"Niewypłacalności obejmują niezdolność do regulowania zobowiązań wobec dostawców, skutkującą upadłością bądź którąś z form postępowania restrukturyzacyjnego. Ich poziom w czerwcu 2017 r. następuje po dwóch poprzednich miesiącach, w których liczba niewypłacalności już nie rosła, a nawet spadała. W skali całego półrocza opublikowano informacje o niewypłacalności 418 przedsiębiorstw vs 362 takich przypadków w ubiegłym roku (+15%)" - czytamy w komunikacie.

Euler Hermes zwrócił uwagę, że drugi kwartał wiązał się z większą zmiennością niż w pierwszym - liczba niewypłacalności początkowo wyhamowała, by ponownie zacząć rosnąć. "Potwierdza to daleką od ideału sytuację na rynku produktów konsumpcyjnych (wciąż jest to rynek niskich cen, co uderza w producentów i hurtowników) oraz w budownictwie, rozwijającym się nadal głównie 'na kredyt' (producentów i dostawców)" - wskazała firma.

Koniec półrocza wiązał się z wyraźnym wzrostem liczby niewypłacalności, wliczając w to wzrost ich liczby w budownictwie. Jak podkreślił członek zarządu Euler Hermes, odpowiedzialny za ocenę ryzyka Tomasz Starus, większa liczba niewypłacalnych firm w budownictwie nie może być zaskoczeniem, skoro wg ostatnich oficjalnych danych do końca maja wartość rynku budowlanego wzrosła r/r o 4,5%, podczas gdy przed rokiem spadła ona w tym samym czasie o 12,5%.

"Punkt zwrotny w inwestycjach budowlanych mamy już więc za sobą, ale wciąż realnie duży dopływ środków na rynek jest dopiero przed. Wobec skali ubiegłorocznej korekty na rynku budowlanym sektor nie odzyskał jeszcze kondycji sprzed dwóch-trzech lat. Co miesiąc łączna liczba firm szeroko związanych z budownictwem - nie tylko wykonawczych, ale i producentów, hurtowników oraz usługodawców - stanowi aż 35-40% ogólnej liczby niewypłacalności. To bowiem dostawcy często finansują kredytem handlowym wiele inwestycji (o czym świadczą wzrosty ich obrotów nierzadko o 20-30% r/r) - wielokrotnie więcej niż uzasadniałby to wspomniany wzrost wartości prac budowlanych. Jest to chyba jednak zbyt optymistyczne podejście, z ich grona pochodzi bowiem największa grupą niewypłacalnych firm w sektorze produkcyjnym czy handlowym" - powiedział Starus, cytowany w komunikacie.

Reklama

Największy w ciągu półrocza wzrost liczby niewypłacalności, bo aż o 24% r/r, w przemyśle wiąże się nie tylko z wciąż opóźniającą się hossą w budownictwie, podała także firma.

"Wykluczając z grona przyczyn eksport, który wciąż ma niezłą dynamikę zamówień (po ich wahnięciu w maju i pewnej stagnacji dynamiki w czerwcu) zostaje nam skupienie się na produkcji na rynek wewnętrzny. Nie ma bowiem już w zestawieniu niewypłacalności firm produkcyjnych jednoznacznie kojarzonych ze sprzedażą za granicę – w tym producentów części, maszyn i urządzeń, nastawionych na kooperację z klientami m.in. z Niemiec" - wskazano w materiale.

Rynek wewnętrzny, mimo iż także wiązał się z rosnąca ilością zamówień, nie zapewnił wystarczających dla utrzymania płynności przepływów finansowych producentom nie tylko materiałów budowlanych, ale także artykułów konsumpcyjnych oraz inwestycyjnych, stwierdził Euler Hermes.

>>> Czytaj też: Idziemy na rekord? Czerwcowy popyt na kredyty mieszkaniowe wyjątkowo wysoki