Węgry nie mogą zrezygnować z długoterminowego celu, jaki stanowi przystąpienie kiedyś do strefy euro, choć nie jest to sprawa pilna – oświadczył w czwartek węgierski minister gospodarki Mihaly Varga.

Varga ocenił, że należy poczekać i przekonać się, co się będzie działo w strefie euro. Według niego inne państwa też reprezentują takie stanowisko i nikt się obecnie nie śpieszy z przyjęciem wspólnej waluty.

Zaznaczył jednakże, że nie sposób długoterminowo utrzymywać takiego systemu walutowego, w którym funkcjonuje jednolita polityka monetarna, ale polityki fiskalne są różne i brakuje harmonizacji, która mogłaby ustabilizować kurs, a jednocześnie to Europejski Bank Centralny ustala stopy procentowe.

Dodał, że Węgry nie spełniają obecnie jednego warunku przystąpienia do strefy euro i nie przywiązują kursu swej waluty do euro, ale – jak zaznaczył – jest to umyślne.

Podkreślił, że jeśli zostanie podjęta taka decyzja, Węgry będą gotowe stać się członkiem strefy euro. Warunkiem tego jest jednak odpowiednia konkurencyjność węgierskiej gospodarki. W przeciwnym razie węgierska siła robocza nie będzie w stanie osiągnąć co najmniej 90 proc. wydajności niemieckiej i Węgry mogą skończyć tak jak Grecja czy Portugalia – ocenił.

Reklama

W lipcu zeszłego roku Varga nie wykluczył przystąpienia kraju do strefy euro do końca dekady przy spełnieniu szeregu warunków - "jeśli procesy gospodarcze będą trwałe i bardziej zbliżymy się do średniego stopnia rozwoju w UE, a nasza wydajność jeszcze się poprawi”. Zaznaczył, że aby mogło do tego dojść, euro musi być stabilniejsze, a wspólna polityka fiskalna pewniejsza. Wkrótce zastrzegł jednak, że Węgry na razie nie przystąpią do euro, bo bez osiągnięcia odpowiedniego stopnia rozwoju gospodarczego mogłyby na tym stracić.

Także szef Węgierskiego Banku Narodowego (MNB) Gyoergy Matolcsy mówił w zeszłym roku, że przyłączenie się Węgier do strefy euro będzie celowe dopiero wówczas, gdy kraj będzie wystarczająco silny i w całej rozciągłości osiągnie poziom rozwoju strefy euro.