Pod koniec kwietnia Chiny ponowiły propozycję stworzenia strefy wolnego handlu z Ukrainą. Biorąc pod uwagę formę i okoliczności bardziej przypomina to ultimatum. Ukraina może być dla Chin wrotami do bezcłowej sprzedaży towarów na rynek UE.

Jak przekonuje kijowski serwis informacyjny Apostrof, projekt umowy o utworzeniu chińsko-ukraińskiej strefy wolnego handlu był przygotowywany w tajemnicy, obecnie prace nad jej kształtem są na ukończeniu.

„Jeszcze w 2015 roku odbyło się posiedzenie podkomisji do spraw współpracy handlowo-gospodarczej w ramach międzyrządowej komisji. Nasi kierownicy podkomitetów na szczeblu roboczym nieoficjalnie omówili tę kwestię. Po stronie ukraińskiej i po naszej stronie eksperci analizują i robią ekspertyzy dotyczące tej współpracy. Jeśli będą jakieś propozycje ze strony ukraińskiej, strona chińska jest gotowa je przyjąć i wysłuchać” – oświadczył pod koniec kwietnia podczas konferencji prasowej w Kijowie chiński ambasador Du Wei.

Równocześnie Du Wei zapowiedział gotowość otwarcia swoich granic dla Ukraińców, oczekując, że Kijów zrobi to samo dla obywateli Chin.

Chiny nigdy nie rezygnują

Reklama

Kwietniowe wystąpienia chińskiego dyplomaty to kolejne podejście do tematu strefy wolnego handlu ze strony Państwa Środka. Wiosną zeszłego roku podczas debaty poświęconej perspektywom Nowego Szlaku Jedwabnego ówczesny ambasador Chin w Kijowie nieoczekiwanie ogłosił konieczność stworzenia takiej strefy: „Niezbędne jest planowanie na strategicznym poziomie dwustronnej współpracy. Niezbędne jest rozpoczęcie dialogu o stworzeniu strefy wolnego handlu”.

Chiński dyplomata zwracał uwagę, że gospodarki Chin i Ukrainy są różne, i komentował, że rządy obydwu krajów powinny stworzyć warunki dla realnej pracy biznesu. Jako główne zadania dla rządu wymieniał uproszczenie procedur podatkowych i celnych.

Ukraińskie władze wówczas temat przemilczały, ale Chińczycy łatwo nie rezygnują. Ambasador Chin na początku listopada 2016 r. złożył ukraińskiemu rządowi propozycję „przeanalizowania możliwości” stworzenia strefy wolnego handlu obejmującej oba kraje. Realizacji infrastrukturalnego projektu szlaku handlowego powinno zaś towarzyszyć przyciągnięcie chińskich inwestycji nad Dniepr – dodawał dyplomata.

Odpowiedź Kijowa była natychmiastowa. Przedstawicielka ukraińskiego rządu, wiceminister rozwoju gospodarczego i handlu Natalia Mikolska oświadczyła, że Ukraina nie rozpatruje utworzenia strefy wolnego handlu z Chinami.

„Planując rozmowy z Pekinem, warto pamiętać, że Chiny nie podejmują nagłych decyzji. Jeśli sygnał o strefie wolnego handlu został ogłoszony publicznie, to znaczy, że wcześniej miało miejsce wiele rozmyślań, dyskusji i wewnętrznych debat. I wątpliwe, by ta decyzja została przez Pekin zmieniona. Czas pracuje na korzyść raczej Pekinu niż Kijowa” – komentował Ołeh Ustenko z Fundacji Blazera.

Inwestycje mimo woli

W rozmowach na temat ewentualnego stworzenia strefy wolnego handlu to Chiny stoją na pozycji rozgrywającego. Jak doniosły ukraińskie media politycy zdefraudowali gigantyczną kwotę 3 mld dolarów, którą w 2012 roku chiński rząd przekazał Kijowowi na zakup zboża z naddnieprzańskich stepów i zakup przez Ukrainę sprzętu rolniczego u chińskich producentów. Dolary rozpłynęły się w powietrzu, ziarna Chińczycy nie zobaczyli do dziś, a w dodatku ukraińscy urzędnicy kazali sobie płacić gigantyczne łapówki za zawarcie kontraktów na dostawy maszyn rolniczych kupowanych u chińskich producentów za chińskie pieniądze.

W efekcie Pekin wystąpił ze skargą przeciwko Ukrainie do arbitrażu Grain and Feed Trade Association w Londynie i – jak komentują eksperci – ma solidne szanse na wygranie sporu, a konieczność zwrotu gigantycznej kwoty wisi nad ukraińskim rządem niczym miecz Damoklesa.

W dodatku Chiny dają do zrozumienia, że mogą się posłużyć jeszcze innym narzędziem.

„Chiny zainwestowały w Ukrainę około 7 mld dolarów, wkładając je w rządowe obligacje. Obecnie główne zadanie polega na tym, żeby aktywizować w pełni tę ogromną sumę, by ożywić rolnictwo, energetykę, infrastrukturę i inne sfery gospodarki, które tego potrzebują, co z kolei stworzy miejsca pracy, podatki i strumienie handlowe” – powiedział pod koniec kwietnia przedstawiciel chińskiej ambasady wskazując obszary zainteresowania Chin podczas chińsko-ukraińskiego forum biznesowego.

