Wielu obserwatorów wyjaśnia, że to w dużej mierze z powodu nieprzewidywalności co do konsekwencji najgorszego scenariusza. Nie sposób bowiem przewidzieć, jak zachowałyby się ceny akcji oraz obligacji w przypadku konfliktu jądrowego.

„Ciężko wycenić wydarzenie, które potencjalnie może przynieść zagładę (przynajmniej jeśli chodzi o Półwysep Koreański)” – komentuje Timothy Ash, starszy strateg z Bluebay Basset Management w Londynie.

W podobnym tonie wypowiada się legendarny inwestor Mark Mobius, szef Tepleton Emerging Markets Group. W jednym z wywiadów Mobius w kontekście potencjalnego konfliktu nuklearnego z Koreą Północną stwierdził: „Nic nie możemy zrobić. Jeśli coś się nie uda, to i tak wszyscy jesteśmy skończeni”.

Być może właśnie dlatego najgorszym dniem dla południowokoreańskiego indeksu Kospi był jak dotąd 28 lipca. Powodem spadków nie było napięcie geopolityczne, ale sytuacja na globalnym rynku firm technologicznych.

Reklama

>>> Czytaj też: „Walka kogutów w atomowym kurniku". Czy Korea Północna to realne zagrożenie? [KOMENTARZE MEDIÓW NA ŚWIECIE]