dywidend), podatek od firm natomiast to 20 proc. w przypadku Estonii i 15 proc. na Łotwie, a podatek od nieruchomości dotyczy ziemi a nie budynków. To przyczynia się także do postrzegania regionu jako obszaru wolności gospodarczej. W rankingu Heritage Foundation Estonia sklasyfikowana została na 6 miejscu na świecie, Litwa na 16, a Łotwa na 20 czyli zaraz za Szwecją (Polska jest 45). Może dlatego Estonia należy do państw o największej liczbie start-upów per capita, a kraj do najbardziej technologicznie zaawansowanych na świecie.

Estońska administracja państwowa już od wielu lat stosuje technologię rozproszonych rejestrów czyli blockchain (DLT) co jest także elementem uodpornienia tego kraju na działania i cyberataki wielkiego sąsiada. Wyrazem zaufania do estońskiego poziomu cyberbezpieczeństwa było ustanowienie tu Centrum ds. Cyfrowej Doskonałości i Bezpieczeństwa NATO.

Dane estońskich obywateli umieszczone są w chmurze, co ma gwarantować ich niezmienność i autentyczność. Inteligentne karty PKI umożliwiają obywatelom cyfrowy dostęp nie tylko do załatwienia prawie tysiąca spraw urzędowych, ale również do udziału w głosowaniach i wyborach – od 2005 przez internet, od 2011 roku przez SMS. Nowatorski program e-rezydent z kolei umożliwia uzyskanie wirtualnego obywatelstwa i założenie firmy, nawet bez wizyty w kraju.

Estonia to także kraj płatności cyfrowych – wg Banku Światowego 99 proc. rozliczeń ma właśnie taki charakter, a liczba oddziałów banków przypadająca na 100 tys. mieszkańców (11,2) jest dużo niższa niż w strefie euro (27,2). Estonia była jednym z pierwszych krajów, które zapewniły wi-fi w miejscach publicznych.

Poziom edukacji w zakresie matematyki i nauk ścisłych jest porównywalny do fińskiego, a od 2012 r. programowanie w HTML stało się przedmiotem obowiązkowym w szkołach podstawowych. Pochodzący jeszcze z czasów sowieckich talliński Instytut Cybernetyki jest centrum nauk komputerowych i dostawcą kadr dla sektora fintech.

Kształtujący się ciągle estoński ekosystem wpierania przedsiębiorczości jest dobrze odbierany – 66 proc. założycieli start-upów ocenia go pozytywnie, gdy średnia światowa to tylko 25 proc. Ograniczenia wynikające z ograniczonej wielkości rynku wewnętrznego powodują jednak, że już we wczesnej fazie rozwoju start-upy mają średnio 60 proc. zagranicznych klientów.

Problemem jest pozyskanie talentów. Wszystkie kraje bałtyckie w ciągu ćwierćwiecza swojego istnienia doświadczyły olbrzymiej – jak na wielkość swoich populacji – fali emigracji dochodzącej nawet do 20 proc. W Estonii 24 proc. pracowników sektora technologicznego to obcokrajowcy, jednak dopiero udział 50 proc. (jak w Londynie) zaspokoiłby popyt na programistów i deweloperów. Potrzebne są rozwiązania instytucjonalne. W styczniu wdrożono specjalny program wizowy dla start-upów, umożliwiający obywatelom spoza UE pracę w Estonii lub przeniesienie istniejących firm nad Bałtyk. Start-upy te mogą też zostać zakwalifikowane do akceleratorów wzrostu, takich jak np. Buildit Hardware Accelerator i Startup Wise Guys Business Tech. W roku 2016 powołano do życia nowy fundusz wsparcia dla sektora – EstFund, to pierwszy taki podmiot w regionie z udziałem Europejskiego Funduszu Inwestycyjnego – łączna suma środków to 60 mln euro (funkcjonuje też powołany przez EFI Bałtycki Fundusz Inwestycyjny adresowany do sektora MŚP w krajach bałtyckich z kapitałem 130 mln euro).

Funduszy rządowych jest więcej. Prężnie działa też sieć estońskich aniołów biznesu zrzeszająca ponad 100 członków. W 2015 roku łącznie w start-upy zainwestowano prawie 100 mln dolarów, a przewidywane roczne tempo wzrostu inwestycji do 2021 roku przekracza 20 proc.

Łotwa

O palmę pierwszeństwa w obszarze technologii finansowych i przyciągnięcie kapitału oraz talentów z Tallinem ściga się Ryga. Łotewskie inwestycje w sektor są znacznie wyższe – w 2016 r. przekroczyły 700 mln dolarów. Specjalnością Łotwy są rozwiązania z zakresu płatności i pożyczek, również z zastosowaniem technologii blockchain, w czym specjalizuje się firma Bitfury. Z kolei założony w 2015 roku Swipe oferuje sieciom sprzedaży w 40 krajach i 13 walutach mobilny system fakturowania i płatności. Mocno we wspieranie firm fintech zaangażował się prywatny łotewski bank Rietumu, który co roku motywuje start-upy poprzez konkurs FinTech Challenge. Daje to szansę rozwoju i przyciąga do start-upów kapitał typu venture.

