Podobnie jak oczekiwania wielu Polaków, którzy spodziewają się, że amerykański prezydent sprawi teraz, że Polska będzie naprawdę wielka. A to już jest, jak pisze w takich sytuacjach na Twitterze sam Donald Trump, very bad. Czyli bardzo źle.

To naturalne, że każdy lubi być chwalony. W Polsce ta potrzeba jest szczególnie rozpowszechniona. Rzadko mówimy ciepło o innych i sami często czujemy się niedowartościowani. Dużo uwagi poświęcamy problemom i nie bardzo potrafimy cieszyć się z sukcesów. Wspominając własną historię, więcej zajmujemy się honorowymi porażkami i przykładami gloria victis (chwała zwyciężonym) niż zwycięstwami. Kiedy więc ktoś obcy mówi nam, że nie byliśmy i nie jesteśmy tak słabi, popadamy w skrajność. Smutek i przygnębienie szybko ustępują stanom euforycznym. Mimo że sobie wzajemnie prawie nie ufamy, to łatwo zawierzymy nieznajomemu, który jest miły i nas chwali. A co wtedy, gdy ktoś pozna nasze kompleksy i zechce je wykorzystać? Nawet wśród licencjonowanych terapeutów nie wszyscy działają etycznie.

Od prawie dziesięciu lat, a dokładniej od wydania książki „Następne 100 lat. Prognoza na XXI wiek”, George Friedman zajmuje się także przewidywaniem scenariuszy dla Polski. W jego wizjach stajemy się regionalnym mocarstwem. Polska będzie coraz silniejsza, bo w tym samym czasie znacznie osłabną Niemcy i Rosja. Oprócz nas nowymi potęgami mają być Turcja i Japonia, która w tym wieku ma wykorzystać słabość Chin. Te prognozy od kilku lat robią furorę w rodzimych mediach, a ich autor zapraszany jest do debat o strategii rozwoju kraju. Głównym warunkiem realizacji tego wielkiego planu są inwestycje w polską armię, w tym zakupy sprzętu i technologii u amerykańskich dostawców. Dzięki temu Polska ma stać się również europejską wersją Izraela, względnie Południowej Korei.

Treść całej opinii można przeczytać w piątkowym wydaniu DGP albo tutaj.

Reklama

>>> Polecamy: Dlaczego USA mają dość wolnego handlu z Niemcami? Ta mapa wiele wyjaśni