Gazeta pyta w tekście, czy "Marek Belka wiedział co podpisuje"?. "Próbowaliśmy go zapytać, dlaczego podpisał taką umowę. Bezskutecznie. Tu słowo wyjaśnienia: dopuszczalne jest, by ratując takie podmioty finansowe NBP pożyczył pieniądze. Zazwyczaj jednak pod zastaw papierów wartościowych. A NBP zadowolił się zabezpieczeniem ostatecznym i najbardziej ryzykownym: portfelem kredytowym banku" - czytamy w artykule.

Zdaniem "Faktu" prezes NBP teoretycznie mógł nie wiedzieć o sytuacji w banku, bo ocena portfela kredytowego została przygotowana na podstawie sfałszowanych wyników finansowych. "Gdy NBP w połowie listopada 2015 r. zorientował się, co się dzieje, wypowiedział umowę. SK Bank zdążył jednak wykorzystać już 370 mln zł pożyczki" - wskazano.

"Teraz sprawą zajmuje się warszawska prokuratura regionalna. Nie informuje o postępach w śledztwie, w którym bada +nadużycia zaufania+ przez władze banku, +zatajenie prawdziwych i podanie nieprawdziwych informacji Narodowemu Bankowi Polskiemu+ oraz podawanie w księgach rachunkowych nierzetelnych danych" - napisano.

Według "Faktu" decyzję NBP krytycznie oceniła już Najwyższa Izba Kontroli. Uznała - jak czytamy - że urzędnicy NBP i Ministerstwa Finansów „narazili Skarb Państwa na wysokie ryzyko strat”.

Reklama

Jak opisuje gazeta, "umowa została zawarta na 3 miesiące przed upadłością, a pod zastaw bank centralny wziął portfel kredytów, z których większość to nieściągalne wierzytelności! Pod umową podpisał się ówczesny szef NBP Marek Belka (65 l.), a rządowych gwarancji udzielił minister finansów Mateusz Szczurek (42 l.)" - czytamy.

"Fakt" przypomniał, że 11 sierpnia 2015 roku. Komisja Nadzoru Finansowego wprowadziła do SK Banku zarząd komisaryczny. To efekt kontroli przeprowadzonej przez KNF. "Wynikało z niej, że zarządzający lekceważą zalecenia poprzednich inspekcji, a udzielane kredyty budzą ogromny niepokój" - czytamy. "W światku bankowców wszyscy wiedzieli, że bank z Wołomina przyjmuje depozyty obiecując o wiele wyższe zyski niż inni, a kredytów na duży procent udziela, pobierając gigantyczną opłatę wpisową, nawet 12 proc. kwoty pożyczki" – opisywał rozmówca gazety z sektora bankowego.

"Fakt" przypomniał, że SK Bank ostatecznie upadł 23 listopada 2015 r. Bankowy Fundusz Gwarancyjny musiał wypłacić poszkodowanym klientom ponad 2 miliardy złotych. Resort finansów zapłacił NBP 184 mln zł tytułem gwarancji. "A 10 dni temu +Puls Biznesu+ ujawnił, że cały majątek banku został wyceniony zaledwie na 274,3 mln zł. Biegli aż 96 proc. kredytów na sumę 1,6 mld zł uznali za niespłacalne" - czytamy. "Jeszcze 3 lata temu SK Bank był największym bankiem spółdzielczym działającym w Polsce. Upadł jednak w okolicznościach co najmniej dziwnych. Zatopiły go kredyty udzielone grupie Dolcan – warszawskiemu deweloperowi bank pożyczył ponad 1,4 mld zł!" - napisano.

>>> Czytaj też: Raj na ziemi istnieje. Komputer znalazł miejsce, w którym żyje się najlepiej