"Nic nie wiedziałem o tym spotkaniu. Po raz pierwszy usłyszałem o nim parę dni temu" – powiedział prezydent USA Donald Trump w wywiadzie udzielonym w środę agencji Reutera. Trump dodał, że nie potępia syna. "Myślę, że wielu na jego miejscu by poszło" – dodał.

Pytany o zorganizowanie w czerwcu 2016 r. przez Roba Goldstone'a spotkania między rosyjską prawniczką Natalią Weselnicką z jednej strony a synem Donalda Trumpa, ówczesnym szefem kampanii prezydenckiej Trumpa Paulem Manafortem oraz zięciem Trumpa Jaredem Kushnerem – z drugiej, amerykański prezydent podkreślił, że było one "krótkie i trwało 20 minut". Dodał, że większość polityków, z którymi rozmawiał, sugerowała, że wzięłaby w nim udział.

Sprawa spotkania Donalda Trumpa jr. z rosyjską adwokat wywołała polityczną burzę w Waszyngtonie. Agencje zwracają uwagę na fakt, że jest to pierwszy potwierdzony prywatny kontakt między osobami ze ścisłego otoczenia Trumpa a Rosjanami.

Spraw wyszła na jaw po opublikowaniu przez syna prezydenta na Twitterze maili wskazujących, że związana z Kremlem prawniczka chciała przekazać kandydatowi Republikanów informacje kompromitujące jego rywalkę Hillary Clinton. Z ujawnionej korespondencji młodego Trumpa z ekspertem ds. public relations Robem Goldstonem, wynika jednoznacznie, że za intrygą stał Kreml.

Donald Trump jr. w programie "Hannity" telewizji Fox News starał się we wtorek wyjaśnić, że spotkanie z Weselnicką nie zaowocowało wejściem w posiadanie jakichś materiałów kompromitujących Clinton i "było stratą czasu". "Patrząc wstecz - powiedział - postąpiłbym w inny sposób."

Reklama

Sam prezydent USA Donald Trump w tweetach wysłanych w środę rano pochwalił prawdomówność i uczciwość, z jaką jego najstarszy syn Donald Trump jr. ujawnił maile z czasów kampanii wyborczej.

"Mój syn jest osobą szczerą, prawdomówną i uczciwą i jestem pełen uznania dla jego prawdomówności" - napisał prezydent w jednym z tweetów w środę.

Prezydent Trump po raz kolejny nazwał prowadzone przez niezależnego prokuratora, b. dyrektora FBI, Roberta Muellera dochodzenie w sprawie zarzutów dotyczących ingerencji Rosji w amerykańskie wybory prezydenckie i kontaktów najbliższego otoczenia kandydata Donalda Trumpa z osobami związanymi z władzami na Kremlu: "największym polowaniem na czarownice w politycznej historii".

W tym samym wywiadzie dla agencji Reutera, prezydent Trump po raz kolejny zaznaczył, że ufa prezydentowi Putinowi, który podczas ich spotkania w Hamburgu osobiście zapewnił go, że Kreml nie ingerował w amerykańskie wybory.

"Zapytałem go: Zrobiłeś to? A on odrzekł: Nie, w żadnym wypadku! Postawiłem potem to pytanie jeszcze raz, ale sformułowałem go inaczej. Znowu odpowiedział, że absolutnie nie" – powiedział Trump dziennikarzom agencji Reutera.

Zapytany, czy wierzy Putinowi na słowo, amerykański prezydent po chwili zastanowienia odpowiedział, że "coś się bez wątpienia wydarzyło i musimy to wyjaśnić, bo nie może być tak, że ktoś miesza przy naszych wyborach". Zarazem zacytował wypowiedź swego anonimowego rozmówcy, który wskazał, że nawet, gdyby Putin za tym stał, "nigdy byśmy się o tym nie dowiedzieli".

Także Trump wskazał, że nie jest osobą łatwowierną. Putin - dodał – "jest przywódcą Rosji – drugiej potęgi nuklearnej w świecie. Ja zaś jestem przywódcą Stanów Zjednoczonych. Kocham mój kraj. On kocha Rosję" – powiedział wskazując na konieczność współpracy w przyszłości.

Podkreślił jednak, że podczas kampanii wyborczej "koordynacja między nami była równa zeru. Najgłupsza rzecz, jaką słyszałem w życiu, to twierdzenie, że było inaczej" – podsumował Trump.

>>> Czytaj też: Car Mateusz Morawiecki. Cała gospodarka w ręce wicepremiera