Polska przekonuje Komisję Europejską do swoich racji w sprawie zawieszonego w ub.r. podatku handlowego, ale niezależnie od jej decyzji finał sprawy i tak będzie miał miejsce przed Trybunałem Sprawiedliwości - wynika z informacji PAP ze źródeł w Brukseli.

We wrześniu ubiegłego roku Komisja wszczęła postępowanie w związku z wprowadzeniem przez Polskę podatku handlowego, uznając, że jego konstrukcja może faworyzować mniejsze sklepy. To z kolei może być uznane za pomoc publiczną.

KE wydała też nakaz zobowiązujący nasze władze do zawieszenia stosowania podatku do czasu zakończenia jego analizy przez urzędników w Brukseli.

Polska zaskarżyła do Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu tę decyzję Komisji. Jednocześnie prowadzi z nią dialog, przekonując, że nasza ustawa o podatku od sprzedaży detalicznej ma inny charakter, niż zakwestionowane przez Brukselę węgierskie przepisy.

Z informacji PAP z polskich źródeł dyplomatycznych w Brukseli wynika, że Komisja poprosiła o przedłużenie czasu na odpowiedź na nasze argumenty. Teraz ma czas do 3 lipca.

Reklama

KE chce w pierwszej kolejności odnieść się do skargi naszych władz w sprawie decyzji o zawieszeniu stosowania podatku. Warszawa przekonuje, że postanowienie Komisji tak naprawdę jest równoznaczne z uznaniem naszych przepisów za sprzeczne z prawem europejskim, a takiej decyzji jeszcze nie ma.

Nasze władze - jak przekazał rozmówca PAP - wskazują, że Komisja nadużywa swoich kompetencji, bo UE nie ma prerogatyw, jeśli chodzi o ten rodzaj podatków.

Od decyzji Trybunału ws. nakazu zawieszenia przepisów każda ze stron będzie się mogła odwołać. Polska będzie mogła też zaskarżyć ewentualne postanowienie Komisji o sprzeczności naszych rozwiązań z prawem UE. "Ta sprawa może trwać nawet latami" - przewiduje dyplomata. Służby prasowe KE nie chciały komentować tej sprawy.

Ustawa o podatku od sprzedaży detalicznej weszła w życie 1 września 2016 r. Wprowadza ona dwie stawki podatku od handlu: 0,8 proc. od przychodu między 17 mln zł a 170 mln zł miesięcznie i 1,4 proc. od przychodu powyżej 170 mln zł miesięcznie. Kwota wolna od podatku w skali roku miała wynosić 204 mln zł.

Według założeń rządu w tym roku podatek ten miał przynieść 1,6 miliarda złotych wpływów, jednak ze względu na zawieszenie jego stosowania nie przyniósł ani złotówki.

Polskie władze od dłuższego czasu przekonują KE, że konstrukcja podatku (jego progresja) nie powoduje zróżnicowania pomiędzy podatnikami, nie może być mowy o pomocy publicznej.

Odmienną opinię na ten temat mają urzędnicy w Brukseli. "Komisja obawia się, że progresywne stawki oparte na wielkości przychodów przyznają przedsiębiorstwom o niskich przychodach selektywną przewagę nad ich konkurentami, z naruszeniem unijnych zasad pomocy państwa" - podkreślono w komunikacie KE wydanym zaraz po wszczęciu postępowania.

KE ma obawy, że zastosowanie progresywnych stawek uzależnionych od przychodu przynosi "selektywną korzyść" firmom o mniejszych przychodach. To z kolei jest zakazaną przez prawo UE pomocą publiczną.

Komisja uznała wcześniej za pomoc publiczną system progresji podatkowej, jaki chciał wprowadzić wobec handlowców rząd Węgier. W tym przypadku również zdecydowano się na zakaz stosowania podatku do czasu ostatecznej decyzji. Budapeszt wycofał się z tych rozwiązań.

Zgodnie z prawem unijnym to państwa członkowskie decydują o stawkach czy konstrukcji podatków, jakie nakładają na podmioty czy swoich obywateli. Regulacje te muszą mieścić się jednak w ramach prawnych UE, co wyklucza stosowanie selektywnej pomocy państwa.

Z Brukseli Krzysztof Strzępka (PAP)

stk/ cyk/ mc/ pad/