W przestrzeni publicznej pojawia się coraz więcej głosów na temat konieczności ingerencji państwa w gospodarkę. Jednak udzielenie jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, w jakim stopniu władze centralne powinny to robić, nie jest łatwe, a być może nawet nie jest możliwe. Czy państwo powinno skupić się tylko na tworzeniu odpowiednich ram prawnych, czy może być także właścicielem firm? Czy i w jaki sposób inteligentnie stymulować gospodarkę i wspierać przemysł, żeby nie rozpieścić przedsiębiorców i jednocześnie zachować konkurencyjność na rynku? Dyskutowano o tym w trakcie debaty „Udomowienie polskiego przemysłu – ile państwa w gospodarce? Czy możemy sobie wyobrazić współczesny plan na miarę COP?” zorganizowanej w ramach Europejskiego Kongresu Finansowego przez Dziennik Gazetę Prawną i Agencję Rozwoju Przemysłu.

Ile państwa?

Są takie sfery, strategiczne dla kraju, gdzie państwo musi być obecne – zwracał uwagę prof. Wojciech Paprocki z Katedry Transportu Szkoły Głównej Handlowej. – W obszarach infrastrukturalnych państwo powinno być aktywne nie tylko jako regulator, ale też jako uczestnik rynku. Jeżeli jednak doprowadzamy do sytuacji, że państwo ma kopalnie, jest właścicielem elektrowni i przedsiębiorstw dystrybucji energii, których działalność finansują państwowe banki, to nie mamy jakiegokolwiek filtra, naturalnego w biznesie prywatnym, który patrzyłby na racjonalność tych wszystkich podmiotów – mówił prof. Paprocki. – Co więc robią prywatni inwestorzy, którzy mogliby sfinansować projekt samodzielnie? Wolą wziąć kredyt z lenistwa! Dlaczego? Aby bank pilnował racjonalności wykorzystania środków. To znaczy, że oprócz finansowania kupują sobie niejako usługę controllingu w pakiecie. Obecność państwa na rynku powinna ograniczać się do takich działań, które wspierają rozwój podmiotów prywatnych – argumentował.

– Państwo na pewno powinno angażować się w działalność na rynku. Jednak na takim poziomie, żeby pobudzać różne procesy, głównie innowacyjne – mówił Bartosz Sokoliński, dyrektor biura rozwoju i innowacji w Agencji Rozwoju Przemysłu. Przywoływał przykład iPhona, którego 80 proc., spośród 18 tys. części, zostało sfinansowane przez amerykańskiego podatnika. Co więcej, Jobs i Woźniak dostali od państwa pieniądze na założenie firmy.

– Angażowanie się państwa w gospodarkę może być oceniane jako zły pomysł – stwierdził Grzegorz Brona, prezes zarządu Creotech Instruments. Wskazał jednak, w jakich obszarach państwo powinno się angażować: tam, gdzie nikt inny nie chce działać, oraz w sektorach kluczowych dla kraju, takich jak przemysł obronny, kosmiczny, wysokich technologii czy związany z medycyną. Jego zdaniem istnieją niedostatki w ofercie finansowania ze strony sektora prywatnego, po które mogłyby sięgnąć przedsiębiorstwa działające w bardziej ryzykownych branżach. Jego firma działająca w branży kosmicznej nie mogła znaleźć finansowania na rozwój swojej działalności w sektorze prywatnym, ale przed trzema laty udziałowcem została Agencja Rozwoju Przemysłu. W zeszłym roku Creotech pozyskał 1,8 mln zł z funduszy unijnych na rozbudowę centrum badawczo-rozwojowego. – Interwencjonizm jest, państwo ingeruje w gospodarkę i z tymi faktami musimy się zmierzyć. Pytanie dla biznesu jest tylko takie, jak z tego skorzysta, w sposób budujący czy nie. Jeśli nie – jest to zaniedbanie, bo konkurencja wykorzystuje to i rozwija się – mówił Michał Turczyk z Deloitte.

Wsparcie dla przemysłu

Magdalena Borowik, doradca minister cyfryzacji Anny Streżyńskiej i dyrektor zarządzający w fundacji Fintech Poland, stwierdziła, że państwo angażuje się nie tam, gdzie nikt inny nie chce, ale tam, gdzie przyczynia się to do dobra wspólnego obywateli. To znaczy? Budowa infrastruktury, dobre warunki dla przedsiębiorczości oraz takie aktywności, które sprawią, że prywatne fundusze venture będą chciały wyłożyć swoje pieniądze. – Bezpośrednie inwestowanie w start-upy czy konkretne przedsięwzięcia komercyjne nie jest funkcją państwa – mówiła Borowik.

– Istotną rolą państwa jest zabezpieczenie infrastruktury i zabezpieczenie konkurencji gospodarczej. Jednak musimy pamiętać, że państwo posiada kapitał z podatków, są to więc zasoby całego społeczeństwa. Czym więcej będziemy wymagali od państwa, tym wyższe będą podatki. Nasze oczekiwania wobec państwa muszą być adekwatne do tego, co wnosimy – powiedzieł Waldemar Stawski, szef biura finansowego Żeglugi Morskiej.

Czy chcemy, żeby państwo inwestowało i w ten sposób budowało pewne wspólne dobra, czy raczej jesteśmy nastawieni na bieżącą konsumpcję wytworzonych dóbr i usług. To jedna z kluczowych kwestii związana z obecnością państwa w gospodarce, nad którą zastanawiali się uczestnicy debaty.

