Wiele z nich powstaje w Chinach, ale być może nie wszystkie są dobre. Praktyki w chińskich ośrodkach płodności wykraczają daleko poza amerykańskie standardy; wykorzystują one genetyczne diagnozy, które mają wpływ na kształtowanie się procesu zapłodnienia metodą in vitro. Z jednej strony mają one ogromny potencjał poprawy stanu ludzkiego zdrowia. Z drugiej, jestem niespokojny, myśląc o perspektywie władzy, jaką genetyka da rodzicom. Podchodzę nieufnie do dawania ludziom tak dużej kontroli nad kształtowaniem przyszłości ludzkiej natury.

Czasami twierdzi się, że złożona natura genów uniemożliwi inżynierii genetycznej osiągnięcie głównych celów. Tego typu problemy mogą ograniczyć postępy w analizie Big Data czy biomedycynie, ale nawet niewielkie zmiany w diagnostyce i selekcji genetycznej mogą mieć znaczące skutki. Być może nie będziesz mógł „wybrać” sobie szczęśliwego dziecka, ale możesz być w stanie za niewielką opłatę obniżyć prawdopodobieństwo tego, że wpadnie w depresję albo będzie cierpiało na fobię społeczną. Będzie to wywierało wielki wpływ na naturę ludzkiego doświadczenia w ciągu życia najbliższych pokoleń.

Jedno z niebezpieczeństw polega na tym, że rodzice będą decydować się na selekcję pewnych pozornie pożądanych cechy u swoich dzieci, ale eksperyment ten obróci się przeciwko nim z powodu nieprzewidzianych genetycznych połączeń. Być może będziemy mieć szczęśliwsze dzieci, ale będą one mniej kreatywne, mniej zdeterminowane lub będą mniej troszczyły się o innych. Są to poważne obawy, szczególnie na wczesnym etapie rozwoju inżynierii genetycznej. Jednak jeszcze bardziej martwi mnie to, że sprawy mogą przybrać zły obrót, nawet jeśli rodzice dostaną to, czego chcą.

Jeśli mógłbyś bezpośrednio zmienić profil swoich dzieci, to czego być chciał? Trudno powiedzieć, jaki byłby stan debaty publicznej po latach sporów (nt. inżynierii genetycznej – przyp. red.), ale zaniepokoiło mnie przeczytanie niedawno opublikowanego artykułu naukowego autorstwa psychologów Rachel M. Latham oraz Sophie von Stamm. Opisowy tytuł tej pracy, opartej o wyniki badań, brzmi „Matki wolą u swoich dzieci ekstrawersję od sumienności i inteligencji”. Po głębszej refleksji ˗ nie jest to zbytnio zaskakujące, ponieważ rodzice chcą dzieci, z którymi będą mile spędzały czas.

Reklama

Czy biorąc pod uwagę wszystkie czynniki, bardziej ekstrawertyczna ludzkość byłaby pożądana? Naprawdę nie wiem, ale przynajmniej mam co do tego obawy. Obecna różnorodność ludzkich osobowości i instytucji zapewnia delikatną równowagę, która przy wszystkich jej wadach pozwala społeczeństwu na przetrwanie i rozwój. Nie chciałbym uprawiać hazardu w tej materii.

Nietrudno też wyobrazić sobie rodziców chcących relatywnie dobrze wychowanych dzieci. Z wcześniej przywołanego artykułu wynika także, że matki, zaraz po ekstrawersji, stawiają „ugodowość” dzieci, którą również cenią wyżej od inteligencji i sumienności.

Zaskoczył mnie jeden z niedawno opublikowanych w Chinach raportów, według którego rodzice zabiegają o dzieci, które mają predyspozycje do publicznego spożywania alkoholu w celach biznesowych i próbują wpłynąć na usunięcie genów, które mogą utrudniać przetwarzanie alkoholu w organizmie. Ryzyko obciąża „kupującego”.

Kolejne ryzyko polega na tym, że rodzice mogą mieć zbytnią awersję do ryzyka. Szczególnie w przypadkach gdy rodzina ma jedno albo dwoje dzieci, mogą się ujawnić silne tendencje do „bycia ostrożnym” w zakresie doboru cech osobowościowych i zdolności poznawczych u potomstwa. Większa różnorodność ludzkich osobowości może służyć społecznemu dobru i chronić wyższe wartości, dzięki czemu świat staje się estetycznie bogatszy i bardziej zrównoważony. Niestety nie trudno wyobrazić sobie świat, w którym wielu rodziców opowiada się przeciwko urodzeniom dzieci „oznaczonych”, nawet jeżeli tylko statystycznie, jako „zbyt nudne”, „zbyt temperamentne” czy „zbytnio pracowite”.

Rodzicielskie wybory i ich ewentualne publiczne ujawnienie mogą mieć także szkodliwy wpływ na społeczne normy. Co jeśli okaże się, że duży odsetek rodziców opowiedział się za dziećmi z bledszą skórą, prostszymi włosami albo większą szansą na to, że będą heteroseksualne? Wiedza ta mogłaby nasilić stygmatyzację i podziały społeczne, nawet przy obowiązywaniu surowych przepisów antydyskryminacyjnych. Rodzicielskie wybory mogłyby zostać zasadniczo potraktowane jako ostateczna decyzja opinii publicznej.

Możemy się spodziewać, że regulatorzy powiedzą „nie” większości niebezpiecznych zastosowań inżynierii genetycznej, ale czy możemy być tego pewni? Metody przez nią stosowane będą dostępne w wielu krajach, a wraz z czasem standardy wobec ich stosowania staną się coraz luźniejsze, chociażby za sprawą „turystyki genetycznej”. Rodzice są potencjalnie silnym blokiem wyborczym, więc jeśli naprawdę zapragną takich możliwości, mogą osiągnąć swój cel.

W Chinach usługi inżynierii genetycznej są trzykrotnie tańsze niż w Chinach, zainteresowanie nimi szybko rośnie, i mówi się o tym, że są objęte krajowym programem ubezpieczeń zdrowotnych.

Istnieje obecnie wiele uzasadnionych obaw o wzrost dyskryminacji, ale nam trudno rozmawiać o największych zagrożeniach.

>>> Czytaj także: Dlaczego jesteś przemęczony po weekendzie? Oto zaskakujący powód