Rezygnacja Dżahangiriego nie była zaskoczeniem. Pierwszy wiceprezydent jest uznawany za osobę, której rolą było poparcie w kampanii obecnego prezydenta i obrona dokonań rządu podczas debat telewizyjnych - pisze agencja AP.

W trakcie kampanii Dżahangiri zapewniał, że Rowhani jest "osobą, która chce pokoju, bezpieczeństwa i rozwoju dla wszystkich Irańczyków".

Po rezygnacji Dżahangiriego w wyścigu o fotel prezydencki Iranu zostało czterech kandydatów spośród sześciu dopuszczonych do udziału w kampanii. W poniedziałek z udziału w kampanii zrezygnował burmistrz Teheranu Mohammad Bagher Ghalibaf, przekazując poparcie ultrakonserwatywnemu duchownemu z kręgu Chameneia Ebrahimowi Raisi.

Wcześniej niektórzy twierdzili, że to Raisi może w ostatniej chwili wycofać się z wyścigu na rzecz Ghalibafa, który w wyborach w 2013 roku zajął drugie miejsce, za Rowhanim. Uważano, że to właśnie Ghalibaf - były szef policji oraz dowódca Strażników Rewolucji, elitarnych jednostek irańskiego reżimu - mógłby stać się głównym kandydatem konserwatystów. W kampanii obiecywał on pięć milionów nowych miejsc pracy rocznie.

Reklama

Obecny prezydent Hasan Rowhani uważany jest za pragmatyka w kontaktach z Zachodem. W 2013 roku wygrał wybory z ponad 50-procentowym poparciem, co udało mu się osiągnąć dzięki znacznej mobilizacji elektoratu umiarkowanego i reformatorskiego oraz podziałom wśród konserwatystów. W trwającej kampanii wyborczej otrzymał również poparcie od byłego prezydenta kraju Mohammeda Khatami.

Do udziału w wyborach prezydenckich uprawnionych jest ponad 55 mln obywateli Iranu powyżej 18. roku życia. (PAP)

ndz/ kar/