Na terytorium Turcji przebywa obecnie niemal 3 mln uchodźców, z czego ogromna większość, bo około 2,7 mln, przyjechała z Syrii, gdzie od 2011 roku toczy się wojna domowa. Stanowią oni już około 3,75 proc. populacji kraju, a około połowa z nich jest w wieku produkcyjnym, przez co wywierają istotny wpływ na gospodarkę Turcji, szczególnie na rynek pracy. Wpływ ten jest najbardziej widoczny od 2014 roku, kiedy liczba uciekinierów w Turcji przekroczyła milion.

Jedynie około 10 proc. uciekinierów na terytorium Turcji mieszka w obozach. Pozostała część jest rozproszona po całym kraju. Uchodźcy trafiają głównie do miast i zamiast latami być uzależnionymi od pomocy humanitarnej, radzą sobie na własną rękę. Duże skupiska zamieszkują największe metropolie, szczególnie Stambuł i Ankarę. Największa względem ludności lokalnej populacja pozostała jednak w pobliżu syryjskiej granicy. W południowych prowincjach Hatay, Gaziantep, Şanliurfa i Diyarbakir odsetek uchodźców przekracza 10 proc. całkowitej ludności, a w Kilis sięga nawet 50 proc. W prowincjach Mersin, Adana, Osmaniye i Karhramanmaraş mieści się on w przedziale 5-10 proc.

Formalnie uchodźcy mają status „obcokrajowców pod tymczasową ochroną”, który dawał im prawo do korzystania z pomocy humanitarnej, opieki medycznej, edukacji dla dzieci, ale nie do ubiegania się o pozwolenia o pracę. Zmieniło się to dopiero w styczniu 2016 roku, kiedy otwarto rynek pracy dla uchodźców, ale tylko na prowincji i pod warunkiem, że byli oni zarejestrowani co najmniej po półrocznym okresie pozostawania na jej terytorium. Dodatkowo o pozwolenie musiał wystąpić pracodawca chętny do ich zatrudnienia.

Celem zmian była przede wszystkim poprawa sytuacji najlepiej wykwalifikowanych uchodźców, co zniechęciłoby ich do wyjazdu na Zachód. Wielu analityków wskazuje jednak, że decyzja ta była spóźniona, bo większość wykształconych Syryjczyków już wyjechała. Dowodzi tego fakt, że przez cały 2016 rok syryjskim uchodźcom wydano tylko nieco ponad 13 tys. pozwoleń na pracę, co oznacza, że legalne zatrudnienie podjęło mniej niż 1 proc. uciekinierów w wieku produkcyjnym. Nie świadczy to jednak o tym, że Syryjczycy w Turcji nie pracują. Jeszcze przed otwarciem rynku pracy ostrożne szacunki mówiły o 400 tys. byłych uciekinierów pracujących w szarej strefie. Pracodawcy korzystający z tego, że Syryjczycy godzą się pracować poniżej płacy minimalnej i bez ubezpieczenia społecznego, nie byli chętni do legalizacji statusu zatrudnionych przez siebie osób.

Reklama

Wielki sektor nieformalny

Szara strefa w Turcji jest zjawiskiem powszechnym. Szacuje się, że co trzeci zatrudniony w tym kraju pracuje na czarno. Dotyczy to przede wszystkim osób słabo wykształconych, młodych oraz kobiet. Z nieformalnego zatrudnienia korzystają głównie osoby pracujące w branżach i zawodach niewymagających dużych kwalifikacji, takie jak pomoc domowa, rozrywka, usługi seksualne, budownictwo, turystyka, przemysł tekstylny, rolnictwo i inne prace sezonowe. Nic dziwnego, że w tej grupie odnaleźli się nieznający tureckiego i słabo wykształceni migranci.

Status prawny i desperacja uchodźców sprawiają, że godzą się oni na korzystne dla pracodawców warunki. Według różnych źródeł wynagrodzenie Syryjczyków jest około 25-40 proc. niższe niż Turków na analogicznych stanowiskach. Trudno więc się dziwić pracodawcom, że wolą zatrudnić uchodźców, a nie Turków, którzy nie chcą przystać na warunki, które akceptują Syryjczycy. Do tego uchodźcy w południowo-wschodniej Turcji mają podobną strukturę wykształcenia co ludność lokalna, stanowią więc potencjalny substytut na rynku pracy. Zjawisku temu sprzyja postawa władz, która przymyka oko na nielegalną pracę, wychodząc z założenia, że jest to mniejsze zło niż żebranie na ulicy.

Najbardziej widocznym efektem wypierania Turków z nieformalnego rynku pracy był wzrost bezrobocia w regionach, w których odsetek uchodźców w stosunku do całkowitej populacji był najwyższy. Południowo-wschodnie regiony Turcji tradycyjnie są słabiej rozwinięte i mniej zamożne niż reszta kraju, więc już w 2011 roku w tych prowincjach bezrobocie było wyższe niż średnia dla całego kraju (a dzięki napływowi uchodźców jeszcze się zwiększyło). Szczególnie mocno widać to w regionie obejmującym prowincje Mardin, Batman, Şirnak, Siirt, gdzie wskaźnik bezrobocia przekroczył 20 proc. w 2014 roku (czyli jeszcze przed zerwaniem rozejmu między rządem i kurdyjskimi separatystami z PKK latem 2015 roku, czego efektem było zrujnowanie kilku miast w regionie).

