Ostatnie dni czerwca wypełnione były słowami przedstawicieli banków. Nie zabrakło ich zarówno po stronie europejskiej, jak i amerykańskiej. I choć ton tych wypowiedzi nie był dużym zaskoczeniem, to z kolei ogromnym zaskoczeniem okazała się być reakcja rynku walutowego.

Rynek syci się domysłami

Solidne fundamenty w postaci danych makroekonomicznych w strefie euro, podnoszenie stóp procentowych przez Rezerwę Federalną, nadwyrężanie cierpliwości Niemiec polityką EBC - na takim tle napięcie inwestorów wydaje się być całkiem zrozumiałe. Oczekując odejścia od ultra-luźnej polityki prowadzonej przez EBC, rynek wychwytuje każdy sygnał, mogący sugerować nadchodzące zmiany. Nie potrzeba wiele. Domysły, doniesienia, niedomówienia - to wystarczy, by wywołać ruch w obrębie głównej pary. Pojawiają się również nadinterpretacje, czego przykładem jest wtorkowa konferencja prezesa banku - Mario Draghiego. Zawierała ona w sobie pewną dozę optymizmu na temat sytuacji gospodarczej w Europie, jednak czy powinien on wywołać aż taką reakcję na wykresie? Wątpliwe, ale wywołał. Wypowiedź powinna raczej zostać odebrana jako neutralna, bo choć zwrócił on uwagę na zastąpienie sił deflacyjnych siłami reflacyjnymi, to równocześnie dał do zrozumienia, że obecny kierunek objęty przez bank będzie kontynuowany - To jednak wystarczyło. Inwestorzy czekający na “jastrzębie” sygnały odebrali słowa Draghiego z dużym entuzjazmem. A to z kolei przełożyło się na notowania EUR/USD. Kurs powędrował do wartości 1,13, co w przypadku pary nie mogącej w ostatnim czasie wyjść poza 1,11-1,12, można uznać za solidny wzrost. W dodatku wzrost ten był kontynuowany - mówi analityk walutowy firmy Ekantor.pl.

Druga fala umocnienia euro

Reklama

Widząc reakcję rynku, ze strony Europejskiego Banku Centralnego pojawił się komunikat, że słowa Mario Draghiego zostały nadinterpretowane, a wypowiedź miała charakter neutralny. W pierwszej reakcji euro rzeczywiście zaczęło tracić na rzecz dolara, jednak było to działanie chwilowe i już w dalszej części dnia można było zaobserwować umocnienie, które sprawiło, że kurs EUR/USD w czwartek wykazał wartość 1,14. Czyżby inwestorzy nie uwierzyli zapewnieniom ze strony banku? - Należy pamiętać o drugiej stronie medalu, a w tym przypadku - drugiej stronie pary walutowej. Po jednej znajduje się “gołębi” EBC wraz solidnymi fundamentami, ale jest też przecież dość “jastrzębie” Fed i słabe dane z USA. Taka koniunktura sprawia, że w nadchodzących dniach uwaga inwestorów silnie skupiona będzie na publikacjach - mówi Katarzyna Orawczak z Ekantor.pl.

Mowa przede wszystkim o inflacji CPI w państwach europejskich. Zaprezentowane zostały już odczyty z Włoch oraz Hiszpanii. Te pierwsze - rozczarowały, drugie okazały się wyższe od prognoz. Rynek oczekuje teraz na informacje z Niemiec, Francji oraz strefy euro. Wiadomości napłyną również z Polski. Taka atmosfera panująca na rynku sprawia, że złoty traci w parze z euro, ale z kolei kurs USD/PLN utrzymuje się na bardzo niskich poziomach.

Mówi się, że Mario Draghi jest jedną z najważniejszych postaci na rynku walutowym. Ostatnie dni zdają się tylko potwierdzać tę tezę, ponieważ jak się okazuje, nawet najmniejszy optymizm płynący z ust prezesa EBC może wywołać prawdziwą lawinę.

>>> Czytaj też: Francja w Rosji inwestuje bez oporów