Niewykluczone, że budżet będzie dopłacał do emerytur dzisiejszych milionerów. Taki wniosek można wysnuć z symulacji ekspertów ZUS.

Wszystko przez składkę emerytalną, jaka płacą dziś przedsiębiorcy prowadzący jednoosobową działalność gospodarczą. Jest ona jednakowa dla każdego i nie zależy od wielkości dochodów takiej osoby. Przedsiębiorcy płacą ją ryczałtem, a podstawą do jego wyliczenia jest 60 proc. przeciętnej pensji. W tym roku minimalna składka na emeryturę pobierana od przedsiębiorcy to niecałe 500 zł.

Według Pawła Wojciechowskiego, głównego ekonomisty ZUS, tak niskie składki w oczywisty sposób będą miały wpływ na wielkość emerytur, jakie przedsiębiorcy otrzymają na starość. Mogą być one nawet dwukrotnie niższe, niż przy tych samych dochodach na etacie. I – co gorsza – będą balansować na granicy poziomu emerytury minimalnej. Zdaniem ekonomisty ZUS wysokość składki emerytalnej powinna wynosić co najmniej 500 zł miesięcznie dla mężczyzn i 800 zł dla kobiet, aby przy minimalnym stażu wypracować poziom najniższego. Różnica wynika m.in. z różnicy w wieku emerytalnym mężczyzn i kobiet. A wniosek z tego taki, że już dziś, przy obecnych zasadach, kobieta-przedsiębiorca nie uzbiera nawet na minimalne świadczenie.

Sytuacja dodatkowo się pogorszy, gdy wejdzie w życie obniżenie wieku emerytalnego. Stanie się tak z początkiem października tego roku. Wiek nie tylko zostanie obniżony, ale również dodatkowo bardziej zróżnicowany między mężczyznami (65 lat) i kobietami (60 lat). Jeśli do tego w kolejnych latach podwyżki emerytury minimalnej będą większe od standardowej waloryzacji ( z takim przypadkiem mieliśmy do czynienia 1 marca tego roku) to w przyszłości przedsiębiorcy i budżet państwa mogą mieć kłopot. Ci pierwsi dlatego, że ich świadczenia będą jeszcze niższe. A budżet, bo będzie musiał do części z nich dołożyć.

- Składki emerytalne w wysokości 60 proc. przeciętnego wynagrodzenia ledwo wystarczą na najniższą emeryturę dla mężczyzn zakładając waloryzację poziomu świadczeń. Oczywiście jeszcze bardziej pogorszy się sytuacja kobiet. Ponadto jeśli wzrost poziomu najniższej emerytury będzie szybszy niż ustawowe tempo waloryzacji świadczeń - a tak właśnie było przez ostatnie kilka lat – to można wywnioskować, że większości obecnych przedsiębiorców trzeba będzie dopłacać do najniższej emerytury – mówi Paweł Wojciechowski.

Reklama

W kolejkę po budżetową pomoc mogą ustawić się również ci, którzy dziś zarabiają miliony. To paradoks, który bierze się ze sposobu oskładkowania działalności gospodarczej i preferencji podatkowych, na jakie mogą liczyć wysoko opłacani specjaliści, którzy przejdą na jednoosobową działalność gospodarczą. Przy pewnym poziomie dochodów o wiele bardziej opłaca się przejść na samozatrudnienie, niż pracować na etacie. Dziś pośród ponad 20 tys. osób, które w swoich PIT-ach za 2016 r. zadeklarowały dochód równy lub większy niż milion złotych ponad 80 proc. to prowadzący działalność gospodarczą i rozliczający się według 19-proc. stawki PIT. To w tej grupie przybyło najwięcej zamożnych i to oni stanowią zdecydowaną większość najbogatszych rozliczających podatki dochodowe. Jednocześnie płacąc minimalne ryczałtowe składki emerytalne.

- Grupa przedsiębiorców jest bardzo zróżnicowana pod względem uzyskiwanych dochodów. Ponieważ wysokość obowiązkowej składki jest ustalona dla wszystkich kwotowo, to w grupie potencjalnych petentów o dopłatę do minimalnej emerytury znajdą się i mikro-przedsiębiorcy bez dochodów i o bardzo niskich dochodach, a z drugiej strony - przynajmniej potencjalnie - najbogatsi Polacy – mówi Paweł Wojciechowski. Z pewnością dopłacać trzeba do emerytur kobiet-przedsiębiorców, które dziś mogą uzyskiwać nawet bardzo wysokie dochody.

- Składki liczone od 60 proc. przeciętnego wynagrodzenia nie wystarczy na minimalną emeryturę, co oznacza, że kobiety – przedsiębiorcy będą miało prawo otrzymywać dopłaty do najniższych emerytur Odwrotnie niż na obecnym rynku pracy, gdzie w grupie przedsiębiorców na PIT są najlepiej zarabiający Polacy, na emeryturze będą oni stanowili grupę najbiedniejszych emerytów – podkreśla Paweł Wojciechowski.

>>> Czytaj też: Karaiby, wielkie pieniądze i wskrzeszanie umarłych. Reprywatyzacja w Warszawie to materiał na film sensacyjny