Szefów Amber Gold Marcina i Katarzynę P. prowadziła bardzo silna, niewidzialna ręka, bo nie jest możliwe, by ABW działała w tej sprawie tak nieudolnie - oceniła w rozmowie z PAP szefowa sejmowej komisji śledczej Małgorzata Wassermann (PiS).

"Każdy, kto ogląda posiedzenia naszej komisji, ma poczucie, że ten proceder byłby niemożliwy, gdyby Marcina i Katarzynę P. nie prowadziła bardzo silna, niewidzialna ręka" - mówiła Wassermann.

Dopytywana, kto stał za małżeństwem P., Wassermann odparła: "Są pewne wersje, są pewne poszlaki; dowody cały czas gromadzimy".

"Dziś mogę powiedzieć jedną rzecz z całą odpowiedzialnością - nie jest możliwe nie tylko bardzo późne, ale także tak nieudolne działanie ze strony Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. To oznacza tylko jedną rzecz, albo nasze państwo w sensie faktycznym nie istniało, nie było służb, które mogłyby chronić nas przed niebezpieczeństwem, albo ktoś w tej Agencji dbał o to, żeby ci funkcjonariusze nic nie robili" - dodała.

Reklama

W tym kontekście nawiązała do zbliżającego się przesłuchania Michała Tuska, syna b. premiera Donalda Tuska. Zgodnie z harmonogramem przyjętym przez komisję jego przesłuchanie ma się odbyć 21 czerwca.

"Oczekuję od pana Michała Tuska, że powie w sposób zgodny z prawdą gdzie, kiedy i za czyim pośrednictwie trafił do OLT Express oraz jaka była jego rzeczywista rola w tej firmie" - wskazała.

Szefowa komisji zwróciła jednocześnie uwagę, że wątek współpracy Michała Tuska z OLT Express pokazuje, że z ABW "było coś bardzo nie tak". "Są dwie możliwości. Pierwsza, że te służby były kompletną fikcją w państwie polskim i nie były w stanie zapewnić bezpieczeństwa syna premiera przed bandytami. Albo z niewiadomych przyczyn nie reagowały" - stwierdziła.

"Też kiedyś byłam córką ministra koordynatora (Zbigniewa Wassermanna, który zginął w katastrofie smoleńskiej - PAP) i jestem pewna, że gdybym podjęła współpracę z taką firmą, to służby za czasów PiS ostrzegłyby mojego ojca, że wokół mnie zaczynają kręcić się ludzie, którzy są w zainteresowaniu organów ścigania" - wskazała.

"Pytanie jednak, czy Marcin P. i jego spółki były w zainteresowaniu organów ścigania. Mam wrażenie, że one były, ale w sposób nie taki, jak powinny" - dodała.

O sytuacji spółki Amber Gold zrobiło się głośno w lipcu 2012 r., kiedy linie OLT Express zaczęły mieć kłopoty finansowe - zawieszono wówczas wszystkie rejsy regularne przewoźnika, a następnie spółka poinformowała, że wycofuje się z inwestycji w linie lotnicze. Linie OLT Express upadłość ogłosiły pod koniec lipca 2012 r. Z kolei w połowie sierpnia 2012 r. upadłość ogłosiła spółka Amber Gold.

Później okazało się m.in., że ze spółką OLT Express współpracował pracujący w Porcie Lotniczym w Gdańsku syn ówczesnego premiera Donalda Tuska, Michał Tusk, który miał się zajmować obsługą prasową linii OLT Express i analizą ruchu lotniczego z Gdańska.

Amber Gold powstała na początku 2009 r. i miała inwestować w złoto i inne kruszce. Klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji. 13 sierpnia 2012 r. ogłosiła likwidację; tysiącom swoich klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich. Według ustaleń, w latach 2009-2012 w ramach tzw. piramidy finansowej firma oszukała w sumie niemal 19 tys. swoich klientów, doprowadzając do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 mln zł.

>>> Czytaj też: Kolejny cios w podatkowych oszustów. Powstanie centralny rejestr faktur VAT, ale z dużym poślizgiem