W rezydencji prezydenta Libanu w Baabda doszło do spotkania prezydenta tego kraju Michela Aouna, premiera Saada Haririego, ministrów obrony i spraw wewnętrznych, a także najwyższych dowódców wojskowych w sprawie sytuacji militarnej w rejonie Arsal, Kaa oraz Ras Baalbek. Na terenach tych oraz w ciągnących się na pograniczu syryjsko-libańskim górach Kalamun od 2014 r. obecni są terroryści IS, a także inni dżihadyści oraz rebelianci syryjscy. Celem operacji wojskowej ma być całkowite oczyszczenie Libanu z jakichkolwiek terrorystów. Działania te popiera również libański Hezbollah, którego lider, szejk Hassan Nasrallah, zapowiedział, że związane z Hezbollahem oddziały będą, wraz z syryjską armią rządową (SAA), równolegle prowadzić ofensywę po syryjskiej stronie gór Kalamun. Nasrallah stwierdził również, że otwarcie dwóch frontów naraz przyśpieszy osiągnięcie sukcesu i ograniczy straty, a także uznał za wskazaną koordynację działań między obiema grupami.

Starcia między armią libańską a terrorystami IS zaczęły się już w poniedziałek. W odpowiedzi na rozpoczętą ofensywę IS wystrzeliła 7 rakiet GRAD na miasteczko Kaa w Dolinie Bekaa, nie powodując jednak ofiar i większych strat. IS kontroluje obszar ok. 296 km kw na pograniczu Libanu i Syrii, w tym 141 km kw po stronie libańskiej oraz 155 km kw po stronie syryjskiej. Są to tereny gór Kalamun, wznoszących się między zdominowaną przez Hezbollah Doliną Bekaa, po stronie libańskiej, a autostradą M5, łączącą Damaszek z Hims, po stronie syryjskiej. O ile jednak Dolina Bekaa jest zamieszkana głównie przez sympatyzujących z prezydentem Syrii Baszarem el-Asadem i Hezbollahem szyitów, to tereny położone bliżej granicy, w tym miasteczko Arsal, są zamieszkane przez sunnitów, którzy w przeszłości okazywali sympatię wobec syryjskich dżihadystów. Na obszarze tym znajduje się ponad 1000 terrorystów IS, z czego ok. 400 po stronie libańskiej. Libańczycy ze swojej strony wysłali już w ten rejon siły o liczebności 3 tys. żołnierzy, w tym oddziały specjalne, a także samoloty Cessna uzbrojone w rakiety Hellfire, które armii libańskiej przekazali Amerykanie. Armia libańska, dotąd słabo uzbrojona i ustępująca pod tym względem wspieranemu przez Iran Hezbollahowi, otrzymała ostatnio od USA i Wielkiej Brytanii nowy sprzęt wojskowy.

Do niedawna w okolicach Arsalu znajdowały się również oddziały związanej z Al-Kaidą organizacji Hajat Tahrir asz-Szam (HTS), wcześniej noszącej nazwę Front al-Nusra. Pod koniec lipca Hezbollah przeprowadził jednak skuteczną, sześciodniową ofensywę przeciwko HTS, która skończyła się zawarciem porozumienia. Na jego mocy 3 sierpnia prawie 8 tys. członków HTS, a także ich rodzin i sympatyzujących z tą organizacją uchodźców syryjskich opuściło Liban i podstawionymi autobusami przewiezionych zostało do syryjskiej prowincji Idlib, pozostającej pod kontrolą HTS i innych syryjskich ugrupowań dżihadystycznych. We wtorek libański dziennik "Daily Star" poinformował, że podobne porozumienie zostało zawarte z syryjskimi rebeliantami z organizacji Saraja Ahl asz-Szam, również przebywającymi w okolicach miasta Arsal. 3 tys. osób związanych z tą organizacją, w tym cywilów, ma niezwłocznie zostać przewiezionych na tereny opanowane przez rebeliantów w Syrii.

Działania te Hezbollah przeprowadził bez koordynacji z władzami Libanu, jednak premier Saad Hariri, wywodzący się z przeciwnego wobec Hezbollahu obozu politycznego, wyraził zadowolenie z ich efektów. Z całą pewnością sprzyjać one będą ofensywie przeciwko IS, z którym walka nie będzie należeć do łatwych, zwłaszcza że armia libańska ma opinie słabej. Libańczycy obawiają się również uaktywnienia przez IS tzw. uśpionych komórek, które mogą rozpocząć przeprowadzanie zamachów terrorystycznych.

Reklama

Również współpraca wojskowa między Libanem a Syrią, nawet na ograniczoną skalę, może być trudna, z uwagi na to, że Libańczycy są bardzo podzieleni w sprawie syryjskiej wojny domowej. Wiąże się to przede wszystkim ze złożoną kompozycją religijną Libanu, w którym prezydentem musi być chrześcijanin, premierem sunnita, a przewodniczącym parlamentu szyita.

Podziały polityczne i różnice w postrzeganiu głównych mocarstw regionalnych takich jak Arabia Saudyjska i Iran, a także stosunek do syryjskiej wojny domowej, doprowadziły do długotrwałego kryzysu politycznego w Libanie i niemożności wyboru prezydenta. W październiku 2016 r. doszło jednak do porozumienia, na mocy którego głową państwa został sojusznik Hezbollahu Michel Aoun, a premierem Saad Hariri. Wtorkowa narada w rezydencji prezydenckiej wskazuje na to, że istnieje w Libanie polityczne porozumienie w sprawie ostatecznej rozprawy z IS. (PAP)