Jak pisze brytyjska gazeta w czwartkowym artykule redakcyjnym, po lipcowych próbach międzykontynentalnych pocisków balistycznych (ICBM) zagrożenie ze strony północnokoreańskiego programu zbrojeniowego zwiększyło się szybciej, niż ktokolwiek mógł się spodziewać. Według "FT" "równie przerażający" jest przywoływany przez media tajny raport amerykańskiej agencji wywiadu wojskowego DIA, sugerujący że Pjongjangowi udało się zminiaturyzować głowicę nuklearną. "Reżim Kim Dzong Una stanowi śmiertelnie poważne i coraz większe zagrożenie dla bezpieczeństwa jego sąsiadów, USA i świata" - czytamy.

W ostatnich dniach Trump odpowiedział Korei Płn. "bezprecedensowo agresywnymi" słowami, ostrzegając, że jeśli reżim nie przestanie grozić Stanom Zjednoczonym, spotka go "ogień i gniew, jakich świat jeszcze nie widział". Pjongjang zareagował oświadczeniem, że "starannie analizuje" plany dokonania ataku rakietowego na będącą terytorium amerykańskim wyspę Guam na Pacyfiku. Następnie Trump na Twitterze opisywał potęgę amerykańskiego arsenału nuklearnego i podał dalej artykuł na temat gotowości sił USA na Guamie, by nawet "dzisiaj stanąć do walki".

Brytyjski dziennik ocenia, że najlepszym możliwym uzasadnieniem tej eskalacyjnej retoryki może być to, że Trump stara się nakłonić Koreę Płn. do negocjacji, czego nie udało się osiągnąć bardziej wyważonymi sposobami. Gazeta przypomina słowa sekretarza stanu USA Rexa Tillersona, który zwrócił uwagę, że język dyplomacji nie dociera do Kim Dzong Una.

"Jeśli faktycznie na tym polega strategia prezydenta, to jest ona błędna, z kilku powodów" - ocenia "FT". Tłumaczy, że chociaż odczytanie intencji przywódcy Korei Płn. nie jest łatwe, to wszystko wskazuje na to, iż postrzega on posiadanie i usprawnianie arsenału jądrowego jako "egzystencjalną konieczność". Reżim stanowczo powtarza, że nie zgodzi się na rozmowy, jeśli status Korei Płn. jako potęgi nuklearnej nie zostanie uznany za trwałą rzeczywistość. Jednak według "FT" pozostałe kraje nie powinny rozpoczynać rozmów na takich warunkach. "Nie ma powodu, by myśleć, że groźby zmienią ten niebezpieczny stan rzeczy" - dodaje "FT".

Reklama

Według dziennika istnieje też ryzyko, że USA, Korea Płn. lub oba kraje wpadną w "pułapkę wiarygodności", przypominającą dylemat byłego prezydenta USA Baracka Obamy wywołany nakreśleniem "czerwonej linii" ws. wojny w Syrii. "Jeśli jedna strona obiecuje odwet za dalsze prowokacje drugiej strony, to brak tego odwetu może wywołać wrażenie słabości" - tłumaczy "FT". Przypomina, że w kwestii bezpieczeństwa sojusznicy Ameryki w regionie są uzależnieni od tego, aby zagrożenia ze strony wojsk USA było wiarygodne, podczas gdy "wiarygodne zagrożenie militarne jest tym, co sprawia, że nędzna dyktatura Kima się utrzymuje". "Taka pułapka zwiększa szanse, że jedna ze stron podejmie działania wbrew swym długoterminowym interesom" - ostrzega gazeta.

Jej zdaniem wszystkie opcje dotyczące Korei Płn. są "okropne", ale wymiana gróźb jest na rękę reżimowi i przysłania ogromne gospodarcze, dyplomatyczne i wojskowe zalety USA i ich sojuszników. Można je wykorzystać tylko poprzez wielostronną strategię odstraszania i powstrzymywania - dodaje.

W tym kontekście brytyjska gazeta opowiada się za inwestowaniem w regionie w broń do samoobrony i zdolności wywiadowcze, za pogłębianiem strategicznych stosunków między USA, Koreą Płd. i Japonią, zaostrzeniem sankcji i energicznym ich wdrażaniem. "Oferta dyplomatycznego uznania i wyzwolenia ekonomicznego w zamian za zrzeczenie się broni jądrowej powinna pozostawać na stole, niezależnie od tego, jak kategorycznie reżim ją odrzuca" - podkreśla gazeta.

"To będzie długa rozgrywka. Teraz najlepszym krokiem jest zwiększanie presji, a nie mocne słowa" - ocenia "FT". (PAP)