Częściowej odpowiedzi można udzielić, patrząc na suchą statystykę – Narodowe Centrum Badań i Rozwoju (NCBR) zainwestowało w różne projekty sektorowe i strategiczne 10 mld zł i zawarło 1492 umowy. – Większość funduszy przypadła przedsiębiorcom, a nie nauce, bowiem nauka ma służyć biznesowi, a nie odwrotnie. Żeby przedsiębiorcy mieli apetyt na ryzyko, potrzebują pewnych zabezpieczeń, czyli na przykład ustawy o innowacyjności, nad którą trwają właśnie prace – stwierdziła Izabela Żmudka, zastępca dyrektora w NCBR.

Ekspertka podkreślała, że państwo dba o wydatkowanie środków publicznych, o czym świadczą liczne kontrole w NCBR. Według Żmudki udział finansowania prywatnych przedsięwzięć z funduszy publicznych nie powinien przekraczać 50 proc., bo przy takich proporcjach szansa, że nasz wspólny kapitał nie zostanie zmarnotrawiony, jest największa.

Miara skuteczności

To właśnie skuteczność inwestowania przez państwo pieniędzy i sposoby jej pomiaru budziły największe kontrowersje. Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że rentowność firm państwowych jest niższa niż prywatnych. Na tej podstawie można postawić tezę, że państwo jest mniej skutecznym właścicielem i inwestorem niż sektor prywatny. Według Grzegorza Brony jednym z powodów, dla których inwestycje państwowe są mało opłacalne, jest nadmierna kontrola nad sposobem wydatkowania publicznych pieniędzy.

– Przedsiębiorców, którzy pozyskali publiczne pieniądze, kontroluje się cały czas, a za ryzyko karze – mają obowiązek zwracać fundusze wydane na nieudane inwestycje. Dlatego wolą się za bardzo nie rozwijać, żeby się nie narażać. Problemem w Polsce jest brak przyzwolenia na porażkę. Zdecydowanie negatywne jest tworzenie wizji, że wszystko się musi udać – mówił Brona.

– Czy państwo jest w stanie dopilnować efektywności wydatkowania środków publicznych? Nie do końca. To jest oczywiste, że gdy się inwestuje nie swoje pieniądze, to się o nie dba trochę mniej niż o własne środki. Dlatego z lenistwa korzystamy z obcego kapitału, żeby kupić sobie kontrolę – dodał Turczyk.

Profesor Paprocki przekonywał, że rozmawiając tylko o kryterium efektywnościowym podmiotów publicznych i prywatnych, porównujemy śliwki z gruszkami. Mimo że Poczta Polska nie jest biznesem rentownym, a dodatkowo mamy do wyboru ofertę innych firm, które dostarczą nam przesyłkę, to nie możemy Poczty zlikwidować, ponieważ ma wymiar strategiczny. – Poczta z założenia wcale nie ma być rentowna. Państwo w gospodarce ma bowiem do wykonania inne zadania niż zarabianie pieniędzy. Państwo nie ma zajmować się konkurowaniem z biznesem obywateli, dlatego nie można oczekiwać nadmiernej rentowności, a w szczególności wyższej od biznesu prywatnego. Gwarantuję, można znacząco zwiększyć ceną wody, odprowadzania ścieków i tym samym uzyskać znacząco wyższą rentowność od wszelakich innych przedsięwzięć. Przedsiębiorstwa państwowe mają zatem służyć obywatelom i zwiększać konkurencyjność w gospodarce, a nie być elementem fiskalizmu państwa. Mają raczej zbliżać się do przedsięwzięć non profit – argumentował Paprocki.

Podobnego zdania była Magdalena Borowik. – Funkcją państwa jest realizacja dobra wspólnego, które nie ma nic wspólnego z zarabianiem na siebie i zwrotem z inwestycji – mówiła przedstawicielka Ministerstwa Cyfryzacji.

Według Michała Turczyka porównywanie rentowności spółek Skarbu Państwa i firm prywatnych nie jest właściwe, ale jednocześnie nie oznacza to, że nie powinniśmy dyskutować o efektywności wydatkowania środków publicznych. Odwoływał się on do sposobu wydawania pieniędzy przez NCBR, którego eksperci starali się przede wszystkim ograniczać ryzyko, co powodowało, że bardzo często najbardziej obiecujące projekty nie mogły liczyć na wsparcie. – Widzę, że teraz to się zmienia. Z moich obserwacji wynika, że działalność NCBR staje się bardziej niezależna i porażka projektu nie jest już uznawana za klęskę. To właściwy kierunek – oceniał ekspert.

Przemysł nie jest dzikim kotem

Kontrowersji wśród uczestników debaty nie wzbudził natomiast sam tytuł debaty. Niemal wszyscy byli zgodni, że „udomowienie” rozumiane jako przejmowanie kontroli przez państwo nad firmami kontrolowanymi przez kapitał zagraniczny nie jest właściwym kierunkiem działania. – Przemysł nie jest dzikim kotem, którego trzeba udomawiać, polski przemysł ma właściciela. Jednak trzeba nad nim panować. Dbać, żeby nasze produkty były dobre, a ich wytwarzanie opłacalne. Musimy inwestować w sposób rozsądny i tworzyć mądre fundamenty, aby w Polsce – dla dobra nas wszystkich – powstawały fabryki – mówił Waldemar Stawski.

Udomowienie polega nie na tym, aby wszystko było państwowe, ale na tym, aby centra decyzyjne, centra kompetencji dużych firm znajdowały się w Polsce. Dzięki temu mamy szansę na większe wydatki na innowacje – zauważył Stefan Kawalec, były minister finansów, prezes zarządu Capital Strategy.







































Ida Sywula

Michał Wójcik

Artykuł powstał przy współpracy:

Reklama
ikona lupy />