Łotewski ekosystem jest też magnesem dla dużych grup finansowych – swoje centra operacyjne mają tam banki SEB i DNB, a grupa Nasdaq/OMX skonsolidowała na Łotwie swoje bałtyckie operacje. Łotwa może pochwalić się trzecią pozycją w OECD pod względem udostępnienia szerokopasmowego internetu opartego o włókna optyczne (60 proc. użytkowników), bardzo wysokim poziomem wyższego wykształcenia ludności w wieku produkcyjnym (41 proc.), a 70 proc. obywateli poniżej 40 roku życia mówi po angielsku.

Pod koniec zeszłego roku parlament uchwalił specjalny program wizowy dla start-upów, nadający ułatwienia podatkowe dla specjalistów pracujących w sektorze technologii – poza wynagrodzeniem mogą oni liczyć na dodatkowe miesięczne wsparcie w wysokości 252 euro, osoby z doktoratem otrzymują zwrot kosztów ubezpieczenia społecznego i podatków (z funduszu rządowego współfinansowanego ze środków z UE).

Nowe prawo dotyczy start-upów nie starszych niż 5 lat, z przychodami nie większymi niż 200 tys. euro w ciągu dwóch pierwszych lat działalności. Chodzi o zmniejszenie ryzyka finansowego i kosztów działalności dla młodych przedsiębiorców.

Litwa

Litwa najpóźniej przystąpiła do tworzenia systemu wsparcia start-upów i firm technologicznych, ale czyni to w szybkim tempie, czego symbolem jest ustanowienie pierwszego nad Bałtykiem regulacyjnego sandboxa. Od niedawna fintechy dysponujące kapitałem 1 mln euro mogą uzyskać licencję w zakresie płatności i pieniądza elektronicznego w ciągu zaledwie trzech miesięcy. Towarzyszy temu dostęp (dzięki odpowiedniej aplikacji Banku Litwy) do systemu jednolitych płatności w euro (SEPA), a klienci fintechów mogą używać numerów IBAN w ramach tego rozwiązania. Bank centralny zobowiązał się też do udzielenia w ciągu zaledwie tygodnia wstępnych odpowiedzi związanych z procesem licencjonowania. Aplikowanie o licencję może odbywać się bez rozpoczynania działalności (na to firma ma 6 miesięcy), co oznacza brak konieczności zamrażania aktywów.

Program „Przybysze” z kolei tworzy ułatwienia dla fintechów posiadających już licencję w innym kraju UE, a chcących relokować się do Wilna. Uregulowano też zasady crowdfundingu – inwestorzy mogą w ciągu roku zaangażować do 1000 euro w ramach jednej platformy finansowej bez konsekwencji podatkowych (ta kwestia nie jest rozstrzygnięta w Polsce). Możliwa jest też video-weryfikacja tożsamości klientów, a 45 litewskich instytucji nadzorujących rynek uzgodniło, że nie będą stosować sankcji wobec firm technologicznych w pierwszym roku ich działalności. Dotyczy to również podatków.

Intencją litewskich władz jest zwiększenie konkurencji w sektorze finansowym, w którym 90 proc. rynku kontroluje oligopol trzech skandynawskich instytucji: SEB, Swedbanku i DNB. Nowe rozwiązania mają również przyciągnąć zagraniczne fintechy – usadowił się tu już brytyjski neo-bank Revolut działający w obszarze płatności i pożyczek P2P oraz izraelski Moneta International dostarczający rozwiązań w obszarze płatności e-commerce.

Na podmiotach z Izraela Litwie zależy chyba szczególnie, bo promuje tam swoje instytucjonalne rozwiązania. Litwa chętnie widziałaby też u siebie firmy opuszczające Wielką Brytanię po Brexit. W tym kontekście symboliczny był list litewskiego posła do Parlamentu Europejskiego i znanego pokerzysty Anatasa Guoga skierowany do kilkuset brytyjskich fintechów w tydzień po referendum, z zaproszeniem do Wilna.

Powtórzył je dobitnie na Innovate Finance Global Summit w Londynie na początku kwietnia minister finansów, nie kryjąc litewskich aspiracji do bycia regionalnym hubem fintech. Rolę katalizatora w rozwoju technologii finansowych pełni na Litwie bank Barclays, który ma tu jedno z czterech światowych centrów technologicznych i w jego ramach rozwija projekt Rise.

Akceleratorów wzrostu jest znacznie więcej. To wszystko przyciąga przedsiębiorców i specjalistów IT z Rosji, Białorusi i Ukrainy, a wartość inwestycji w sektor technologiczny przekroczyła w zeszłym roku miliard dolarów.

Spoglądając na dynamicznie rozwijający się bałtycki obszar technologii finansowych nie można oprzeć się wrażeniu, że Litwa, Łotwa i Estonia w dużej mierze konkurują ze sobą. Wspólnych inicjatyw właściwie nie ma – gdyby były siła przetargowa krajów bałtyckich byłaby dużo większa, a osiągnięcia bardziej spektakularne.

Autor: Mirosław Ciesielski, wykładowca akademicki; specjalizuje się w rynkach finansowych