Jak podkreśliła, jej ugrupowanie - Szkocka Partia Narodowa (SNP) - "bez wątpienia" ma mandat do przeprowadzenia kolejnego plebiscytu, ale otwarta pozostaje kwestia odpowiedniego terminu. Dodała, że przyjmuje głosy wyborców, iż należy poczekać z przygotowaniami drugiego referendum do chwili uzyskania większej jasności w sprawie procesu wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej.

"Słuchając głosów wyborców, szkocki rząd +resetuje+ dotychczasowy plan, który przedstawiłam w marcu; nie planujemy w najbliższej przyszłości przegłosowania ustawy w tej sprawie" - powiedziała, przyznając, że "niektórzy wyborcy chcą przerwy od podejmowania dużych politycznych decyzji".

Sturgeon zaznaczyła, że w tym czasie jej rząd będzie podejmował starania, aby wpłynąć na pozycję negocjacyjną rządu Wielkiej Brytanii, próbując m.in. zapewnić Szkocji zachowanie członkostwa we wspólnym rynku UE. Jednocześnie dodała, że powróci do tematu niepodległości jesienią przyszłego roku, kiedy będzie jaśniejsze, jaki wpływ na Szkocję miałby Brexit i jakie są alternatywne scenariusze przyszłości kraju.

Unionistyczne partie opozycyjne, w tym szkocka Partia Konserwatywna, skrytykowały jednak Sturgeon, że jej zmiana planów nie poszła wystarczająco daleko, oskarżając ją o "polityczne igranie z przyszłością Szkocji".

Reklama

W czerwcowych wyborach do brytyjskiego parlamentu w Londynie poparcie dla SNP spadło z 50 do 38 proc., co kosztowało ugrupowanie stratę aż 21 posłów (35 wobec 56 uzyskanych w wyborach w 2015 roku). Analizując przyczyny słabszego, niż oczekiwano, wyniku wyborczego, Sturgeon przyznała, że przywiązanie do drugiego referendum niepodległościowego "było jednym z czynników".

"Przed, w trakcie i od czasu kampanii wyborczej odbyłam setki rozmów z ludźmi ze wszystkich części Szkocji na temat Brexitu i drugiego referendum. (...) Zgadzają się oni, że nasza przyszłość nie powinna być nam narzucona, ale jednocześnie czują, że jest zbyt wcześnie, aby podjąć stanowczą decyzję dotyczącą precyzyjnego planu organizacji kolejnego plebiscytu" - tłumaczyła we wtorek w parlamencie Sturgeon.

Jak dodała, o ile obecna dyskusja o niepodległości dotyczy głównie konsekwencji Brexitu, lista argumentów za odłączeniem się od reszty Wielkiej Brytanii "jest dalece dłuższa" i jej partia będzie chciała przypomnieć je szkockiej opinii publicznej.

W marcu br. szkocki parlament w Holyrood poparł rządowy wniosek o drugie referendum, które miałoby pozwolić Szkotom zdecydować o ich przyszłości przed planowanym na marzec 2019 roku opuszczeniem Wspólnoty. Realizując decyzję posłów, Sturgeon wysłała do brytyjskiej premier Theresy May formalny wniosek w tej sprawie.

Podczas pierwszego referendum niepodległościowego w 2014 roku 55 proc. Szkotów zagłosowało za pozostaniem w Wielkiej Brytanii, a niepodległość wybrało 45 proc. głosujących.

Według przeprowadzonego w drugim tygodniu czerwca sondażu firmy badawczej Survation aż 57 proc. Szkotów jest przeciwko odłączeniu się od Wielkiej Brytanii; inaczej myśli 43 proc. wyborców.

>>> Czytaj też: Co czeka Polaków mieszkających na Wyspach? Oto szczegóły rządowej propozycji