Polski największy koncern odzieżowy rusza na podbój Europy. Właściciel Reserved otworzy we wrześniu swój pierwszy salon w Londynie, deklaruje też, że przeniesie część produkcji nad Wisłę. Spółka chce się rozwijać na zagranicznych rynkach, ale przyznaje, że do tej pory popełniła sporo błędów. Teraz zamierza je naprawić.

Zmiany w zakresie projektowania odzieży w gdańskim koncernie już przynoszą widoczne efekty. Sprzedaż ubrań i dodatków Reserved, flagowej marki LPP, wystrzeliła w górę w drugim kwartale tego roku. Spółka chce podwoić liczbę pracowników w swojej siedzibie w Gdańsku i zatrudnić ok. 500 specjalistów od IT. Wszystko po to, by rozwinąć dział sprzedaży internetowej. Jak informuje prezes LPP Marek Piechocki, firma planuje też przeniesienie części produkcji z Azji do Polski po to, by móc bardziej elastycznie reagować na zmiany modowych gustów europejskich klientów. Dzięki temu, marka będzie mogła wypuszczać nowe kolekcje kilka razy w roku.

Nowy rozdział ekspansji

Otwarcie pierwszego londyńskiego salonu na Oxford Street ma stać się dla LPP początkiem nowego rozdziału w rozwoju spółki. LPP zostało założone 26 lat temu przez Marka Piechockiego i Jerzego Lubiańca. W 2001 roku akcje spółki zadebiutowały na warszawskiej giełdzie. Przez pierwsze trzy lata ich kurs rósł po 49 proc. rocznie. Zyski wyhamowały dopiero w 2013 roku. Pod koniec kwietnia tamtego roku doszło do tragicznej w skutkach katastrofy budowlanej na przedmieściach Bangladeszu. W wyniku zawalenia fabryki zginęło wówczas ponad tysiąc osób. Kiedy okazało się, że w zakładzie tym szyto także ubrania dla marki należącej do LPP, inwestorzy zaczęli odwracać się od spółki. Do problemów doszły rosnące koszty i konkurencja ze strony rozwijających się odzieżowych sklepów internetowych. Reserved zaczął tracić klientów.

“Byliśmy zbyt mocno zaangażowani w ekspansję, nie zauważyliśmy, że kolekcja, którą chcieliśmy sprzedawać, była po prostu okropna” – mówił Piechocki dziennikarzom podczas konferencji w Gdańsku. „Podniesienie wynagrodzeń i zatrudnienie nowych pracowników może kosztować firmę sporo pieniędzy ale wierzę, że będą to dobrze wydane pieniądze. A inwestycja w ludzi to inwestycja, która się nam zwróci” – dodał.

Reklama

>>> Czytaj też: Polski gigant odzieżowy podbija Bliski Wschód. LPP ma pierwszy salon w Abu Dhabi

“Popełniliśmy błędy”

56-letni Piechocki, który dość rzadko rozmawia z dziennikarzami, opisuje LPP jako firmę rodzinną. Jak zasugerował, ma zamiar przekazać swoje udziały w spółce czwórce swoich dzieci.

Gdańska spółka pierwsze kroki w biznesie stawiała jako Mistral sp. z o.o. - dostawca taniej odzieży do lokalnych supermarketów. Dopiero w 1995 roku przekształciła się w LPP ( nazwa pochodzi od pierwszych liter nazwisk założycieli - Jerzy Lubianiec, Marek Piechocki i Partnerzy). W 1998 roku stworzyła swoje pierwsze własne marki i otworzyła pierwsze salony Reserved. Przejęcie w 2009 roku krakowskiej spółki Artman, będącej właścicielem marek Mohito i House, dynamiczny rozwój sieci salonów i ekspansja na inne rynki Europy Środkowej, przy jednoczesnym utrzymywaniu niskich kosztów dzięki produkcji w Azji – wszystko to sprawiło, że LPP wyrosło na regionalnego lidera rynku.

“Popełniliśmy błędy, ale wciąż mamy szansę, by zbudować rozpoznawalną globalnie firmę i zmienić postrzeganie polskich produktów jako gorszych” – mówił Piechocki.

Być jak Inditex

Długoterminowe cele LPP są bardzo ambitne: być jednym z pięciu największych detalistów branży odzieżowej w Europie i stać w jednym szeregu z takimi gigantami, jak Inditex, Hennes & Mauritz, czy Marks & Spencer. Otwarcie londyńskiego salonu, któremu będzie towarzyszyć premiera zaprojektowanej specjalnie z tej okazji kolekcji, to część tego planu. LPP chce też zwiększyć zasięg sprzedaży internetowej, co ma pozwolić wejść na nowe rynki. W tej chwili gdański koncern ma ponad 1,7 tys. salonów w 19 państwach.

>>> Czytaj też: Tradycyjne sklepy odchodzą do lamusa. Sprzedaż internetowa LPP wzrosła o 93 proc.

Cena akcji LPP odzwierciedla wysokie oczekiwania względem firmy. To dziś najdroższa spółka notowana na GPW. Jedna akcja kosztuje ponad… 7,1 tys. zł. I to mimo, że od czasu szczytu z 2014 roku, kurs akcji spadł o ok., 32 proc. Piechocki walczył o utrzymanie inwestorów zwieszając dywidendę średnio o 10 proc. rocznie, jednocześnie sugerując, że spółka może odkupić w przyszłości akcje.

Zdaniem analityków, zrobienie kolejnego kroku na ścieżce rozwoju spółki będzie jednak dla LPP trudnym zadaniem. „LPP, które było pionierem w ekspansji salonów odzieżowych w Europie Środkowej, musi teraz stawić czoła globalnemu rozwojowi odzieżowego e-commerce, który redefiniuje listę liderów na rynku” – mówi Bloomberowi Łukasz Wachełko, analityk Wood & Co. „To ogromne wyzwanie dla utalentowanego naśladowcy zachodnich marek, ale też wielki test dla wysokiej giełdowej wyceny spółki” – dodaje.