Według profesora wynika to przede wszystkim z tego, że prezydent USA "traktowany jest we Francji jako ktoś niepoważny, kto wciąż zmienia zdanie. Może więc mówić, co chce, ale dla francuskich mediów i polityków liczy się tylko to, co robi".

Prof. Bouillaud w rozmowie z PAP podkreślał, że powodem tego jest również "stary francuski antyamerykanizm"; jego zdaniem polega to na tym, że Amerykanów widzi się jako nieodpowiedzialnych. "Myślę, że z tych powodów przemówienie Trumpa nie doczekałoby się we Francji większego zainteresowania, nawet gdyby było wygłoszone w Rzymie czy Londynie".

Przyznając, że sprawia mu to przykrość, profesor tłumaczył, że "dochodzi do tego stosunek obecnych komentatorów do Polski, która niewiele znaczy w ich mniemaniu". "We Francji zainteresowanie Europą Wschodnią jest skrajnie ograniczone. Myślę, że przeciętny Francuz wie coś o Polsce, ale o krajach bałtyckich już zupełnie nie ma pojęcia" - ocenił Bouillaud. (PAP)