Ekspert nie ma wątpliwości, że amerykańska ofensywa gazowa nie spodoba się Rosji, a to z kolei spowoduje jej reakcję. Inny problem na który wskazuje, to reakcja części krajów unijnych, które tradycyjnie prowadzą dobre interesy z rosyjskim Gazpromem.

Przed zbliżającą się wizytą amerykańskiego prezydenta w Warszawie agencja Reutera zacytowała wypowiedź głównego doradcy ekonomicznego Donalda Trumpa Garego Cohna, który powiedział, że prezydent USA podczas tej wizyty planuje promować eksport amerykańskiego gazu.

"Są ludzie, którzy wykorzystują dostawy prawie jak broń polityczną, grożąc ich odcięciem w najzimniejszych okresach roku; w zimie, gdy ludzie potrzebują gazu, by ogrzać domy" - mówił w wywiadzie dla Reutera Cohn, który jest dyrektorem amerykańskiej Narodowej Rady Gospodarczej. Dodał, że USA chcą być dostawcą "na dobre, który uczyni gaz szybko dostępnym dla każdego, kto go potrzebuje".

Z kolei prezydencki doradca ds. bezpieczeństwa narodowego, H.R. McMaster poinformował, że w Warszawie prezydent Trump wygłosi przemówienie adresowane do przywódców państw tzw. Trójmorza. Skupi się w nim na budowie infrastruktury energetycznej i zagadnieniach bezpieczeństwa surowcowego. Podkreśli geostrategiczne znaczenie dla całego regionu pierwszej dostawy amerykańskiego gazu skroplonego do Polski.

Reklama

Jak powiedział PAP Małecki, Trump najprawodopodobniej da polityczne zielone światło dla szerokiego wejścia amerykańskiego gazu na europejski rynek.

"W rządzeniu u Trumpa dominuje podejście biznesowe. Amerykanie chcą zawalczyć o europejski rynek gazu. Widać, że jednym z głównych obszarów amerykańskiej aktywności gospodarczej jest właśnie energetyka. Na naszym terenie dojdzie więc do starcia dwóch energetycznych gigantów" - przewiduje ekspert.

W jego opinii będzie to mocne wsparcie dla polskich działań dywersyfikacyjnych i naszej "bardziej asertywnej" polityki zagranicznej, czy to na polu NATO-wskim, unijnym czy też naszych stosunków z Rosją.

"Amerykanie doskonale to rozumieją, że my potrzebujemy nie tylko gazu, ale też wsparcia w działaniach na różnych polach" - dodaje.

Małecki zwraca uwagę, że samemu Trumpowi, którego współpracownicy są oskarżani o związki z Kremlem, potrzebne jest uwiarygodnienie się wobec Rosji i to zarówno na polu międzynarodowym, jak i w USA. "On ma z tym kłopot. Dlatego w Warszawie może pokazać, że jest stanowczy wobec Rosji, nie ma wobec niej żadnych zobowiązań, mało tego - wchodzi na jej pole".

Małecki zwraca uwagę, że w gazowej ofensywie Amerykanom - co oczywiste - nie chodzi jedynie o Polskę. Dlatego amerykański prezydent pojawia się - nie bez powodu - w związku ze spotkaniem przywódców Trójmorza. "Chodzi o cały region, by dostarczać tu gaz" - podkreśla.

Zdaniem Grzegorza Małeckiego, w amerykańskim zamyśle gazowej ofensywy w naszym regionie istotną rolę odgrywa również sprawa Ukrainy. "Amerykanie pokazują, że ją wspierają, interesują się tym, co dzieje się na Ukrainie, chcą ją wesprzeć w zapewnieniu niezależności energetycznej; potrzebny jej gaz mógłby płynąć właśnie przez Polskę".

Ekspert nie ma jednak wątpliwości, że amerykańska aktywność na europejskim rynku gazu nie spodoba się Rosji. Jego zdaniem, jakieś retorsje będą "z bardzo dużym prawdopodobieństwem".

"Takie retorsje wcale nie muszą dokonać się na polu gazu. Mogą pojawić się w zupełnie innych obszarach i niekoniecznie wobec Polski. To może być uderzenie w nasze interesy zupełnie gdzie indziej albo wśród naszych partnerów - np. na Ukrainie. Trzeba pamiętać, że w Rosji - w przeciwieństwie do USA, gdzie firmy prowadzą swoje interesy - wszystko jest podporządkowane strategicznym interesom państwa, a w zasadzie interesom grupy, która Rosją kieruje.

