MSZ Holandii wydało w tej sprawie oświadczenie, wskazując na "obecne okoliczności w stosunkach między naszymi krajami". Turkes zamierzał w przyszłym tygodniu wziąć udział w uroczystościach przygotowywanych przez jedną z tureckich organizacji w Holandii.

Próba zamachu stanu, podjęta przez część tureckich wojskowych w lipcu 2016 roku, szybko się załamała. Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan zarzucał zachodnioeuropejskim sojusznikom w NATO, że nie dość szybko wyrażali wtedy poparcie dla tureckich władz.

Na krótko przed marcowymi wyborami parlamentarnymi w Holandii, w których istotną rolę odegrały nastroje antyimigranckie, rząd ogłosił, że nie życzy sobie, by tureccy ministrowie przyjeżdżali, by prowadzić wśród mieszkających w tym kraju Turków kampanię przed referendum konstytucyjnym w Turcji, na rzecz zmian przyznających większą władzę Erdoganowi. Wydalono nawet turecką minister ds. rodziny Fatmę Betul Sayan, która przybyła mimo wszystko.

W piątkowym oświadczeniu holenderskiego MSZ napisano, że stanowisko rządu w sprawie przyjazdu tureckiego wicepremiera jest "naturalną konsekwencją" tamtych marcowych wydarzeń.

Reklama

Wydalenie tureckiej minister oraz wcześniejsza odmowa udzielenia zgody na lądowanie w Rotterdamie samolotu z tureckim ministrem spraw zagranicznych Mevlutem Cavusoglu na pokładzie spowodowała bezprecedensowy kryzys w stosunkach holendersko-tureckich. Cavusoglu miał również wziąć udział w wiecu z zamieszkałymi w Holandii Turkami.

Przeciwnicy Erdogana i organizacje broniące praw człowieka oskarżają turecki rząd o to, że wykorzystuje wprowadzony po nieudanym puczu stan wyjątkowy, by uciszać swych krytyków. W tym czasie aresztowano około 50 tys. osób uznanych za stronników muzułmańskiego kaznodziei Fethullaha Gulena, którego władze w Ankarze oskarżają o zorganizowanie ubiegłorocznego puczu. W związku z próbą puczu ogółem w Turcji około 150 tys. osób, w tym urzędnicy, funkcjonariusze służb bezpieczeństwa, wykładowcy i pracownicy wyższych uczelni, a także dziennikarze, zostało zawieszonych w obowiązkach lub zwolnionych z pracy.

>>> Czytaj też: O narodowych czempionach marzy każde państwo. Czy potrafimy je zbudować?