Spark15, pierwsze maltańskie NGO kierowane przez uchodźców, działa od dwóch lat. 13 młodych ludzi w wieku 18-25 lat spotyka się co środę w siedzibie zaprzyjaźnionej organizacji pozarządowej w centrum maltańskiej stolicy, La Valletty. Nazwa organizacji pochodzi od początkowej liczby jej członków i angielskiego słowa „spark”, czyli wywoływać, pobudzać.

„Chcemy wywoływać zmiany” - mówi jeden z członków Spark15, 25-letni Libijczyk Said.

"Zależy nam na zmianie wizerunku uchodźcy. Nie chcemy, aby nasze talenty się marnowały" – dodaje jego kolega, 23-letni Erytrejczyk, Mohammed Hassan, który na wyspie studiuje na jednym z kierunków biznesowych. Przed przyjazdem na Maltę mieszkał w Sudanie i Arabii Saudyjskiej. Jest trzecim pokoleniem uchodźców w swej rodzinie.

Said i Mohammed wraz ze znajomymi założyli Spark15, gdy zdali sobie sprawę, że młodzi uchodźcy na Malcie muszą mierzyć się z podobnymi dla tej grupy trudnościami, takimi jak biurokracja, rasizm, brak możliwości podjęcia lepiej płatnej pracy czy kłopoty z dostaniem się na studia. Jak przekonują, chcą "wnieść wkład w to społeczeństwo, zintegrować się i odbudować swoje życie".

Reklama

"Pomyślałem, że skoro nikt się za nami nie wstawia i nie tworzy rozwiązań, to sami powinniśmy to zrobić. My wiemy najlepiej, na czym polegają nasze problemy i dlatego możemy pokazać potencjalne rozwiązania, by poprawić system" – wyjaśnia Said podczas spotkania z polskimi dziennikarzami w siedzibie zaprzyjaźnionej ze Spark15 organizacji Integra. Całą ścianę zajmują tu regały z książkami. Obok wisi mapa Afryki, ogłoszenia o pracę, zdjęcia.

"Wspieramy integrację uchodźców na Malcie i chcemy sprawić, aby byli aktywnymi uczestnikami życia społecznego" - dodaje młody Libijczyk.

Członkowie Spark15 organizują mecze piłki nożnej dla młodych przybyszów i rodowitych Maltańczyków. Ostatnio aktywnie współpracują z lokalnym uniwersytetem, by określił on specjalne warunki przyjmowania uchodźców na studia i ułatwił młodym ludziom z tej grupy podejmowanie nauki.

„Jeśli chcemy studiować, nie ma dla nas żadnych specjalnych kryteriów. Jesteśmy traktowani jak obcokrajowcy i chociaż jako uchodźcom przysługuje nam prawo do nauki, to każą nam płacić 8 tys. euro za kurs” - ubolewa Said, który od czterech lat mieszka na Malcie, a od trzech próbuje dostać się na uniwersytet. Chce studiować stosunki międzynarodowe i antropologię.

"W Libii studiowałem informatykę, ale ze względu na moje osobiste doświadczenia zupełnie zmieniłem zainteresowania. Chciałbym zrozumieć, jak podejmowane są decyzje polityczne, zwłaszcza w kontekście tego, co stało się w moim kraju" - tłumaczy.

Przed rewolucją w Libii jego ojciec był członkiem armii dyktatora Muammara Kadafiego. W czasie powstania wraz z najbliższymi Said trafił na czarną listę. W 2013 r. cała rodzina Saida została wymordowana. "Wtedy zacząłem szukać miejsca, w którym mógłbym przetrwać. Nie wiedziałem, gdzie leży Malta. Jeden z przyjaciół zaproponował, że załatwi mi wizę za 3 tys. dolarów. Udało się i tu przyleciałem" - opowiada.

"To był szok. Szokiem była inna kultura, inne społeczeństwo, samotność, świadomość, że nie mam już ojczyzny, rodziny i że straciłem wszystko, co sprawiało, że czułem się człowiekiem” - mówi Said.

„Potem zacząłem mieć do czynienia z rasizmem. Maltańczycy krytykowali Libijczyków, mówili, że wywołują problemy i że wszyscy Libijczycy są tacy sami" – kontynuuje.

Said i Mohammed skarżą się na brak możliwości podjęcia legalnej pracy na wyspie za godziwe wynagrodzenie przez niektóre grupy uchodźców. Opowiadają, że wiele osób posiadających tymczasową ochronę humanitarną pracuje nielegalnie na budowach, poniżej minimalnej stawki. Często są wykorzystywane i wręcz nieopłacane.

Rodzina Mohammeda nie ma możliwości otrzymania maltańskiego obywatelstwa i regularnie musi składać dokumenty ws. przedłużenia pobytu. Pytany, czy chce zostać na Malcie, Said odpowiada: "Nie chciałbym pojechać do żadnego miejsca, w którym znowu miałbym być uchodźcą. Nikt nie chciałby być traktowany jak uchodźca”.

Takich osób jak on, którym przyznano status uchodźcy, inną formę ochrony lub też których nie można było odesłać do kraju pochodzenia, np. z powodu braku dokumentów lub braku współpracy ze strony władz ich państw, na Malcie jest 5 tys. - wynika z danych MSW w La Valletcie. Mieszkają w dwóch otwartych ośrodkach lub prywatnych mieszkaniach.

Rocznie ok. 1,7-1,8 tys. osób składa wnioski o azyl na wyspie, która leży na trasie łodzi z uchodźcami próbującymi dostać się na Stary Kontynent szlakiem wiodącym przez centralną część Morza Śródziemnego. W latach 2002-2013 uchodźcy i osoby o nieuregulowanym pobycie docierały na wyspę drogą morską, podczas gdy teraz przylatują samolotami. Ostatnio największą grupę ubiegających się o azyl stanowią Libijczycy i Syryjczycy, a kilka lat temu prym wiedli Erytrejczycy i Somalijczycy.

Z La Valletty Julia Potocka (PAP)