"Odpowiedzialność za tę decyzję, w tym ewentualne koszty gospodarcze Siemensa i innych działających w Rosji firm niemieckich, a także europejskich, spoczywa w całości na UE i rządzie Niemiec" - oświadczyło MSZ w komunikacie wydanym w piątek wieczorem. "Oceniamy ten krok, podjęty z inicjatywy Berlina, jako nieprzyjazny i nieuzasadniony" - głosi dokument.

"Jesteśmy rozczarowani upolitycznianiem - doprowadzanym do absurdu - kwestii, która w istocie jest zwykłym sporem handlowym podmiotów gospodarczych" - oznajmił rosyjski resort. Ocenił także, że przyczyny wprowadzenia "nowej porcji środków restrykcyjnych" wobec Rosji są "absolutnie wymyślone". Ministerstwo dodało następnie, że pozostawia sobie prawo do podjęcia kroków w odpowiedzi na sankcje.

Jednocześnie MSZ Rosji zapewniło, że jest nadal zainteresowane utrzymaniem i rozwojem współpracy gospodarczej z Niemcami i UE. "Pozostajemy wierni podjętym wcześniej zobowiązaniom. Mamy nadzieję, że wspólnym wysiłkiem przezwyciężymy negatywne konsekwencje instrumentarium sankcji" - oświadczyło ministerstwo.

Państwa unijne zgodziły się w piątek na wpisanie kolejnych obywateli Rosji i rosyjskich firm na unijną czarną listę w związku z dostarczeniem turbin gazowych Siemensa na Krym. Chodzi o trzy firmy zaangażowane w przeniesienie turbin gazowych na półwysep oraz trzech przedstawicieli Rosji, w tym wiceministra energetyki Andrieja Czeriezowa. Rozszerzenia listy sankcji chciały Niemcy.

Reklama

Od aneksji Krymu przez Rosję w 2014 roku Unia zabrania swoim firmom prowadzenia interesów z firmami na półwyspie. Siemens twierdzi, że ma dowody na to, iż cztery turbiny, które dostarczył w celu realizacji projektu w południowej Rosji, zostały nielegalnie przeniesione na Krym.

Z Moskwy Anna Wróbel (PAP)