Zdaniem Ustenki wątpliwe jest, by Kijowowi udało się uniknąć wejścia w orbitę Chin, ale tyle Ukraina ma kilka atutów, które może wykorzystać w negocjacjach. Przede wszystkim tanią siłę roboczą. Średnia płaca w chińskich miastach – 1 tys. dolarów – jest dziś pięciokrotnie wyższa niż kwota uważana za dobre zarobki ukraińskiego pracownika. Na korzyść Ukrainy działa też wzrost popytu na produkty rolne w Chinach. Ukraina nie będzie mieć do czynienia z ostrą ochroną rynku wewnętrznego, jak to miało miejsce przy negocjacjach z UE i Kanadą. Tym bardziej, że ukraińscy producenci rolni będą w stanie zaproponować chińskim odbiorcom towary certyfikowane przez instytucje unijne, a więc o potwierdzonej jakości.

W ocenie Ustenki Chiny z racji tego, że podejmują decyzje obliczone na lata, są stabilnym partnerem gospodarczym, a leżąca na drodze do UE Ukraina jest dla nich interesująca w długoterminowej perspektywie. Przeniesienie produkcji nad Dniepr to dla chińskich firm oszczędność rzędu 5-10 proc.

Za i przeciw

Chińska propozycja to reakcja na stowarzyszenie Ukrainy z UE, która otworzyła ukraiński rynek na towary z Europy, stawiając ich producentów w uprzywilejowanej wobec chińskich dostawców pozycji – oceniał analityk Ukrsocbanku Andriej Prichodko.

Ekonomistów Ukrainy Andrij Nowak uważa, że zbiedniała Ukraina interesuje Chiny nie tyle jako rynek docelowy, ile jako platforma pozwalająca na bezcłowe dostarczanie swojej produkcji na rynek Unii Europejskiej.

„Ukraina ma podpisaną umowę o strefie wolnego handlu z UE. Dlatego dla Chin bardzo interesujące jest uruchamianie na Ukrainie swojej produkcji, żeby w konsekwencji sprzedawać towar na chłonnym i wypłacalnym rynku europejskim” – oceniał.

Według niego takie rozwiązanie byłoby korzystne dla Kijowa, gwarantując napływ inwestycji.

W ocenie Kristiny Awramienko z Instytutu Badań Społeczno-Ekonomicznych na stworzeniu strefy wolnego handlu skorzystałaby przede wszystkim gospodarka chińska. Obroty handlowe Chin i Ukrainy są pokaźne i sięgają 10 proc. ogólnej wymiany handlowej Kijowa. Chiny są czwartym odbiorcą ukraińskiego eksportu i drugim co do wielkości po Rosji dostawcą towarów.

„Szybka analiza perspektyw strefy wolnego handlu pokazuje, że Chiny osiągną więcej korzyści z takiego porozumienia i do tej sprawy należy podchodzić bardzo ostrożnie. Ukraina na początek powinna określić się ze swoją strategią rozwoju gospodarczego, a potem zgodnie z jej priorytetami zawierać porozumienia o wolnym handlu, uwzględniając te towary, co do których możemy ustąpić i znieść cła importowe, oraz te pozycje, których należy bronić od początku, by stały się konkurencyjne w przyszłości” – przekonuje Kristina Awramienko.

Strefa wolnego handlu mogłaby pomóc Ukrainie, zniosłaby bowiem obowiązujące bariery celne, które dziś grają na niekorzyść Kijowa. Średnia stawka celna w reżimie najwyższego uprzywilejowania na chińskiej granicy to 12,33 proc. a na ukraińskiej zaledwie 3,04 proc. Warunek: nad Dnieprem zaczęto by produkować coś, co byłoby interesujące dla chińskich odbiorców. Na razie to jednak Chiny mają dziś w swojej ofercie znacznie więcej produktów, z którymi mogą wychodzić na rynek ukraiński: obuwie, odzież, wyroby przemysłu maszynowego, urządzenia elektryczne, szkło, plastik, metal.

„Nie trzeba się bać, że Chiny zaleją Ukrainę swoją produkcją” – przekonuje ekonomista Siergiej Guriew z Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju. Zauważa, że Ukraina nie należy dziś do państw z dużym rynkiem wewnętrznym, a w związku z tym jej przedsiębiorstwa powinny orientować się na rynki zewnętrzne i włączać się w globalne łańcuchy wytwórcze.

„Kijów potrzebuje porozumień handlowych ze wszystkimi kluczowymi partnerami. Nawet najmniejszy udział w chińskim rynku to ogromny eksport ukraińskiej firmy, to stworzenie nowych miejsc pracy na Ukrainie” – komentował Guriew w wywiadzie dla kijowskiej Ekonomicznej Prawdy.

Jak zauważa Sergiej Poważniuk z państwowej agencji analitycznej Ukrpromzowniszekspertiza, Chiny zawierają umowy o strefie wolnego handlu wyłącznie ze swoimi krajami satelickimi, a Ukraina w dziedzinie wymiany handlowej nie ma nic do zaproponowania Pekinowi.

„Jedyne wyjście dla Ukrainy to namówić Chiny, by potraktowały nas jako platformę produkcyjną i rozmieściły nad Dnieprem swoje fabryki produkujące na rynek Unii Europejskiej. To mogą być montownie, a część podzespołów zaczną produkować w naszym kraju. W tym celu Ukraina powinna rozpocząć rozmowy z Chinami o ochronie inwestycji.” – oceniał.

Nic dziwnego, że gazeta biznesowa Diełowaja Stolica tekst poświęcony chińskiej propozycji zatytułowała „Chiny zaproponowały Ukrainie, by została ich europejską kolonią”.

Autor: Michał Kozak