"To czysta polityka i uważam, że część wojny z Unią Europejską" - powiedział Schetyna we wtorek w TOK FM odnosząc się do podjętej w ostatnim czasie przez przedstawicieli PiS i rządu kwestii reparacji wojennych.

"Pomyśleć o reparacjach w takiej sytuacji. W wakacje zacząć rozmowy od przecieków medialnych, mówić o pomyśle politycznym, kiedy sprawa jest bardzo poważna. W moim przekonaniu ona wynika z sytuacji kryzysowej w Polsce" - stwierdził szef PO.

Schetyna dodał, że po raz ostatni temat reparacji w Europie pojawił się w przypadku Grecji, gdy "był tam ogromny problem z zadłużeniem, a tak naprawdę z zagrożeniem bankructwem większości banków". Dodatkowo - dodał - pogorszyły się wtedy stosunki pomiędzy niemieckim ministrem finansów a greckim rządem w kontekście polityki finansowej Grecji. "Wtedy w tym konflikcie, w tym zderzeniu, Grecy zaczęli mówić o reparacjach wojennych" - wskazał.

"Ten język jest bardzo zbliżony. Uważam, że to co dzisiaj mówi Jarosław Kaczyński, to jest próba pokazania, że Polska jest w relacjach wojennych, a przynajmniej mocno konfliktowych z UE i z Niemcami. To klasyczny przypadek tworzenia takiej atmosfery niechęci i wojennych relacji z Unią" - stwierdził.

Reklama

Według szefa PO, jest to też "element większej całości", bo jego zdaniem "PiS naprawdę chce konfliktu z Unią i naprawdę bierze pod uwagę możliwość wyprowadzenia Polski z Unii Europejskiej". "Uważam, że tych rzeczy, które się teraz pojawiają, szczególnie w ostatnich tygodniach, konfliktowych z krajami UE jest coraz więcej. W tym jest pewne filozofia polityczna Kaczyńskiego" - dodał Schetyna.

Przyznał on jednocześnie, że może przyjąć argumentacje PiS dotyczącą tego, że zrzeczenie się w 1953 r. przez Polskę reparacji jest nieważne. "Mogę przyjąć taką argumentację, ale wtedy oczekuję konsultacji z trybunałami europejskimi, z całą procedurą prawną przedstawioną w tej kwestii (...)" - zaznaczył.

Tymczasem - jak dodał - PiS prowadzi w tej sprawie nieodpowiedzialną politykę. Wskazał tu m.in., że do pomysłu PiS nie odniosła się ani premier Beata Szydło ani prezydent Andrzej Duda.

W trakcie rozmowy prowadząca audycję przypomniała, że w 2004 r. Sejm głosami PO, SLD, PSL podjął uchwałę obligującą ówczesnego premiera Leszka Millera do działań zmierzających do uzyskania reparacji wojennych od Niemiec i wyliczenia strat za II wojnę światową. Jak dodała, pod uchwałą podpisał się m.in. Schetyna.

Lider Platformy tłumaczył, że cały Sejm głosował za tą uchwałą, która była odpowiedzią na żądania niemieckiego Związku Wypędzonych, który oczekiwał od swojego rządu zaangażowania w sprawy reparacyjne w stosunku do Polski.

"Powiedzieliśmy, że jeśli Niemcy chcą podjąć taką politykę, to muszą oczekiwać symetrycznej odpowiedzi. Dlatego absolutnie cały Sejm głosował w tej sprawie, w tak spektakularny sposób. Ta sprawa została zamknięta przez aktywność kanclerz Angeli Merkel i rządu. To było demonstracyjne, ale to zamknęło tę sprawę" - oświadczył.

"Dzisiaj jest zupełnie co innego, dzisiaj jesteśmy w innych relacjach. Przecież nic takiego w ostatnich tygodniach się nie zdarzyło, aby podjąć taką debatę" - zaznaczył.

Szef PiS Jarosław Kaczyński podczas lipcowej konwencji Zjednoczonej Prawicy mówił, że Polska nigdy nie otrzymała odszkodowania za gigantyczne szkody wojenne, których "tak naprawdę nie odrobiliśmy do dziś". W podobnym tonie wypowiadał się też minister obrony narodowej Antoni Macierewicz, który stwierdził, że z punktu widzenia prawnego bezdyskusyjnie Niemcy winne są Polsce reparacje, a państwo polskie nigdy nie zrzekło się praw do odszkodowania za straty wojenne.

Poseł PiS Arkadiusz Mularczyk poinformował w ubiegłym tygodniu, że wystąpił do Biura Analiz Sejmowych o przygotowanie informacji dotyczącą możliwości domagania się przez Polskę odszkodowań za straty wojenne od Niemiec; analiza ma być gotowa do połowy sierpnia.

>>> Czytaj też: Polak na polecenie rządu ratował Żydów od Holokaustu. Świat się o tym nie dowiedział