Dlatego Małecki zwraca uwagę na niebezpieczeństwo pojawienia się kolejnego pola konfliktu wśród państw unijnych. Chodzi o budowy gazociągu Nord Stream 2, czyli dwunitkowej magistrali gazowej z Rosji do Niemiec przez Morze Bałtyckie o mocy przesyłowej 55 mld m sześc. surowca rocznie. Gazociąg ma być gotowy do końca 2019 roku. W tym samym roku Rosja zamierza zaprzestać przesyłania gazu rurociągami biegnącymi przez terytorium Ukrainy.

Nord Stream 2 miało początkowo zbudować konsorcjum Gazpromu oraz pięciu zachodnioeuropejskich koncernów: Engie, Uniper, OMV, Shell i Wintershall. Na skutek sprzeciwu polskiego UOKiK formuła ta upadła. Ostatecznie jedynym udziałowcem spółki budującej Nord Stream 2 został Gazprom, a zachodni partnerzy zapewnią jedynie finansowanie 50 proc. łącznej wartości projektu, ocenianego na 9,5 mld euro.

Projekt uchwały podjęty w połowie czerwca przez Senat USA przewiduje nowe sankcje przeciwko Rosji, w tym m.in. kary dla firm europejskich współpracujących z rosyjskimi koncernami, co może uderzyć w niemieckie koncerny współpracujące z Gazpromem przy budowie gazociągu Nord Stream 2, przeciw której protestuje Polska i niektóre kraje naszego regionu. Choć sankcje muszą zatwierdzić jeszcze Izba Reprezentantów i sam prezydent USA, projekt już skrytykowała kanclerz Niemiec Angela Merkel.

Małecki zwraca uwagę, że choć ostatnio Komisja Europejska "pomału" zaczyna się przechylać na stronę przeciwników Nord Stream 2, to jednak rodzi się pytanie, czy amerykańska strategia, "realizowana z dość oszczędną subtelnością", nie usztywni postaw unijnych urzędników lub europejskich partnerów i nie spowoduje, że ktoś z nich postawi nam żądanie, byśmy wybierali.

"Na taką ewentualność trzeba się zawczasu przygotować i mieć na nią dobą odpowiedź"- podkreśla.

Zdaniem eksperta to, że amerykańska presja miałaby doprowadzić do porozumienia w sprawie Nord Stream 2, jest mało prawdopodobne.

"Za dużo pieniędzy, za dużo politycznych interesów jest w tym projekcie. Kolizja jest tu ewidentna" - podkreśla.

Dlatego - przestrzega Małecki - kwestia obecności amerykańskiego gazu na rynku europejskim może stać się katalizatorem kolejnego konfliktu wśród unijnych państw, próbą solidarności dla europejskich projektów. Taki konflikt zaś może zostać wykorzystany przez Rosję w dezintegracji UE. Trzeba mieć to na uwadze i podejmować inicjatywy neutralizujące takie zagrożenia z wyprzedzeniem.

"Z rosyjskiego punktu widzenia to zadanie najłatwiejsze, bo duże grupy mają tam interesy finansowe. To będzie przede wszystkim dyskredytowanie amerykańskiego projektu, uderzenie w Polaków, w tym osobiście zaangażowanych w projekt, granie na istniejących podziałach, na antyamerykanizmie zachodnioeuropejskich elit. Niemcy mają bardzo mocną pozycje w strukturach unijnych i to zostanie zapewne wykorzystane" - mówi.

Zdaniem Małeckiego, nie grozi nam uzależnienie od amerykańskiego gazu. Dlatego budujemy Baltic Pipe i Korytarz Norweski. Nie chodzi o to, by uzależnić się od kolejnego źródła. Stąd mówimy o dywersyfikacji, a nie o zamianie - podkreśla.

Jego zdaniem, Polska nie musi całkowicie odcinać się od rosyjskiego gazu. "Jeśli będziemy mieli solidne i stabilne źródła alternatywne, Rosjanie będą musieli zacząć traktować nas poważnie" - mówi.

>>> Czytaj też: Pierwszy raz w powojennej historii globalne przywództwo jest tak kontestowane i niepewne - pisze we wtorek Gideon Rachman w "Financial Times", w komentarzu przed rozpoczynającym się w piątek w Hamburgu szczytem państw G20.