"Od samego początku było wiadomo, że w panującej obecnie w regionie sytuacji politycznej Ankara nigdy się nie zgodzi na całkowite wycofanie swojej armii z Cypru. Taka decyzja nie miałaby dla nich sensu. Zbyt wiele dzieje się w regionie, aby coś takiego ryzykować" – mówi PAP Ahmet Sozen, profesor nauk politycznych z Uniwersytetu w Famaguście w Tureckiej Republice Cypru Północnego.

W nocy z czwartku na piątek sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres po kilkunastogodzinnym poszukiwania kompromisu, który odpowiadałby zarówno Grekom i Turkom cypryjskim jak i trzem państwom gwarantom bezpieczeństwa wyspy (Turcji, Grecji i Wielkiej Brytanii), przyznał, że poniósł klęskę.

Podczas niezmiernie krótkiej, bo trwającej tylko trzy i pół minuty konferencji prasowej Guterres odmówił podania najważniejszej przyczyny niepowodzenia konferencji, twierdząc, że było ich co najmniej kilka.

Wśród analityków przeważa jednak opinia, że szalę przeważyła różnica zdań właśnie w kwestii obecności na wyspie wojsk tureckich.

Reklama

Turcy cypryjscy i Ankara nalegali na to, aby nawet po zjednoczeniu wyspy pozostała na niej pewna liczba żołnierzy tureckich. Strona grecko-cypryjska w żadnym wypadku nie chciała się na to zgodzić.

Sozen uważa, że od momentu, kiedy obie strony twardo określiły swoje pozycje w tej sprawie, negocjacje nie miały szans na sukces. Pozycje były po prostu nie do pogodzenia.

Nie oznacza to, aby Sozen uważał, że żądania prezydenta Republiki Cypru Nikosa Anastasiadesa były nierealistyczne. "Anastasiades upierał się przy tym punkcie, bo wiedział, że nic innego nie usatysfakcjonuje jego wyborców. Sytuacja była więc patowa” – mówi Sozen.

Eksperci zastanawiają się też nad tym, czy klęska szwajcarskiej konferencji oznacza koniec całych negocjacji, czy tylko tej tury rozmów.

"Według mnie to koniec, przynajmniej do lutego przyszłego roku, kiedy odbędą się wybory prezydenckie na południu Cypru” – mówi Hubert Faustmann z wydziału nauk politycznych na Uniwersytecie Nikozji w Republice Cypryjskiej. Dodaje jednak: "To może być jednak tylko jeden z powodów, dla których powrót do rozmów będzie się opóźniał. Zaplanowane są przecież także wybory parlamentarne na północy, nie wspominając o samej Turcji. (...) W dodatku już w przyszłym tygodniu firma Total ma rozpocząć poszukiwania złóż gazu w wyłącznej strefie ekonomicznej Republiki Cypryjskiej. Poprzednio kiedy coś takiego się wydarzyło Ankara zareagowała wysłaniem okrętu. Teraz sytuacja może się jeszcze zaostrzyć.”

I Grecy i Turcy cypryjscy nie potrafili ukryć rozczarowania wynikiem konferencji. Wielu z nich nie spało całą noc, czekając na wieści z Crans- Montany. Fotografia wyraźnie zmęczonego Guterresa i końcowe zdanie jego oświadczenia, w którym życzy "wszystkiego najlepszego wszystkim Cypryjczykom, i na południu i na północy wyspy" obiegły nad ranem fora dyskusyjne lokalnych mediów społecznościowych.

"Chcę mi się płakać. Czy to już koniec naszych nadziei? Czy teraz już zawsze będziemy opisywani jako +Cypryjczycy na południu i na północy+?" – napisała na Facebooku rozgoryczona nauczycielka zamieszkała na północy wyspy, czyli w Tureckiej Republice Cypru Północnego.

Podobne odczucia miał cypryjski Grek Pawlos, który od ponad miesiąca codziennie demonstrował w Nikozji, domagając się rozwiązania problemu cypryjskiego.

"Myślałem, że obudzę się dziś rano w zjednoczonej ojczyźnie. Co za smutny dzień dla wszystkich Cypryjczyków. Czy już nigdy nie wyleczymy się z tej najgorszej choroby, jaką jest nacjonalizm?" – powiedział PAP Pawlos.

Po obu stronach wyspy zaczęło się też szukanie winnych, wśród których na południu wymienia się głównie Turcję i jej prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana, a na północy prezydenta Republiki Cypryjskiej Nikosa Anastasiadesa i jego "dążenie do wygrania nadchodzących wyborów".

Konferencja w Szwajcarii trwała 10 dni. Biorący w niej udział politycy, dyplomaci i eksperci określali ją jako "najlepszą od lat szansę na zjednoczenie podzielonej od ponad 40 lat wyspy". Niektórzy też nazywali ją "rozmowami ostatniej szansy".

Turecki minister spraw zagranicznych Mevlut Cavusoglu oświadczył po jej zakończeniu, że na pewno dowiodła jednego - "że granice dyskusji nt. rozwiązania problemu cypryjskiego określone przez ONZ są niewystarczające i trzeba będzie znaleźć nowe".

Wg Sozena to stwierdzenie można interpretować na wiele sposobów. "Kto wie, co się zdarzy w regionie w ciągu następnych 10-15 lat. Kiedyś może nawet dojść do aneksji północnego Cypru przez Turcję" – powiedział.

Na północnym Cyprze stacjonuje obecnie ok. 30-40 tysięcy żołnierzy tureckich. Turecka Republika Cypru Północnego jest całkowicie utrzymywana przez Turcję, która jest też jedynym państwem uznającym rząd turecko-cypryjski za legalny.

>>> Czytaj też: Kryzys katarski zagraża państwom Rogu Afryki. To tu może wybuchnąć pierwsza wojna [ANALIZA]