Pierwsze weto Andrzeja Dudy nic nie znaczy, bo dotyczy błahej sprawy? Nic bardziej mylnego. Wstrzymało ono wejście w życie regulacji, które zdewastowałyby samorząd.

To była polityczna bomba ostatnich dni – pierwszy sprzeciw Andrzeja Dudy wobec ustawy uchwalonej przez zdominowany przez PiS parlament. Gdy minęło pierwsze zaskoczenie, pojawiły się głosy powątpiewania, czy prezydentowi rzeczywiście chodziło wyłącznie o dobro samorządu. Przeciwnicy głowy państwa twierdzą, że zawetowanie ustawy o regionalnych izbach obrachunkowych jest tylko kolejnym krokiem ku politycznej emancypacji prezydenta, w dodatku okupionym niewielkim kosztem, a nie troską o szeroko pojętą praworządność. Bo kto będzie przejmował się ustawą o regionalnych izbach obrachunkowych, skoro PiS zmienił już ustawę o KRS, a teraz przymierza się do gruntownej przebudowy Sądu Najwyższego?

Samorządowcy są ostrożni z okazywaniem entuzjazmu, choć prosili prezydenta „tylko” o skierowanie ustawy o RIO do TK. – Chciałbym się mylić, ale w aż taką metamorfozę prezydenta nie wierzę. Poczekajmy na kolejne decyzje głowy państwa – mówi Wadim Tyszkiewicz, prezydent Nowej Soli i członek zarządu Związku Miast Polskich. Jego zdaniem weto można odczytywać na dwa sposoby. – Albo prezydent staje się przyzwoity – i daj Boże, żeby tak było. Albo ta ustawa została rzucona na pożarcie, bo Kaczyński szykuje nam coś jeszcze gorszego – uważa Tyszkiewicz.

Treść całego artykułu można znaleźć w weekendowym wydaniu DGP.

>>> Polecamy: Krok za daleko? PiS na politycznym wirażu

Reklama