"Kontrakty zawierają firmy, a nie państwa. Amerykańscy dostawcy raczej nie posłuchają władz. Gaz skroplony z USA trafia tam, gdzie ceny są wysokie - do regionu Azji Południowo-Wschodniej czy do Ameryki Południowej. W Europie ceny są niższe, ona jeszcze długo będzie odstojnikiem gazu, którego nie udało się sprzedać gdzie indziej" - prognozuje w dzienniku gospodarczym "Wiedomosti" ekspert rynku gazowego Michaił Krutichin z firmy RusEnergy.

Jego zdaniem Polska po wygaśnięciu w 2022 roku kontraktu z Gazpromem będzie kupować gaz od rosyjskiego koncernu pod warunkiem, że cena oferowanego surowca będzie niższa niż u innych dostawców. Choć zbudowanie terminali i łączników gazowych nie jest trudne, to "o tym, czyj gaz będzie kupowany, zadecyduje rynek" - przekonuje Krutichin.

Inny analityk rynku gazowego Michaił Korczemkin, dyrektor East European Gas Analysis, również podkreśla, że "Amerykanie wolą rynek azjatycki (gazu), gdzie ceny są wyższe". "Nie wiem, co zamierza robić Trump - czy zaoferować ulgi amerykańskim dostawcom LNG, czy też zmniejszyć podatek dochodowy" - zastrzega rozmówca gazety. Ocenia on, że Stany Zjednoczone mogą w Europie sprzedać około 5 mld metrów sześciennych gazu skroplonego, podczas gdy Gazprom dostarczył do krajów europejskich w 2016 roku 179 mld metrów sześciennych gazu. Z tego powodu nie można mówić o jakimkolwiek nowym podziale "sfer wpływów" na rynku - twierdzi rosyjski ekspert.

W rozmowie z dziennikiem "Wiedomosti" rzecznik Gazpromu Siergiej Kuprijanow skomentował wypowiedzi Trumpa o perspektywach dostaw LNG do Polski uwagą, że w 2016 roku dostawy Gazpromu do Polski wzrosły o 24 procent. "Zobaczymy, jakie będą wyniki w 2017 roku" - dodał Kuprijanow.

Reklama

"Wiedomosti" zaznaczają, że "na razie nie ma informacji o rozszerzeniu terminalu w Świnoujściu", którego moc regazyfikacyjna wynosi 5 mld metrów sześciennych rocznie, a także, że od marca nie pojawiały się nowe informacje o planowanym pływającym terminalu w Zatoce Gdańskiej, mającym powstać do 2021 roku. Dziennik ocenia, że "Polska na razie nie może znacząco zwiększyć importu LNG".

Analityk szkoły biznesu Skołkowo Aleksandr Sobko zauważa, że Polska może teoretycznie przyjmować LNG od producentów amerykańskich "z uszczerbkiem dla swych interesów gospodarczych". Jednak "aby amerykański LNG konkurował z gazem przesyłanym rurociągami, powinien być dostarczany po cenie zbliżonej do europejskiego rynku giełdowego. Na razie całkowite koszty własne amerykańskiego LNG są wyższe" - zaznacza ten ekspert.

>>> Czytaj też: "Kommiersant": Przemówienie Trumpa w Warszawie to sygnał dla liderów Europy Zachodniej