"Macron tryumfuje w wyborach parlamentarnych. Jego partia deklasuje zarówno tradycyjną konkurencję, jak i Front Narodowy Marine Le Pen. Macron będzie mógł wkrótce rządzić bez potrzeby oglądania się na innych" - pisze "Frankfurter Allgemeine Zeitung", ostrzegając jednak, że "wkurzona Francja" nie zniknęła.

Dziennik podkreśla, że dzięki takiemu wynikowi wyborów Francja "nie stanie się krajem, którym nie da się rządzić". "W pierwszej turze wyborów parlamentarnych Francuzi zadali kłam tezie pesymistów twierdzących, że młody prezydent ze swoim jeszcze młodszym ruchem nie zdobędzie większości w Zgromadzeniu Narodowym (niższej izbie parlamentu)" - czytamy w "FAZ".

W drugiej turze wyborów partia prezydenta, Republique En Marche (LREM) może zdobyć nawet większość bezwzględną. "Francja jest na najlepszej drodze, by stać się w najbliższych pięciu latach przewidywalnym partnerem Niemiec, z prezydentem, który ma w Zgromadzeniu Narodowym poparcie dla swojego programu reform" - pisze na łamkach "FAZ" Michaela Wiegel.

Komentatorka ostrzega jednak przed euforią. "Wyborcy nie dali Macronowi wolnej ręki. Do urn wyborczych poszedł tylko co drugi Francuz. Historycznie niska frekwencja świadczy o politycznym rozdarciu kraju. Wielu obywateli nie chce się przyłączyć do przytłaczającego zwycięstwa Macrona" - uważa Wiegel. Macron nie powinien tracić z oczu "wkurzonej Francji", która nie poszła na wybory - czytamy w "FAZ".

Reklama

"Sueddeutsche Zeitung" zwraca uwagę, że Macron po raz drugi "wszystko zaryzykował" i prawdopodobnie po raz drugi "wszystko wygra". Komentator Christian Wernicke przewiduje, że prezydent zdobędzie większość bezwzględną w parlamencie. "Z perspektywy Niemiec sukces Macrona może wydawać się skromny. Jednak zasady większościowej ordynacji wyborczej obiecują w drugiej turze wyborów 18 czerwca relatywnemu zwycięzcy wygraną z wielką przewagą. Macron jest bliski zdobycia niemal totalnej władzy" - ocenia "SZ".

"Francuzi nazywają to, co ich naród przeżywa obecnie, przełomem, +rewolucją+" - pisze Wernicke. Podkreśla, że Macron także lubi odniesienia do rewolucji francuskiej zapoczątkowanej w 1789 roku, gdy naród obalił monarchę, którego potem zgilotynował; swoją książkę, w której opisał przyszłe zwycięstwo, prezydent zatytułował właśnie "Rewolucja". "Jednak nawet (Macron) nie przypuszczał, że tak szybko obali Ancien Regime V Republiki" - zastrzega komentator "SZ".

"Ironia rewolucji roku 2017 polega na tym, że Francja otrzymuje +republikańskiego monarchę+ wraz z zakresem władzy, jakiego kraj ostatnio doświadczył za czasów Charles'a de Gaulle'a" - pisze Wernicke.

Posłowie ruchu LREM zdobyli mandaty nie dzięki własnym zasługom, lecz dzięki zdjęciom z Macronem - tłumaczy komentator. "Macron może utrzymywać, że tylko on jest prawdziwym przedstawicielem narodu. Parlament sprawia wrażenie zgromadzenia wychowanków prezydenta z jego łaski" - zaznacza Wernicke.

"Pokusa absolutyzmu jest dla Macrona wyzwaniem. Jako kandydat obiecał, że odnowi francuską demokrację. Jako prezydent może spełnić obietnicę tylko wtedy, gdy da dotychczas słabemu Zgromadzeniu Narodowemu więcej uprawnień do kontrolowania rządu. Jeżeli natomiast prezydent Macron będzie postępował tak, jak w przeszłości de Gaulle, to bardzo szybko stanie się człowiekiem z wczoraj" - ostrzega "Sueddeutsche Zeitung".

Rewolucja Macrona jest sukcesem, gwałtowny wzlot może się jednak źle skończyć - pisze "Die Welt" zwracając uwagę, że pojawiły się pierwsze głosy przestrzegające przed "bonapartyzmem".

Macron powinien cieszyć się prawdopodobnym sukcesem swojego ugrupowania w drugiej turze wyborów parlamentarnych z "nieodzowną pokorą" - napomina komentator. "Od teraz będzie już tylko gorzej. Rekordowo niska frekwencja wskazuje, że nie wszyscy Francuzi są oczarowani prezydentem. Mogą to być obywatele, którzy na jesieni wyjdą na ulice w proteście przeciwko reformom młodego Macronaparte (zbitka słów Macron i Bonaparte - PAP)" - czytamy w "Die Welt".

Jacek Lepiarz (PAP)