Komitet przyznający granty, kierowany przez byłego premiera, obecnie wiceszefa administracji prezydenta Siergieja Kirijenkę zebrał się w poniedziałek. Następnie ogłosił wyniki konkursu: lwią część funduszy uzyskały projekty socjalne i edukacyjne. Największą dotację - 50 milionów rubli (ok. 825 tys. USD) - otrzymał prestiżowy festiwal teatralny Złota Maska. Na drugim miejscu znalazł się rosyjski Czerwony Krzyż.

Po raz pierwszy od 2012 roku żadnego grantu nie otrzymał nacjonalistyczny klub Nocne Wilki, zaprzyjaźniony z prezydentem Władimirem Putinem. Motocykliści ubiegali się o 9,5 mln rubli (ok. 157 tys. USD) na organizację noworocznych imprez świątecznych dla dzieci. Zapowiadali, że będą one "oddawać atmosferę rosyjskiej bajki ludowej zakorzenionej w historii i podaniach narodu, w połączeniu z rzeczywistością dni dzisiejszych i patriotyzmem", a także "odzwierciedleniem jasnego stanowiska Nocnych Wilków dotyczącego wydarzeń na świecie i w Rosji". Dwa inne projekty Nocnych Wilków odpadły jeszcze na początku konkursu.

Media przypomniały natychmiast, że od 2012 roku Nocne Wilki otrzymywały dotacje co roku, na łączną sumę ponad 60 mln rubli (obecnie - około 990 tys. USD). Pięć lat temu motocykliści rozpoczęli organizowanie imprez świątecznych dla dzieci właśnie z prezydenckich grantów. Jednocześnie nadal manifestowali poparcie dla polityki Putina, który w latach 2012-13 był gościem na ich zlotach i wręczył liderowi klubu Aleksandrowi Załdostanowowi, zwanemu "Chirurgiem", Order Honoru - jedno z najwyższych odznaczeń państwowych.

Teraz pojawiły się głosy, że być może Putin dystansuje się od kontrowersyjnych postaci, bo mając wysokie notowania, nie potrzebuje już, jak w 2012 roku, poparcia ze strony nieformalnych środowisk. I że być może "Chirurg" zbyt intensywnie manifestował publicznie, że przyjaźni się z szefem państwa. Niezależnie od jej przyczyn utratę dofinasowania z Kremla ocenia się jako symboliczną, a nawet traktuje się jako dowód niechęci Kirijenki do lobbowania klubu.

Reklama

Nocne Wilki najpierw nie skomentowały odmowy prezydenckiego grantu. Później Załdostanow zapewnił, że klub poradzi sobie bez takiej dotacji. "Służyliśmy ojczyźnie bez pieniędzy z konkursu w najtrudniejszych latach i będziemy i teraz służyć bez nich" - powiedział w środę dziennikowi "Moskowskij Komsomolec".

Grant otrzymało natomiast Centrum Lewady, niezależny ośrodek badań społecznych, uznany za "zagranicznego agenta". Taki status nadaje ministerstwo sprawiedliwości organizacjom pozarządowym uczestniczącym w życiu politycznym Rosji i otrzymującym środki finansowe z zagranicy. Status ten utrudnia działalność, bo narzuca restrykcje w funkcjonowaniu organizacji, a samo określenie "zagraniczny agent" dla wielu Rosjan jest synonimem szpiega lub zdrajcy. Centrum Lewady, na którego sondaże powołują się w Rosji niemal wszystkie instytucje i media, otrzymało dofinansowanie na badania z zakresu opieki paliatywnej.

Choć granty przypadły jeszcze dwóm "zagranicznym agentom", to komentatorzy są ostrożni w ocenach, czy oznacza to zmianę polityki wobec takich organizacji. "To też koniunktura, tylko inna" - oceniły w środę "Wiedomosti". Zdaniem dziennika "nowi ludzie w administracji prezydenta chcą wyglądać na postępowych technokratów". Niemniej, trójka "zagranicznych agentów" to zaledwie 3 proc. ogółu wspartych grantami organizacji.

Jako nieoczekiwane oceniła rezultaty konkursu przedstawicielka rosyjskiego oddziału organizacji Transparency International, Anastasija Iwołga. "Wcześniej zawsze wspierane było wychowanie patriotyczne, podtrzymywanie pamięci historycznej, była to niepisana praktyka" - powiedziała działaczka portalowi RBK. Dla odmiany, w tym roku fundusze przypadły organizacjom wspierającym leczenie chorych dzieci czy osób cierpiących na raka.

Fundacja Grantów Prezydenta została powołana na początku tego roku, jako instytucja centralizująca zadania dotąd rozdzielone pomiędzy dziewięć organizacji (m.in. Narodową Fundację Dobroczynności, Rosyjski Związek Młodzieży, Związek Kobiet, Związek Emerytów). Zgodnie z procedurami projekty najpierw oceniane są przez ponad 400 ekspertów. Ich rekomendacje rozpatruje następnie komitet koordynacyjny, na którego czele stoi wiceszef administracji (kancelarii) prezydenta.

Z Moskwy Anna Wróbel (PAP)