Nowe sankcje wobec Rosji uchwalone przez Izbę Reprezentantów USA jeszcze bardziej blokują prezydentowi Donaldowi Trumpowi drogę do porozumienia z Moskwą, które mogłoby się dokonać kosztem jej zachodnich sąsiadów. Zdaniem ekspertów, prezydent sam jednak jest sobie winien.

Uchwalona we wtorek ustawa wprowadza nowe sankcje wobec członków rządu rosyjskiego w odpowiedzi na próby wpłynięcia na wynik zeszłorocznych wyborów prezydenckich w USA i w niewielkim stopniu rozszerza zakres sankcji ekonomicznych wymierzonych w amerykańsko-rosyjską wymianę inwestycyjno-handlową. Przede wszystkim jednak uzależnia ewentualne zniesienie lub choćby złagodzenie sankcji od zgody Kongresu.

W ustawie zawarto także nowe sankcje wobec Iranu i Korei Północnej, włączone przez jej sponsorów po to, aby przekonać do poparcia ustawy wahających się kongresmanów. W efekcie zagłosował za nią nawet uchodzący za głównego zwolennika „appeasementu” Rosji na Kapitolu kongresman z Kalifornii Dana Rohrabacher.

Ustawa przeszła miażdżącą większością głosów: 419 do 3, podobnie jak wcześniejsza ustawa o sankcjach w Senacie, uchwalona stosunkiem głosów 98 do 2. Wskazuje to, że obie partie – a więc także Partia Republikańska (GOP) - są zgodne co do potrzeby twardej polityki wobec Rosji, dopóki nie zaprzestanie ona agresji na Ukrainie, gdzie wspierani przez Kreml separatyści nie przestrzegają porozumienia z Mińska o zawieszeniu broni. Oznacza to także, że gdyby Trump zechciał zawetować ustawę – której wspólna wersja będzie uzgodniona przez obie izby Kongresu – weto zostanie z łatwością przełamane (do uchylenia weta potrzeba minimum 2/3 głosów).

Biały Dom nie ukrywał, że jest przeciwny nałożeniu nowych sankcji na Rosję, tłumacząc, że administracja chce zachować elastyczność w polityce wobec Rosji. Trump już w kampanii prezydenckiej dawał do zrozumienia, że zamierza dogadać się z Moskwą, chwalił prezydenta Władimira Putina i unikał krytykowania jego polityki. Według nieoficjalnych doniesień, na spotkaniach współpracowników prezydenta z przedstawicielami władz rosyjskich po wyborach, a przed jego inauguracją, omawiano m.in. kwestię sankcji wprowadzonych po aneksji Krymu. Trump gotów był je uchylić mocą dekretu na początku swej prezydentury, ale powstrzymali go przed tym prominentni senatorowie republikańscy.

Reklama

„Administracja Trumpa sama sobie narobiła tego kłopotu. Kongres uchwalił nowe sankcje, gdyż podejrzewał, że prezydent może je jednostronnie uchylić” - powiedział PAP były ambasador USA w Warszawie Daniel Fried, który do niedawna kierował biurem do spraw sankcji w Departamencie Stanu.

„Ustawa Izby Reprezentantów reprezentuje niezwykły i silny konsens przeciwko uchyleniu sankcji, dopóki nie zmieni się zachowanie Rosji, zwłaszcza na Ukrainie i w zakresie ingerowania w wynik zagranicznych wyborów hakerskimi metodami. Jest niewątpliwie wyrazem wotum nieufności co do postawy prezydenta wobec Rosji” - powiedział PAP Daniel Serwer, ekspert ze Szkoły Zaawansowanych Studiów Międzynarodowych (SAIS) Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa w Waszyngtonie.

>>> Czytaj też: Niemcy: USA pod pozorem sankcji wspierają swoje koncerny energetyczne

Wspomniana ustawa Senatu o zaostrzeniu sankcji, uchwalona w czerwcu, nie obejmowała sankcji wobec Korei Północnej i Iranu. Senat będzie więc musiał jeszcze opracować jej nową wersję, rozszerzoną na te kraje, ale przewiduje się, że będzie ona z pewnością zawierać równie silne zapisy wymierzone w Rosję, jak ustawa Izby Reprezentantów.

Konflikty między prezydentami USA a Kongresem w dziedzinie polityki zagranicznej zdarzały się w przeszłości. Przykładem była sytuacja z 1974 r., kiedy Kongres – wbrew stanowisku ówczesnego prezydenta Geralda Forda - uchwalił sankcje handlowe wobec ZSRR za odmowę zezwoleń na emigrację Żydów (tzw. poprawka Jacksona-Vanika).

Wówczas jednak zdecydowaną większość w obu izbach Kongresu mieli Demokraci, natomiast Ford był Republikaninem. Tymczasem dziś w Kongresie dominuje GOP.

„Nie jest rzeczą nadzwyczajną, że Kongres chce związać prezydentowi ręce, ale jest niezwykłe, że prezydentowi (Trumpowi) wiąże ręce jego własna partia. Sugeruje to, że istnieje mnóstwo podejrzeń co do Trumpa, jego rodziny i jego związków z Rosją” - powiedział w wywiadzie dla „Los Angeles Times” ekspert ds. rosyjskich z waszyngtońskiego Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS) Jeffrey Mankoff.

Dzień przed uchwaleniem sankcji przez Izbę Reprezentantów przed senacką komisją ds. wywiadu wyjaśnienia w sprawie swoich rosyjskich kontaktów składał Jared Kushner, jeden z głównych doradców, a zarazem zięć Trumpa.

Podejrzenia biorą się m.in. stąd, że Trump nigdy nie przyznał jednoznacznie, że uznaje, iż to agenci rosyjscy włamali się w ub. roku do komputerów DNC (Krajowego Komitetu Partii Demokratycznej) i zdobyte tam materiały przekazali Wikileaks, aby skompromitować rywalkę Trumpa w wyborach Hillary Clinton.

Zdaniem niektórych, opór prezydenta wynika stąd, że uznanie tego faktu mogłoby oznaczać, że wygrał je dzięki pomocy Rosjan, co niejako delegitymizuje jego zwycięstwo. Jednak opór ten budzi nieufność, bo nawet mianowani już przez Trumpa szefowie służb specjalnych: dyrektor CIA Mike Pompeo, krajowy koordynator wywiadu Dan Coats i szef wojskowej Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (NSA) Mike Rogers zgodnie oświadczyli, że nie mają wątpliwości, że agenci Moskwy próbowali wpłynąć na wynik wyborów. Podobnie zdecydowane stanowisko w sprawie Rosji zajmują szef Pentagonu James Mattis i doradca prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego H.R. McMaster.

O determinacji Kongresu, żeby zaostrzyć sankcje i uniemożliwić ich jednostronne uchylenie przez Trumpa, świadczy fakt, że godzą one tym razem w interesy niektórych sektorów biznesu amerykańskiego. Ustawodawcom wytknął to na łamach magazynu „The Hill” prezes konserwatywnej organizacji Council for National Policy Action, Bill Walton.

Co więcej, skargi na nowe sankcje wpłynęły też ze strony Unii Europejskiej. Według przewodniczącego Komisji Europejskiej Jean-Claude'a Junckera, ustawy Kongresu zaszkodzą sprawie bezpieczeństwa energetycznego UE. Jak się bowiem okazuje, sankcje uderzają m.in. w interesy firm finansujących nowy gazociąg Nord Stream 2, którym gaz z Rosji ma płynąć do Niemiec.

>>> Polecamy: Francja: Sankcje USA na Rosję mogą zaszkodzić europejskim przedsiębiorcom