Dla porównania wskaźniki bezrobocia w regionach centralnej i północno-wschodniej Anatolii, które przyjęły najmniej uchodźców, nie uległy w latach 2011-2016 istotnym zmianom.

Najwięcej tracą młodzi

Jak wskazują badacze Centralnego Banku Turcji Evren Ceritoğlu, Hatice Burcu Gürcihan-Yüncüler, Huzeyfe Torun, Semih Tümen w pracy „The Impact of Syrian Refugees on Natives’ Labor Market Outcomes in Turkey: Evidence from a Quasi-Experimental Design”, ogromna większość osób, które po napływie uchodźców zasiliły szeregi bezrobotnych, zatrudniona była wcześniej w szarej strefie. Sektor zatrudnienia formalnego praktycznie nie ucierpiał. Wręcz przeciwnie, w Turcji powstało wiele miejsc pracy związanych m.in. z obsługą humanitarną. Nie odnotowano także istotnej zmiany w przeciętnym wynagrodzeniu wśród osób legalnie zatrudnionych.

Coraz większym problemem zaczyna być bezrobocie wśród młodych. W pierwszym kwartale 2017 roku stopa bezrobocia wśród osób w wieku 15-24 lata wyniosła 23,1 proc., co oznacza, że była wyższa o 6,5 pkt. proc. niż w analogicznym okresie pięć lat wcześniej. W tym samym czasie różnica między bezrobociem ogółem a bezrobociem wśród młodzieży zwiększyła się z 7,2 do 10,5 pkt. proc. Naturalnie napływ uchodźców jest istotnym, ale nie jedynym zjawiskiem, które odgrywa tutaj rolę. Innymi czynnikami są niedopasowanie oferty uniwersytetów do rynku pracy (od lat pozostające istotnym problemem) oraz ogólne pogorszenie kondycji gospodarki, szczególnie po próbie puczu w lipcu 2016 roku.

Szara strefa przyczyną kłopotów

Wiele wskazuje na to, że duży wpływ napływu uchodźców na turecki rynek pracy wynika właśnie z istnienia rozbudowanej szarej strefy. Całkowicie odmiennym przykładem są Niemcy, które także odnotowały znaczący napływ migrantów. Kraj o zbliżonej do Turcji liczbie ludności tylko w roku 2015 odnotował napływ netto (odliczając emigrację) 1,1 mln ludzi. Ponadto była to grupa charakteryzująca się odmienną niż w Turcji strukturą demograficzną, ze znacznie wyższym odsetkiem osób w wieku produkcyjnym.

Mimo to wpływ dużej liczby uchodźców na niemiecki rynek pracy był znikomy i zupełnie nie przeszkodził w spadku stopy bezrobocia poniżej 4 proc. Wśród przyczyn tego stanu rzeczy należy wymienić odmienną strukturę wykształcenia ludności napływowej, która nie stanowi substytutu dla lokalnej siły roboczej, ale też marginalny w porównaniu do tureckiego rozmiar nieformalnego rynku pracy. Znalezienie etatu wymaga od uchodźcy spełnienia wielu warunków i przejścia przez długotrwały proces biurokratyczny, co skutecznie zamyka możliwość podjęcia zatrudnienia.

Kryzys inny niż w Europie

Wpływ wojny w Syrii i masowych migracji na gospodarkę Turcji wykracza daleko poza rynek pracy nieformalnej. Początkowo była ona dla Turcji wręcz impulsem rozwojowym, co ma związek m.in. z przenoszeniem firm z ogarniętej walkami prowincji Aleppo za północną granicę. Warto zwrócić uwagę, że bezrobocie w tureckiej prowincji Gaziantep początkowo spadało, co było wynikiem m.in. właśnie tego zjawiska.

Od początku wojny Syryjczycy założyli w Turcji ponad 4,5 tys. firm. Obecność milionów ludzi stymulowała także popyt w kraju, choć był on w dużej części finansowany przez tureckiego podatnika. Od początku kryzysu migracyjnego Turcja przeznaczyła na uchodźców przeszło 25 mld dolarów (stan na połowę 2016 roku), z czego około połowa przypadła na rząd, a druga na samorządy i tureckie organizacje pożytku publicznego. Organizacje międzynarodowe przeznaczyły w tym czasie na uchodźców w Turcji około 525 mln dolarów. Tak duża kwota powoduje, że wśród części społeczeństwa turecka gościnność budzi opór.

Ostatni kryzys uchodźczy wykazuje duże różnice w stosunku to poprzednich tego typu wydarzeń. Długi czas trwania konfliktu i brak perspektyw jego zakończenia nie dają nadziei na szybki powrót uciekinierów do domu. Z tego powodu osoby zmuszone do opuszczenia swojego miejsca zamieszkania często wybierają życie na własną rękę zamiast długotrwałego pozostawania w obozie na łasce pomocy humanitarnej. Przykład Turcji pokazuje, że to zjawisko ma charakter coraz bardziej masowy.

Do pozytywnych aspektów tego zjawiska należy zaliczyć postępującą integrację Syryjczyków z tureckim społeczeństwem. Nie jest to proste z uwagi na znaczne różnice językowe i kulturowe między tymi krajami, jednak coraz częściej udaje się je przezwyciężyć. Wysoki udział szarej strefy w tureckiej gospodarce znacznie ułatwia włączenie migrantów do rynku pracy, co jest czynnikiem kluczowym dla integracji. Osobną kwestią pozostają warunki zatrudnienia i wynagrodzenia, które nie zachęcają osób bez własnego miejsca do pozostania w Turcji.

Autor: Robert Szklarz