Pytany o to, czy należy przyjąć uchodźców, którzy przybyli już do Europy, Chazbijewicz odpowiedział: "Po pierwsze, w większości nie są to uchodźcy wojenni, tylko migranci ekonomiczni. Po drugie, mówiąc tak brutalnie, nie są dobrą siłą roboczą w Europie. Dotychczasowe doświadczenia wskazują na to, że raczej się nie zasymilują, a przynajmniej na pewno nie zrobią tego w pierwszym lub drugim pokoleniu" - powiedział.

Rząd Ewy Kopacz był rządem przejściowym, nie powinien był podejmować zobowiązań w sprawie przyjęcia uchodźców - mówił w piątek w RMF FM politolog, wykładowca akademicki i działacz społeczności tatarskiej prof. Selim Chazbijewicz.

W czwartek Parlament Europejski przyjął rezolucję, w której wzywa państwa UE do szybszej relokacji uchodźców. Z kolei we wtorek Komisja Europejska zagroziła rozpoczęciem procedury o naruszenie prawa UE, jeśli kraje, które do tej pory nie relokowały ani jednego uchodźcy, nie zaczną tego robić do czerwca.

W komunikacie KE stwierdziła, że "większość państw członkowskich regularnie składa nowe zobowiązania i prowadzi relokację", tymczasem "Węgry, Polska i Austria jako jedyne nie dokonały relokacji ani jednej osoby". Wezwała jednocześnie Węgry, Polskę i Austrię do niezwłocznego rozpoczęcia relokacji.

>>> Polecamy: Wiceszef MSZ: Zmuszanie Polski do przyjęcia uchodźców to porażka KE. Ostateczną odpowiedzią będzie referendum

Reklama

Pytany o to, czy należy przyjąć uchodźców, którzy przybyli już do Europy, Chazbijewicz odpowiedział przecząco. "Po pierwsze, w większości nie są to uchodźcy wojenni, tylko migranci ekonomiczni. Po drugie, mówiąc tak brutalnie, nie są dobrą siłą roboczą w Europie. (...) Dotychczasowe doświadczenia wskazują na to, że raczej się nie zasymilują, a przynajmniej na pewno nie zrobią tego w pierwszym lub drugim pokoleniu" - powiedział. "Moim zdaniem rząd Ewy Kopacz był rządem przejściowym na dobrą sprawę i wydaje mi się, że nie powinien podejmować tego typu zobowiązań" - dodał.

Profesor argumentował, że pomocy uchodźcom można udzielić na miejscu. "Proszę zauważyć, że nie we wszystkich krajach afrykańskich i azjatyckich trwa wojna" - zauważył.

Pytany o solidarność religijną, ze względu na to, że sam jest muzułmaninem, Chazbijewicz odpowiedział, że religijna solidarność "jest tak naprawdę pewnym mitem". "I mit ten nie działa w obie strony. Ja na przykład nie słyszałem, żeby jakakolwiek organizacja muzułmańska na świecie czy jakiekolwiek państwo nazywające się państwem muzułmańskim wystąpiły w obronie Tatarów krymskich. Dlatego, jak już powiedziałem, ta solidarność jest mitem. Ona tak naprawdę nie funkcjonuje" - ocenił.

Odnosząc się do argumentu, że Europa boi się uchodźców z "jednego konkretnego powodu", a jest nim strach przed terroryzmem, Chazbijewicz powiedział: "Potencjalnie jest taka możliwość". "Proszę nie zapominać, że islam liczy gdzieś mniej więcej półtora miliarda wyznawców. Wśród nich nawet jeśli jeden procent ma skłonności terrorystyczne, to wystarczy. Poza tym islam, tak samo zresztą jak wszystkie inne wielkie religie świata, nie jest monolitem, są różne sekty, szkoły, grupy wyznawców i tak dalej" - wskazał Chazbijewicz.

>>> Czytaj też: Reset i ocieplanie wizerunku PiS. Trwają przygotowania do wyborczego maratonu