"Nie posiadam żadnych informacji o niebezpieczeństwie zastosowania broni chemicznej. Nie mam dokładnych informacji, myślę, że moi współpracownicy ze służb specjalnych i ministerstwa obrony podzielą się (...), jeśli taka informacja się pojawi" - powiedział Pieskow.
Rzecznik Kremla poinformował, że rosyjskie władze "słyszały" o poniedziałkowym oświadczeniu rzecznika Białego Domu. "Nie wiemy, co jest podstawą" tego stwierdzenia - dodał.
Pieskow pokreślił, że Rosja kategorycznie nie zgadza się z tym, że byłby to "kolejny atak" przeprowadzony przez syryjskie władze i uznaje takie zarzuty za "niedopuszczalne". "Pomimo żądań rosyjskiej strony, nie było obiektywnego międzynarodowego dochodzenia w sprawie poprzedniej tragedii z wykorzystaniem trujących substancji chemicznych, dlatego uważamy, że nie można zrzucać odpowiedzialności (za to - PAP) na syryjskie siły zbrojne" - dodał Pieskow.
Wcześniej wielokrotnie dochodziło do przypadków użycia broni chemicznej przez terrorystów z tzw. Państwa Islamskiego i innych grup przestępczych, dlatego istnieje potencjalne zagrożenie powtórzenia podobnych sytuacji - oświadczył.
Rosja uznaje użycie broni chemicznej za "absolutnie niedopuszczalne i nieakceptowalne" - zapewnił rzecznik Kremla.
Rzecznik Białego Domu Sean Spicer ostrzegł w poniedziałek, że jeśli w Syrii dojdzie do ataku, cena dla władz w Damaszku będzie wysoka.
Spicer nie podał konkretnych dowodów potwierdzających, że przygotowania do ataku z użyciem broni chemicznej istotnie mają miejsce. W swym oświadczeniu powiedział jedynie, że wywiad wojskowy "dostrzegł potencjalne oznaki" wskazujące, iż reżim Baszara el-Asada podjął takie przygotowania i może zdecydować się po raz kolejny na użycie broni chemicznej.
"Gdyby do tego doszło, odpowiedź amerykańska będzie zdecydowana" – ostrzegł rzecznik Białego Domu.
Agencje przypominają, że 4 kwietnia armia syryjska przeprowadziła atak chemiczny na opanowaną przez rebeliantów miejscowość Chan Szajchun w prowincji Idlib, w którym zginęło co najmniej 86 osób, w tym 30 dzieci.
W reakcji na ten atak siły USA w nocy z 6 na 7 kwietnia przeprowadziły atak z użyciem 59 pocisków manewrujących Tomahawk na syryjską bazę lotniczą Szajrat w prowincji Hims, powodując poważne szkody.
>>> Czytaj też: Kolejny zgrzyt na linii Waszyngton-Berlin? Minister handlu USA odwołał wizytę w Niemczech