"Próbują mnie uciszyć, ten wyrok jest zupełnie na wyrost. Mówią mi, czego nie powinienem robić, ale nie mówią, co powinienem" - powiedział Cedric Herrou, właściciel plantacji oliwek, po usłyszeniu wyroku sądu apelacyjnego w miejscowości Aix-en-Provence na południu Francji.

Zapowiedział, że odwoła się do sądu najwyższego (Sądu Kasacyjnego), wnosząc o anulowanie wyroku. Państwo francuskie nie wywiązało się z podyktowanego względami humanitarnymi zobowiązania wobec tysięcy ludzi uciekających do Francji przed konfliktami zbrojnymi - ocenił.

Herrou przetransportował setki afrykańskich migrantów z granicy z Włochami do swojego gospodarstwa w dolinie rzeki Roya na południu Francji oraz pozwolił im mieszkać w prowizorycznym obozie utworzonym w nieużywanym budynku kolejowym.

Grozi mu także drugi proces, w którym może zostać oskarżony o pomaganie migrantami w przekraczaniu granicy włosko-francuskiej. Został aresztowany wraz ze 150 migrantami na stacji kolejowej w Cannes, niedaleko granicy z Włochami. W lutym br. wymierzono mu grzywnę 3 tys. euro w zawieszeniu.

Reklama

Migranci, którym udaje się przeprawić przez Morze Śródziemne do Włoch, często podróżują na północ, do włoskiego miasta Ventimiglia na granicy z Francją, by stamtąd udawać się do innych krajów europejskich. Miasto Ventimiglia przez media zostało ochrzczone "małym Calais".

W portowym Calais na północy Francji przez wiele miesięcy funkcjonowało dzikie obozowisko migrantów, z którego tysiące przybyszów próbowało przeprawić się do Wielkiej Brytanii. Pod koniec zeszłego roku zwane dżunglą obozowisko zostało zlikwidowane, a tysiące jego mieszkańców rozdzielono do ośrodków w różnych częściach kraju, gdzie czekają na rozpatrzenie wniosków o azyl.

Jednak w ostatnich miesiącach na to samo miejsce przybyło kilkuset nowych migrantów - wskazuje Reuters. Po procesie wytoczonym przez organizacje pomocowe francuski sąd nakazał krajowym i lokalnym władzom zapewnienie im dostępu do wody. (PAP)